Ochroniarz [OP]

234 10 13
                                    

Tytuł: Ochroniarz

Fandom: One Piece

Paring: ZoroxNami

Akcja dzieje się po przeskoku, znajomość fandomu przydatna.

Opis: Zoro pasuje wręcz idealnie do roli ochroniarza. Czy tylko dlatego Nami poprosiła go o pomoc?

Betowała: Ksiezycowa

~~~~

 Wszystko szło gładko. Wręcz zbyt gładko, w odczuciu Zoro, ale on nie miał tutaj nic do gadania. Robił za ochroniarza tej rudowłosej wiedźmy, która postanowiła prowadzić negocjacje bez włączania całej reszty załogi. To znaczy, wcale się nie dziwił, że nie chciała w okolicy Luffy'ego, w końcu kapitan nie miał głowy do interesów, ale mogłaby wziąć ze sobą kogoś innego - Robin pewnie byłaby chętna do towarzyszenia jej, Brewka wręcz umarłby ze szczęścia, gdyby zaproponowała mu możliwość asystowania jej. A tymczasem, to Roronoa skończył stojąc za nią i uważnie lustrując otoczenie, kiedy Nami usiłowała wynegocjować dobrą cenę za złoto zdobyte na poprzedniej wyspie.

Właściwie, mógł się spodziewać, że to on będzie musiał jej towarzyszyć - dwa pełne worki figurek i statuetek z cennego kruszcu nie należały do najlżejszych, a to właśnie on mógł poszczycić się największą siłą fizyczną w załodze. Może i była osoba, będąca w stanie mierzyć się z nim w walce (dwie, chociaż akurat tego nie był w stanie przyznać), jednak względem czystej siły raczej nikt mu nie dorównywał. Nawet Franky z jego mechanicznymi ramionami. No, może Chopper w swojej potwornej formie...

Do tego pewnie dochodziła jego umiejętność walki - był w stanie poradzić sobie z wieloma silnymi przeciwnikami, w związku z czym zadanie ochrony ich skarbu, a później pieniędzy, nie powinno przysporzyć mu większych trudności. Na wyspie raczej nie roiło się od silnych przeciwników, co najwyżej jakaś niewielka szajka złodziejaszków, których mógłby pokonać we śnie, ze związanymi rękoma... Co nie zmieniało faktu, że Nami uznała, iż potrzebuje ochrony. I to właśnie z jego strony. Właściwie, jeżeli miałby się nad tym zastanowić, chyba faktycznie nadawał się do tego zadania najlepiej.

Nie miał żadnych innych rzeczy do zrobienia na wyspie. Nie musiał uzupełniać zapasów, ani bawić się w zdobywanie informacji. Gdyby go tu nie było, pewni pilnowałby statku, albo włóczył się bez celu po okolicy. Dodatkowo, jego charakter świetnie pasował do tego typu interesów - nie podniecał się, jak co poniektórzy na samą myśl o „przygodzie", albo czymś równie żałosnym. Potrafił stać i w milczeniu przyglądać się wymianie, nie zmieniając wyrazu twarzy i tylko co jakiś czas posyłając nieznajomym ostrzegawcze spojrzenia. Sam jego wygląd budził niepokój, przez co mniejsza była szansa, że ktokolwiek w ogóle pomyśli o atakowaniu ich.

Musiał przyznać, że było to nawet zabawne. Obserwował, jak krwiożercza strona rudowłosej nie koncentruje się na nim, a na dwójce całkowicie obcych mężczyzn, którzy wcześniej najwyraźniej myśleli, że zyskają na tej wymianie. W tej chwili najprawdopodobniej rozważali, czy uda im się wyjść na zero. Do tego mógł spokojnie posyłać im mordercze spojrzenia, niby przypadkiem kładąc dłoń na rękojeści katan. Spanikowane spojrzenia, które rzucali mu właściciele kantoru, jak i ich ochroniarze, sprawiały, że miał problem z powstrzymaniem uśmiechu wypływającego mu na usta. Chyba raz mu się to nie udało, ale złowieszczy grymas sprawił, że ci tylko jeszcze bardziej skupili się na słuchaniu kobiety. Co nie zmieniało tego, że był zirytowany samym faktem przerwanej drzemki.

Był jeszcze jeden powód, dla którego Nami wzięła akurat jego ze sobą, ale on nie zdawał sobie z tego sprawy, a rudowłosa nie miała zamiaru się tym z nim dzielić. Nie, żeby to miało cokolwiek zmienić, a przynajmniej ona średnio w to wierzyła. Dlatego zamiast na swoim zielonowłosym strażniku, skoncentrowała całą swoją uwagę na zyskach. A na tym się znała.

One ShootyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz