Las w czasie deszczu [OP]

601 25 6
                                    

Tytuł: Las w czasie deszczu

Fandom: One Piece (ale jak to u mnie bywa, w dość luźnej formie)

Ostrzeżenia: brak.

Opis: ludzie różnie reagują na deszcz. Ale gdy pada, w lesie można spotkać ciekawe osoby...

~~~~

 Biegnę. Mięśnie u drżą z wyczerpania, oddech jest urywany i chrapliwy, płuca bolą z wysiłku, a kłucie w prawym boku daje o sobie znać. Mimo to, biegnę.

Na ustach widnieje mi szeroki uśmiech. Pomimo niestabilnego oddechu, spomiędzy moich warg co chwila wyrywa się cichy śmiech. Moje ciało krzyczy „dość", ale umysł błaga o więcej. Szeroko otwarte oczy chłoną widok. A jest co podziwiać.

Wszystko wokół jest zielone. Zielone liście na pniach porośniętych zielonym mchem. Poniżej rosną radośnie zielone krzaki i równie zielone paprocie. Nawet trawa przybrała tą soczystą zieleń, która zawsze sprawia mi ogromną radość wiosną.

Wszystko jest też mokre. Wilgotna ziemia usuwa się spod moich stóp przy każdym kroku. Na liściach perlą się duże krople, spływając nieśpiesznie w dół. Powietrze przecinają strugi deszczu. Nawet na moich włosach czuję wilgoć.

W końcu moje ciało wygrywa starcie i zwalniam. Nie zatrzymuję się, ale właśnie zwalniam. Przechodzę do marszu. Rozglądam się wkoło, a z moich ust nie znika szeroki uśmiech. Krajobraz jest piękny. Mimo wszechobecnej wody, promienie słoneczne docierają nawet do mnie, spowijając otoczenie w różnokształtnych plamach światła. Cienie drzew dodają scenerii nutki tajemniczości. Do tego ten zapach...

Uwielbiam deszcz. Pewnie właśnie dlatego wybiegłam z domu. Robiłam herbatę, kiedy do moich uszu dotarły pierwsze dźwięki kropel uderzających o szyby. Nie, nie kropel. Bryłek. To był grad. Gruby, biały i piękny. Długo stałam na balkonie i chłonęłam ten widok. Oglądałam opady lodu, powoli przemieniające się w wodę. Wsłuchiwałam się w odległe grzmoty. A potem dopadła mnie pojedyncza myśl. Krótka, nagła i niespodziewana, ale tak cudowna, że nie mogłam jej zignorować. W pośpiechu złapałam pierwszą kurtkę przeciwdeszczową, która byłą pod ręką. Na głowie umieściłam czapkę z daszkiem, a stopy z prędkością błyskawicy umieściłam w butach. Zdążyłam jeszcze tylko chwycić komórkę i klucze, po czym mnie nie było.

Wychodząc z klatki widziałam różnych ludzi. Większość z nich w pośpiechu wbiegała do domów lub do suchych wnętrze samochodów, zasłaniając się czym mogli przed woda lejącą się z nieba. Kiwnęłam głową kilku znajomym, udając, że jestem jedną z nich. Osobą, która wychodzi tylko dlatego, że musi. Że ma jakiś ważny powód. Potem weszłam do lasu. I jestem tutaj.

Moje nogi prowadzą mnie dalej, coraz głębiej w ten piękny las. Rozglądam się dookoła, a moje usta co jakiś czas opuszcza cichy śmiech. Jestem szczęśliwa. Radość przepełnia moje ciało, wylewając się z niemal każdej komórki. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, być może pomyślałby, że zwariowałam. Mam to gdzieś. Przecież nikt normalny nie wchodzi do lasu, gdy pada deszcz. Tym bardziej podczas burzy.

Po raz kolejny skręcam. Nie myślę o tym gdzie idę, ani po co. I tak trawię z powrotem. Nie kojarzę ścieżki, którą idę teraz, ale mam dobrą orientację w terenie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zabłądzić w lesie.

Mimo, że wszystko jest zielone, nie jest to jednorodny kolor. Nie potrafię rozróżniać poszczególnych odcieni, dlatego ich nie nazwę. Ale potrafię dostrzec różne barwy przeplatające się i tworzące żywą mozaikę. Liście kasztana mają zupełnie inny odcień niż te z kasztana. Nie wiem, czy ciemniejsze czy jaśniejsze. Po prostu inne. Każda roślina wydaje się mieć swoją barwę, która jest zarezerwowana wyłącznie dla niej. Pomimo tego, nawet pojedyncze liście zdają się wyróżniać na tle innych. Ta paleta zieleni jest hipnotyzująca.

One ShootyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz