Rozdział 25

1.9K 101 33
                                    

Następnego dnia czułam się zupełnie dobrze, jak by wczoraj wcale się nic nie wydarzyło.

- Pani Pomfrey, czy mogłabym już wrócić do swojego dormitorium - spytałam podchodząc do pielęgniarki

- No nie wiem, powinnaś jeszcze wypoczywać

- Obiecuje,że nie będę się przemęczać

- No dobrze, tylko przyjdź do mnie jutro po kolacji 

- Dobrze, w takim razie do widzenia

- Panno Dumbledore - zawołała

- Tak?

- Może przed wyjściem wypadałoby użyć zaklęcia oczyszczającego

Faktycznie kobieta miała racje, wyglądałam okropnie. Skierowałam różdżkę na siebie i wypowiedziałam zaklęcie

- Dziękuje i jeszcze raz do widzenia

- Do widzenia

Po wyjściu ze skrzydła szpitalnego swoje kroki skierowałam do gabinetu nauczycielki transmutacji. Kiedy stanęłam przed drzwiami,nie byłam już taka pewna czy na pewno dobrze postępuje przychodząc tutaj. Po wzięciu głębokiego oddechu zapukałam,kiedy usłyszała ciche proszę weszłam do pomieszczenia

- Dzień dobry pani profesor

- Ania, to znaczy panna Dumbledore. Co cie do mnie z prowadza?

- Przyszłam z panią porozmawiać

- To słucham

- Chciałabym porozmawiać o wczorajszym dniu

- Aha - na twarzy nauczycielki zagościł smutek - dobrze

- Czy to co się wczoraj wydarzyło w skrzydle szpitalnym nadal może zostać między nami? 

- Ale, zrozum ja mam obowiązek po informować dyrektora o tym co się działo podczas jego nie obecności

- Rozumiem, tylko tak się składa,że dyrektor to jednocześnie mój dziadek, a ja proszę panią tylko o zachowaniu w tajemnicy tego co wydarzyło się w skrzydle szpitalnym 

- Ja, nie ...

- Obiecuję,że sama mu o tym powiem.Jemu i Harremu kiedy nadejdzie odpowiedni moment

- Dobrze,zgadzam się

- Dziękuje - skierowałam się w kierunku wyjścia,kiedy chwytałam za klamkę przypomniało mi się,że o czymś zapomniałam - a jeszcze, miałam pani powiedzieć jako opiekunce domu,że rezygnuje z eliksirów

- Czemu?

- To zalecenie pani Pomfrey

- Czy to znaczy,że ...?

- Tak - przerwałam jej - ono żyje

Na twarzy nauczycielki pojawił się wyraz ulgi. Po wyjściu z jej gabinetu odrazu poszłam do pokoju wspólnego. Kiedy do niego weszłam prawie wszystkie spojrzenia powędrowały w moim kierunku. Zacisnęłam usta i bez słowa powędrowałam do dormitorium chłopców. Po uzyskaniu zgody weszłam do niego

- Część Ron

- Hej - powiedział wstając z łóżka - jak się czujesz?

- Dobrze, a tobie i Hermionie coś się stało?

- Na szczęście nie

- To dobrze,a nie wiesz gdzie się podziewa Harry

- Myślałem,że poszedł do ciebie

- Nie widziałam go dzisiaj

- Możesz poczekać na niego jeśli chcesz

- Chętnie - powiedziałam siadając na łóżku mojego chłopaka

Po godzinie bez sensownego czekania postanowiłam udać się do siebie aby wypocząć,w końcu teraz nie mogę myśleć tylko o sobie.


Anna Dumbledore - Potter [ ZMIANY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz