LXIV

1.3K 84 3
                                    

Dylan's POV;


Dziś jest ten dzień. Dzień, który wszystko zmieni, a ja nawet jej nie powiedziałem, że prawdopodobnie wyjadę.
Właśnie jechałem do domu Tylera by potem razem z nim pojechać na trening przed meczem. Jednak cały czas miałem w głowie twarz Kate i jej reakcja jak się dowie. Tak czy siak to się źle skończy.
Podjechałem właśnie pod dom Poseya i gdy miałem wychodzić z domu zaraz za swoim bratem wybiegła wkurzona Martina. Już mam przechlapane - pomyślałem

-Dylan Pierdolony O'Brien - zaczęła - czy do do jasnej cholery masz zamiar powiedzieć Kate prawdę, czy ma się dowiedzieć w jak najmniej odpowiedni sposób - krzyknęła

-Wyluzuj trochę Tina - upomniał ją Tyler

-Nie uspokoję się, bo wiem, że jej na tobie bardzo zależy i ona powinna wiedzieć pierwsza o twojej możliwości wyjazdu.

-Ale ona to wie, tylko, że nie do końca wszystko - zacząłem się tłumaczyć - Tina na pewno jej wszystko wytłumaczę, jeszcze przed meczem. Obiecuję - powiedziałem wsiadając do samochodu

-Trzymam cię za słowo O'Brien, a ty Tyler przypilnuj go - upomniała brata

-Tak jest szefowo - odsalutował żartobliwe szatyn do swojej siostry

-Dobra jedziemy, bo trener nas zjebie jeśli nie zjawimy się na czas na trening - powiedziałem odpalając silnik i ruszając w kierunku szkoły



- O'Brien do mnie - krzyknął trener gdy rozgrzewaliśmy się do meczu

-Tak trenerze?

-Musisz dać z siebie dzisiaj wszystko, maksimum, sto procent, rozumiesz? - upewniał się trener, widać było zależało mu, żebyśmy wygrali ten mecz, a ja dostał się do międzynarodowej ligi

-Doskonale o tym wiem trenerze - odpowiedziałem

-Nic nie może cię rozproszyć - upomniał - a teraz leć na boisko i rozgrzej się - dodał

Fakt muszę się skupić, ale najpierw będę musiał pogadać z Kate, bo inaczej spieprzę cały mecz.


Czas się nie zatrzymywał, a wręcz przyspieszał, cała nasza drużyna poszła do szatni zrelaksować się przed meczem, a ja poszedłem poszukać Kate, bo za chwilę miał zacząć się mecz, więc powinna już być. Szedłem korytarzem, gdy ją ujrzałem. Miała na sobie jasno różową sukienkę, a włosy lekko zakręciła. Wyglądała jak anioł mój anioł.

-Cześć, pięknie dziś wyglądasz - skomentowałem całując ją w usta na przywitanie

-Widać bardzo się stęskniłeś - zaczęła - nie powinieneś szykować się di meczu?

-Musiałem się z tobą przywitać - powiedziałem

-Cieszę się - uśmiechnęła się - Ale muszę ci coś powiedzieć.

-Coś się stało? - zapytałem zdenerwowany

-Nie wszystko w porządku. Tylko - zacięła się na chwile, gdy ja cały czas spoglądałem na jej twarz - Pamiętaj, że ty i boisko to jedność bez względu na wszystko masz wygrać ten miecz - powiedziała patrząc się prosto w moje oczy - Obiecaj .

-Obiecuję - odpowiedziałem, w końcu - Ja też muszę ci - nie dokończyłem

-O'Brien - krzyknął trener - szybko do szatni, musimy jeszcze pogadać

-Leć, spotkamy się po meczu, będę siedzieć na trybunach z dziewczynami - oznajmiła całując mnie w policzek i poleciała na salę



Czas spowolniał. Byliśmy już na boisku. Miała się zacząć walka o piłkę. Usłyszałem gwizdek sędzia podrzucił piłkę i zaczęła się gra. Nagle wszystko przyspieszyło. Co chwila akcja tu tam, miałem piłkę, rozegrałem, wsad i nasz kosz. Wiwat ludzi, a zwłaszcza tej jedynej, która krzyczała tyle ile miała sił w płucach. Punkty wpadały raz nam, a raz drużynie przeciwnej. Minut było coraz mniej, a my cały czas remisowaliśmy. Trener darł się na nas cały czas, aż sam zacząłem się denerwować gdy dostrzegłem menadżera międzynarodowej drużyny, który mnie obserwował.
Zostało 30 sekund 40:39 pkt. Tym razem rzut był wart 3pkt. Ostatnia akcja, ostatnia szansa. Sekund był coraz mniej. Wszyscy krzyczeli. Nagle przy piłce znalazł się Tyler, który podał ją do Grooma, który potem podał ją do mnie. Szansa dla mnie i 10 sekund. Biegłem do kosza. Dwutakt, obrót i rzut. Nie raz to robiłem. Wzbiłem się. Ludzie krzyczeli. 5, 4, 3, 2, 1



Jak myślicie uda mu się? Co będzie dalej? Dowiecie się niedługo :)

Our History || Dylan O'Brien ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz