XLV

2K 111 16
                                    

Dylan's POV;

5,4,3,2,1 KOSZ!!!

Trafiłem.

Nagle rozbrzmiał gwizdek i wiwat wszystkich zebranych. Cała drużyna się na mnie rzuciła i zaczęła mną podrzucać. Cieszyłem się potwornie z wygranej. Sędzia do nas podszedł i wręczył nam puchar. Każdy był podekscytowany. Gdy chłopaki mnie opuścili najpierw pogratulował nam trener, a następnie podszedł do mnie menadżer drużyny międzynarodowej.

-Witaj Dylan - wyciągnął rękę witając się ze mną - Gratuluję zwycięstwa i widzimy się za dwa dni w Nowym Jorku na podpisaniu umowy - uśmiechnął się mężczyzna

-Dziękuję panu bardzo, na pewno przyjadę - odpowiedziałem

-Masz to? -zapytał zaciekawiony Tyler

-Jestem w drużynie - krzyknąłem ciesząc się z kumplem i resztą drużyny

-To jedziemy świętować!

-Yeaaaaa - okrzyknęli wszyscy chłopacy

Kate's POV;

Wygrali. A teraz idziemy świętować do domu Poseya, bo tam właśnie miała odbyć się zwycięska impreza. Dziewczyny już pojechały, a ja czekałam na Dylana, bo chciałam mu osobiście podziękować.
Chłopacy wychodzili po kolei z szatni, a Dylana nadal nie było. Postanowiłam wejść tam, ale usłyszałam rozmowę.

-Kiedy wyjeżdżasz? - usłyszałam i był to prawdopodobnie głos trenera

-Mam się pojawić w Nowym Jorku za dwa dni- odpowiedział Dylan - Podpiszę kontrakt i witaj świecie profesjonalnej koszykówki

-Będę musiał wybrać nowego kapitana drużyny - powiedział zasmucony trener - kogo ja wybiorę jak ciebie nie będzie

Słucham? Dylana nie będzie?! Miał wyjechać,ale myślałam że dopiero po zakończeniu semestru

-Wybiorę za trenera odpowiednią osobę. Na razie muszę się pożegnać ze wszystkimi i spakować się

Nie wierzę. On wyjeżdża. Jeszcze nie raczył mi powiedzieć

-Mam nadzieję że dobrze wybierzesz , a teraz leć bo ominie cię impreza - oznajmił trener

-Na pewno, do zobaczenia- powiedział, a ja szybko odskoczyła i wpadłam na woźnego z wózkiem powodując huk

-Nic ci nie jest - zapytał mężczyzna

-Wszystko ok- odpowiedziałam

-Co ty tu robisz ?-nagle zapytał Dylan wychodząc z szatni

-Chciałam ci pogratulować zwycięstwa- wymusiłam na sobie uśmiech

-Dziękuję bardzo- odpowiedział i chciał dać mi całusa w policzek, lecz ja się odsunęłam- Co jest?- zapytał zdziwiony

-Miałeś zamiar mi w ogóle powiedzieć- nie wytrzymała i wyrwałam się z jego uścisku

-O czym?

-Wyjeżdżasz, za dwa dni. Z pieprzone dwa dni -zaczęłam krzyczeć - Masz kontrakt, zaczniesz nowe życie. Beze mnie.

-Zamierzałem ci powiedzieć, ale

-Ale co, bałeś się, przecież to było oczywiste że wygrasz. Życzyłam ci przecież tego wiedziałam że wyjedziesz , ale tak szybko - nie wytrzymałam i nawet nie zauważyłam jak po moim polo zaczęły lecieć łzy

-Przecież będę przyjeżdżał nie zostawił bym cię, nie potrafiłbym o tobie zapomnieć.

-Jak chcesz utrzymać kontakt między nami , jak to jest odległość ponad 2000 mil. To nie jest realne, nie uda nam się

-Nie mów tak, wystarczy spróbować.

-Może ja nie chcę , może nie mam siły na związek na odległość, na widywanie ciebie w telewizji, gazecie na twitterze na przypadkowym poście na temat nowego członka drużyny koszykarski

-Co zamierzasz zrobić? Skończyć nasz związek. Po tym co razem przeszliśmy.

-A co w tym wypadku będzie lepsze, chyba to będzie najlepsza opcja

-Nigdy o tobie nie zapomnę- powiedział chcąc się przytulić na pożegnanie

-Ja będę musiała- odpowiedziałam i odeszłam zostawiając go

Przyjechała do domu, całą drogę ryczałam jak głupia. To będzie najlepsze rozwiązanie dla wszystkich, pocierpię i wszystko będzie ok. Międzyczasie zadzwoniłam do Tiny która nie była jeszcze pijana i poprosiła żeby przyjechała, nie fatygowałam Allison bo ona bawiła się razem z Tylerem.
W domu czekała na mnie mama, gdy mnie zobaczył była przerażona moim wyglądem. Ja cała rozmazana, twarz opuchnięta od płaczu. Mama mnie tylko przytuliła i wyjawiłam jej wszystko co się dziś stało.

-Dasz sobie radę, jesteś ślina- powtarzała

Nagle do domu wbiegła moja koleżanka. Od razu gdy mnie zobaczyła , wiedziała co się stało.

-Powiedział ci?- zapytała

-Przypadkiem się dowiedziałam- zaszlochałam

- Zrobię wam gorącą czekoladę- oznajmiła mama idąc do kuchni

-Jak go spotkam to się nie pozbiera!

-Nie będziesz miała okazji bo wyjeżdża

-Oj ja już go znajdę- powiedziała przytulając mnie

-Uwielbiam cię - zaśmiałm się przez łzy

Dylan's POV;

-Którego ty już pijesz? - zapytał mnie również pijany Tyler

-10, 12 nie liczę. Teraz to już nic się nie liczy, mogę się spić i nic nie będzie. Nie mam dla kogo być trzeźwy

-Owszem masz jeszcze ojca i dziadków, masz mnie swojego najlepszego kumpla

-Czas zacząć nowe życie - oznajmiłem wybijając kolejnego szota

Koniec.
Dodam epilog jeszcze, ale to koniec.
Rozwalcie ten rozdział gwiazdkami i komentarzami.

Our History || Dylan O'Brien ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz