- Hej córciu – przywitał mnie radosny głos mamy, która leżała z dokumentami na jednej z sof.
- Daj mi spokój – syknęłam na wpół płaczliwie. Zrzuciłam z nóg buty i prawie biegiem pokonałam schody. Usłyszałam tylko jak moja rodzicielka woła mnie po imieniu. Wleciałam na prawo do mojego pokoju. Cisnęłam torbą w stojącą cały czas na środku walizkę i wtuliłam się w ciepłą kołdrę. Zaczęłam trząść się spazmatycznie z niemym szlochem na ustach. Ze wszystkich sił próbowałam nie pozwolić ulecieć słonej wodzie zbierającej w moich zaczerwienionych gałkach ocznych.
- Mel? – cichy głos mamy dotarł do mojego umysłu. Serce przyśpieszyło swój bieg słysząc zdrobnienie, którego używała kiedy byłam w złym stanie. Spojrzałam na nią spod materiału pościeli.
- Co się stało? – Podeszła i kucnęła na podłodze przy łóżku. Pokręciłam głową zarzucając włosy na twarz.
- Zostaw mnie – szepnęłam odwracając się do niej tyłem. Delikatne kruche dłonie spoczęły na moich trzęsących się ramionach.
- Proszę. Mi możesz powiedzieć wszystko.
- Pokłóciłam się z Alison, jasne?! – krzyknęłam na nią błagając w myślach, żeby już sobie poszła. Nienawidziłam okazywać jakichkolwiek uczuć. Nawet własnej matce. Przybierałam na twarz maskę i szłam dumnie przed siebie zamiast wypłakiwać żale w kącie.
Moja rodzicielka bez słowa zabrała dłonie i wyszła z pokoju zamykając drzwi. Chwile mrugałam by pozbyć się nieprzyjemnego szczypania pod powiekami i podeszłam do okna. Usiadłam na parapecie wpatrując się w zasłonięte i szczelnie zamknięte okno przyjaciółki. Swoje otworzyłam na całą szerokość i wystawiłam poza nie nogi. Machałam gołymi stopami pozwalając by wiatr przyjemnie je muskał. W tym samym czasie powyrywałam kilka kartek i rozdarłam je na strzępy tworząc z nich kulki. Każda kulka miała napisane słowo „przepraszam". Wzięłam kilka kamyków i zamachnęłam się lekko, pierwszy z nich uderzył w okno z cichym hukiem. Po nim poleciało jeszcze kilka aż zobaczyłam ruch odsuwanych czarnych zasłonek. Zacisnęłam zęby z nadziei. Ujrzałam za nimi twarz Alison. Lekko się uśmiechnęłam starając się wyglądać przepraszająco i rzuciłam kartką. Drżącą ręką otworzyła na oścież swoje okno, a ja celując wrzuciłam do jej pokoju około pięć karteczek. Nie odzywając się do mnie podniosła je z podłogi i odwinęła papier. Przeczytała to jedno małe słowo i głośno westchnęła.
- Przepraszam – powiedziałam na tyle głośno by można mnie było usłyszeć nawet z podwórka. – Bardzo cię przepraszam.
- Jesteś totalną kretynką – moja przyjaciółka pokręciła głową, a po chwili pojawił się na jej twarzy nieśmiały uśmiech. – Ale ja też, bo kocham cię niemiłosiernie.
Wskoczyła na swój parapet i usiadła w tej samej pozie co ja. Nasze stopy stykały się, a my jak to typowe nastolatki pogrążyłyśmy się w rozmowie. Czas leciał, a my pozwoliłyśmy się pogrążyć w plotkach, rozmyślaniach, a nawet głupich żartach na temat niektórych osób ze szkoły.
- I co teraz? – spytała Alison, kiedy leżałyśmy jedna na drugiej na jej parapecie. Nasze głowy wystawione były poza framugi okna, a włosy spływały po ścianie domu. Już od jakiegoś czasu wpatrywałyśmy się w barwione na różowo niebo od zachodzącego słońca.
- A co ma być? – odpowiedziałam jej pytaniem. Nadal nie mogłam się pogodzić z wyjazdem. Od jakiejś godziny męczył mnie potworny stres objawiający się trzęsącymi dłońmi i przyśpieszonym oddechem.
- Rok to dużo – szepnęła machając stopą, która lekko uderzała moją
- Damy radę – pocieszyłam ją. – Przyjaźnimy się od tak dawna! Ten głupi rok na pewno tego nie zmieni! Zwłaszcza, że jak już mówiłam coś wykombinuję i na wiosnę na pewno wrócę. Albo nawet wcześniej.
CZYTASZ
Naucz mnie żyć✔️
Teen Fiction"Rozkapryszona, przemądrzała i czasem wręcz arogancka dziewczyna z miasta nie ma szans na przetrwanie na wsi." Znaczenie tych słów poznała siedemnastoletnia Melissa. Ma wszystko czego tylko mogłaby sobie wymarzyć. Popularna, podziwiana, rozchwytywan...