20. "Nie, to nie jest twoja torba! Zabieraj łapy!"

3.3K 148 3
                                    

- No to w drogę, drużyno! – krzyknął Brad i kopnął pedał gazu. Z lekkim szarpnięciem terenówka ruszyła i wyjechała ze szkolnego parkingu. Mimo iż z zewnątrz nie było tego widać, pojazd był naprawdę pojemny. W dużym bagażniku zmieściły się trzy namioty, nasze śpiwory i torby sportowe oraz koce i mała kuchenka turystyczna z naczyniami. W samochodzie mogło zmieścić się spokojnie siedem osób. Fotel kierowcy oraz pasażera, które zajął Brad i Carmen, dalej dwa fotele, gdzie siedziałam ja i Travis, a na końcu potrójne siedzisko zajęte przez Richa i Honey.

Brunet za kierownicą włączył nawigację. Na monitorku ukazała się strzałka i niebieska kreska zaznaczająca drogę, w dole widniał przybliżony czas podróży: 2 godziny bez korków.

- Po co ci GPS? – warknęła szatynka. – Nie umiesz jechać prosto?

- Uwierz mi, skarbie, nie chcesz się zgubić z tą hołotą. - Machnął na nas ręką.

- Ta hołota może rozkwasić ci łeb, jak dojedziemy. – Travis pchnął w zagłówek chłopaka. Zaśmiałam się i zostałam zmierzona morderczym wzrokiem naszego kierowcy.

- Patrz na drogę! – krzyknęła na niego Carmen. Uniósł rękę w geście obronnym, ale posłusznie nie odrywał wzroku od szosy.

- Powinniśmy zaśpiewać – zachichotała Honey. Odwróciłam się do niej i uniosłam brew.

- Naprawdę chcesz słuchać fałszu chłopaków? – jęknęłam, i oberwałam w ramię od Travisa.

- W przeciwieństwie do ciebie, ja umiem śpiewać. – Posłał mi łobuzerski uśmiech. Potargałam mu włosy i uśmiechnęłam się.

- Będziemy jechać dwie godziny. – Nie odpuszczała blondynka. – Musimy zabić jakoś czas.

- Mam pomysł! – Rich złapał za siedzenie Travisa i wychylił się do nas z głupkowatym uśmieszkiem. – Zagrajmy w zgadnij co widzę.

- Zachowujecie się jak dzieci – stęknęła Carmen, ale kiedy lekko się odwróciła dostrzegłam nikły uśmieszek zadowolenia.

- Ja zacznę. – Poderwał się Travis i wyjrzał przez szybę auta. – To co widzę... Jest jasne... Piaszczyste i... wielkie.

Pochyliłam się do czarnowłosego, by lepiej widzieć z jego perspektywy. Wyjechaliśmy już z miasta i jechaliśmy jedną jedyną długą drogą, a po bokach mieliśmy jedynie pola zarzucone liśćmi i snopkami siana. Skrzywiłam się.

- Chodzi ci o pole? – zapytał Rich, a Travis mu zaklaskał.

- Brawo, sokole oko – zażartował. – Teraz ty.

Stęknęłam, ale wszyscy najwyraźniej to zignorowali.

- To co widzę – zaczął blondyn. – Jest walcem... jest jasne...

- Snopek siana! – wrzasnęła Honey popychając Richa. Obrzucił ją oburzonym wzrokiem.

- Jeszcze nie skończyłem – syknął i przewrócił oczami w lekkim uśmieszkiem.

- To co? – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Zgadłam. Teraz ja.

- To będzie dłuuuga droga – westchnęła Carmen i oparła głowę o szybę.

Taa, przytaknęłam w myślach, bardzo długa.

***

Minęliśmy drewniany znak „Witamy w Yellowstone, na polu biwakowym Bridge Bay!" i zjechaliśmy w zalesioną drogę. Wyjechaliśmy na parking przy pomostach nad jeziorem i skręciliśmy w prawo. Kręte drogi prowadziły do stanowisk, gdzie porozkładane były namioty lub przyczepy kampingowe.

Naucz mnie żyć✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz