- Gdzie to znalazłaś? – Ciotka wstała z kanapy, ale nie podeszła do mnie. John schował twarz w dłonie i przejechał nimi po włosach. Czułam się jak gejzer, który zaraz wybuchnie i rozsadzi wszystko wokół.
- Zadałam pytanie! Co to znaczy?! – krzyczałam jak opętana, a łzy wściekłości spływały mi po policzkach.
- Schowaliśmy to...
- W pamiętniku ojca! Wiem – przerwałam wujkowi, który również wstał z sofy. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Czułam się taka bezsilna.
- Lissa, porozmawiajmy o tym – zaczął łagodnie John unosząc w górę dłonie, jakbym była jakimś niebezpiecznym drapieżnikiem. I tak się czułam. Jakbym mogła rozwalić cały ten dom.
- Rozmawiamy! Jak mogliście to schować?! Czy mama w ogóle wie, że to ukryliście? – Trzęsłam się, a krew buzowała mi w żyłach niczym woda w czajniku.
- To był jej pomysł – szepnęła Kylee smutno. Spojrzałam na nią szeroko otwierając oczy, moja szczęka opadła w dół.
- Co? – Zatrzęsłam się od szlochu. – Dlaczego?! Dlaczego to zrobiła?! Dlaczego to przede mną chowaliście?! To właściwie moja własność!
- Po prostu chciała...
- Nie! – krzyknęłam. – Nie chcę tego słuchać.
Mając ich głęboko w poważaniu wbiegłam na górę do pokoju i chwyciłam torbę. Wrzuciłam do niej telefon i kopertę z listem. Wyjrzałam na korytarz. Nie przyszli za mną. Spojrzałam w dół schodów. Nie było ich w salonie, głosy niosły się z kuchni.
- Powinniśmy jej powiedzieć. – Kylee płakała. Prychnęłam. To ja tu jestem pokrzywdzona. Cicho zeszłam po schodach i minęłam kuchnie szerokim łukiem.
- Christina nie chciała, żeby Lissa się dowiedziała.
Ups. Nie wyszło. Chwyciłam kluczyki do furgonetki i bez szmeru wyszłam na zewnątrz. Wsiadłam do auta nie wiedząc nawet co zrobić. Muszę się komuś wygadać. Komuś kto zachowa zimną krew i wszystko mi wytłumaczy. Ruszyłam drogą, wiedząc już, gdzie zmierzam.
***
- Jest Carmen? – zapytałam, kiedy drzwi otworzyła mi Stacy. Spojrzała zaciekawiona na moją czerwoną i zapłakaną twarz. Pogłaskała mnie po ręce.
- Wszystko w porządku? – zapytała. Pokiwałam głową, cudem tamując łzy.
- Jest Carmen? – Mój głos brzmiał słabiej, gdy ponowiłam pytanie.
- U siebie...
Minęłam dziewczynkę, nie dając jej skończyć. Dostałam odpowiedź. Otworzyłam ciemne drzwi i weszłam do zielonego pokoju dziewczyny. Robiła coś na komputerze i podniosła na mnie wzrok. Widząc mój stan odrzuciła laptop i podbiegła do mnie. Zatrzasnęła za mną drzwi i otarła mi twarz z łez.
- Powiedział ci? – zapytała. Zatrzymałam się w pół ruchu. Przekrzywiłam głowę i zmarszczyłam czoło.
- Kto?
- Oh. – Dziewczyna wydała się zaskoczona, ale troska wróciła po krótkiej chwili. – Co się stało?
Zignorowałam jej wcześniejsze pytanie i opowiedziałam jak znalazłam list do mnie od ojca.
- Co tam jest? – zapytała. Podałam jej kartkę. Nie chciałam na to patrzeć. Nie teraz
- Droga Melisso... - ucięła, ale kiwnęłam głową, że może kontynuować. – Od dawna zbieram się by to napisać. Wiem, że każde zawody to ryzyko wypadku lub co gorsza śmierci. To list pożegnalny. Zapewne teraz już nie żyję, więc zacznę od tego, żebyś nie płakała. Jesteś za młoda, żeby tracić czas na płacz. Może zacznę od początku. Przygotowałem testament. Tak wiem, taki młody człowiek, a już myśli o spadku, ale jak już wspomniałem nigdy nic nie wiadomo. Lissa, córeczko, dostajesz ranczo Shadow i mój dom w Venturze. Są twoje. Ty zdecydujesz, gdzie chcesz żyć. Wszystko co moje jest teraz twoje.
CZYTASZ
Naucz mnie żyć✔️
Teen Fiction"Rozkapryszona, przemądrzała i czasem wręcz arogancka dziewczyna z miasta nie ma szans na przetrwanie na wsi." Znaczenie tych słów poznała siedemnastoletnia Melissa. Ma wszystko czego tylko mogłaby sobie wymarzyć. Popularna, podziwiana, rozchwytywan...