- Ja lecę. Widzimy się jutro – pomachała nam Honey, wybiegając z busa. Mieszkała bliżej miasta, a jej rodzina nie prowadziła żadnego gospodarstwa. Większość osób zamieszkiwało kamienice w mieście lub domki jednorodzinne. Rancza były nieliczne i można było zbić na nich niezłą kasę.
Zostałam sama z Travisem, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy cały czas mi się przyglądał.
- Coś ci nie pasuje? – spytałam w końcu, mierząc go wzrokiem. Pokręcił głową, lekko się krzywiąc i zjeżdżając po mnie wzrokiem. Odwróciłam głowę czując jak ciągle wierci mnie spojrzeniem. Kiedy wysiedliśmy i kierowaliśmy się w stronę domu chłopak w końcu się odezwał.
- Chodź – skręcił w stronę wejścia do stajni.
- Nie dzięki, wolę... - urwałam, kiedy złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą z siłą, która nie znosiła sprzeciwu. Weszliśmy i przywitaliśmy się z kilkoma starszymi pracownikami. Pomieszczenie było dość spore. Tuż przy wejściu było pełno półek ze sprzętem, a w prawej ścianie były drzwi z metalową plakietką „biuro". Dalej były boksy zajmujące najwięcej miejsca. Zostawiłam torbę na jednej z drewnianych ławek przy siodłach i ruszyłam za Travisem do jednego z boksów.
- Najmłodsi pracownicy mają przydzieloną opiekę nad wybranym przez twojego wujka koniem. W między czasie zajmują się też doprowadzaniem do porządku sprzętu. Ja zajmuje się Erisem, którego już poznałaś – poklepał siwego ogiera po pysku. Ten machnął głową i dokończył przeżuwać siano. Travis otworzył czerwoną drewnianą bramkę i wszedł do boksu zaczynając czesać swojego podopiecznego. Wyglądał jak dziecko, które dostało zabawkę. W te kilka sekund zmienił swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni.
- Masz okres? – zapytałam, patrząc jak uśmiecha się do konia. Spojrzał na mnie wymownie i zerknął pod siebie.
- A czy wykrwawiam się przed tobą? – znów przeniósł spojrzenie na mnie. Oparłam się dłońmi na biodrach i uśmiechnęłam się gorzko.
- Nie – syknęłam. – A szkoda... Ale masz zmiany humoru jak dziewczyna podczas okresu.
- Albo jak kobieta w ciąży – mrugnął do mnie nonszalancko.
- Sugerujesz, że jesteś w ciąży? – podniosłam jedną brew. Odsłonił swoje zęby w krzywym uśmieszku i kontynuował czyszczenie konia. Przewróciłam oczami. Dupek. Skorzystałam z jego chwili nieuwagi kiedy szeptał coś do zwierzęcia i skierowałam się po swoją torbę. Założyłam ją na ramię i już miałam wychodzić, kiedy Richard, przyjaciel wujka, wyszedł z biura. Uśmiechnął się do mnie, ale ja patrzyłam na coś innego. Przez małą chwilę, kiedy drzwi były otwarte dostrzegłam błysk odbijającego się słońca i zdjęcie.
Zaczekałam aż mężczyzna zniknie mi z pola widzenia i sprawdziłam czy nikt mnie nie widzi. Przez chwilę walczyłam z własnymi myślami. Przecież to nic takiego. Jestem tu jakby kolejną właścicielką. To nie będzie nawet włamanie. Po prostu wejdę i obejrzę co jest w środku.
Cicho wślizgnęłam się do środka zamykając drzwi. Położyłam torbę na skórzanym czarnym fotelu przy biurku, na którym walały się papiery. Podeszłam do najbliższego regału. Trzy najniższe półki zajmowały segregatory z podpisanymi datami. Na wyższych półkach stały złote puchary z podobizną koni na czubku oraz przeróżne zdjęcia. Wychwyciłam, że znajduję się na nich mój ojciec. Na jednych jest sam, na innych z przyjaciółmi lub rodziną, a na jeszcze innych z końmi. Każde miało wypisany rok. Ominęłam je wzrokiem nie chcąc patrzeć na radosną twarz taty.
Wzięłam do ręki pierwszy puchar i przeczytałam napis na plakietce. „Lucasowi Overton za zajęcie I miejsca w konkursie skoków konnych z szybkości w klasie C". Reszta też była z pierwszego miejsca. Znalazłam też kilka z drugiego i chyba tylko trzy czy cztery z trzeciego. Pierwszych miejsc była znaczna przewaga. Kolorowe rozety zwisały z regałów i zdobiły półki. Jedna dość duża przyciągnęła moją uwagę. Czerwono złote wstęgi aż wołały „dotknij mnie!". Na wstędze, która miała oplatać szyję, zapewne konia (sądząc po rozmiarze) widniał napis „Dla Shadow, najszybszego ogiera w XX zawodach skoków na szybkość w klasie CC."
CZYTASZ
Naucz mnie żyć✔️
Jugendliteratur"Rozkapryszona, przemądrzała i czasem wręcz arogancka dziewczyna z miasta nie ma szans na przetrwanie na wsi." Znaczenie tych słów poznała siedemnastoletnia Melissa. Ma wszystko czego tylko mogłaby sobie wymarzyć. Popularna, podziwiana, rozchwytywan...