11. "Jest w ciebie wpatrzony jak szczenię"

3.6K 168 4
                                    

- Ja z przodu! – wydarła się Honey, kiedy podeszłyśmy do czarnego kabrioletu Carmen. Nawet nie otwierając drzwi, wskoczyła do środka i usadowiła się na fotelu pasażera.

- Nie pobrudź mi foteli – warknęła do mnie szatynka, podchodząc do auta.

- To będzie trudne – fuknęłam i usiadłam z tyłu.

Wyjechałyśmy na ulicę i ruszyłyśmy przez miasto w stronę centrum, gdzie znajdowało się wielkie centrum handlowe. Dobra, może nie są tak bardzo zacofani, przyznałam w myślach. Blond włosy Honey rozwiewały się na wszystkie strony, tworząc istny huragan. Po chwili jej błękitne oczy spoczęły na mnie.

- Więc twój chłopak, tak...? – pokiwałam głową nie pewna o co jej chodzi. – Idzie sobie na imprezę? Z jakąś laską?

Przeniosła spojrzenia na Carmen która wpatrywała się w ciszy w drogę.

- Bo wiesz Rich Lake, wiesz który? – kiwnęłam głową. Miałam z tym chłopakiem biologię i geografię. I spostrzegłam, że Rich to chłopak, który próbuje flirtować z Honey.

- No wiesz, on robi jutro imprezę – powiedziała, patrząc na reakcję szatynki. Carmen ścisnęła mocniej kierownicę i spojrzała gniewnie na blondynkę. Ta tylko wzruszyła ramionami i posłała jej błagalne spojrzenie, po czym znów zerknęła na mnie.

- I powiedział, że zaprasza wszystkich, którzy chcą wpaść – dokończyła z uśmiechem. – Jego starzy mają kupę forsy, a jego chata wygląda jak jakaś forteca. I tak sobie pomyślałam, że skoro ten twój chłopak sobie chodzi na imprezki to ty też powinnaś mieć jakąś rozrywkę.

Uśmiechnęłam się do niej, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo nasz kierowca wtrącił się pierwszy.

- Mamy jutro z Lissą projekt, prawda? – zerknęła na mnie w lusterku. Pochwyciłam jej spojrzenie, mrużąc oczy. Znałam ten wzrok. Mówił mi, żebym się zamknęła i przytakiwała. Nie zamierzałam dać jej na sobą władzy. Już chciałam się zgodzić, gdy blondynka zaczęła atakować słowami Carmen.

- Cały dzień? – zapytała retorycznie Hon. – Daj spokój Carmen. Będziecie razem to akurat jak skończycie to wpadniecie do Richa. Zaczyna się bodajże o dziewiętnastej.

Szatynka westchnęła rozdrażniona.

- Zobaczymy – syknęła, zjeżdżając na parking przed centrum handlowym.

***

Obładowane siatami usiadłyśmy na skórzanych kanapach w jednej kafejce. Zamówiłyśmy sobie po mrożonej kawie i jak zwykle Honey zaczęła trajkotać. Zerknęłam dyskretnie na Carmen, która śmiała się z czegoś co powiedziała blondynka. Spędziłyśmy razem z jakieś dwie godziny w przeróżnych sklepach i muszę przyznać, że nie było tak źle. Brr... Aż się wzdrygnęłam. Carmen wybrała mi nawet kilka fajnych ciuchów, nie licząc faktu, że rzucała również głupimi tekstami w moim kierunku. Obserwowałam ją cały czas, ale nadal nie mam pojęcia co jej się stało, że była dla mnie dość miła. Zakupy zmieniają ludzi. Może musiała się gdzieś nieźle walnąć?

- Trzy kawy mrożone – powiedziała kelnerka i postawiła przed nami trzy duże szklanki, gdzie górowała bita śmietana.

- Jak skończymy, mam dla was niespodziankę – uśmiechnęła się Carmen. Honey poderwała głowę, a, że w zębach cały czas trzymała słomkę, bita śmietana wraz z kropelkami kawy wystrzeliła prosto we mnie i szatynkę.

Podskoczyłam, waląc dłonią w stół i lekko jęknęłam.

- Hon! – stęknęła szatynka, wycierając z policzka pocisk blondynki. Dziewczyna tylko zatrzęsła się i zaniosła słodkim dziewczęcym śmiechem. Skrzywiłam się, widząc, że bita śmietana utkwiła w moich włosach i rzęsach, a w końcu nie wytrzymałam i dołączyłam do histerycznego śmiechu Honey.

Naucz mnie żyć✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz