Dwa miesiące minęły nie wiadomo, gdzie. Liście opadły z drzew, a trawa straciła swój kolor. Musiałam przyzwyczaić się do noszenia cieplejszych rzeczy z powody zimnych wiatrów i szalejącego deszczu. Listopad zapowiadał się bardzo męcząco.
Kolejna huczna impreza szykowała się na moją osiemnastkę. Honey urządziła swoją w wynajętej hali balowej. Rozwieszałyśmy razem girlandy oraz balony. Kupiłam przyjaciółce beżową skórzaną torebkę, którą wypatrzyła sobie, jak byłyśmy na zakupach. Nie mogła się nią nacieszyć, a ja czułam się uradowana z jej szczęścia.
Travis również przygotował wielkie przyjęcie, lecz nie w wynajętej sali, ale u niego w domu. Kupiłam czarnowłosemu nowy kask. Również czarny i lśniący jak motor i sama, męcząc się niemiłosiernie przez kilka dni, namalowałam na boku białą podkowę, która widniała też na pojeździe.
Nie zostaliśmy oficjalną parą, ale czułam jak coś kiełkowało między nami. Chciałam pielęgnować to i oglądać jak rośnie, owijając nas wokół. Każdy dzień spędzony z nim był cudowny, a wolny czas spędzony na wzgórzu jak dożywotnie wakacje.
Swoją imprezę zaplanowałam na sobotę. Razem z Honey przygotowałam zaproszenia i poroznosiłam je po szkole. Uznałam, że jak szaleć to szaleć. Zaproszony został prawie cały mój rocznik z Summit High School. Na piątek zaprosiłam dziadków z Jackson, których nie widziałam jakieś osiem lat. Swoją obecność potwierdzili również rodzice moje zmarłego taty, z którymi miałam kontakt w Venturze. Zadzwoniłam też do mamy, która powiedziała, że jej obecność jest przecież obowiązkowa. Ciocia z wujkiem powiedzieli, że zaprosili również gości niespodziankę. Bałam się kogo mogą ściągnąć, ale okazało się, że była to siostra cioci Kylee razem z mężem i dziesięcioletnią dziewczynką Michelle.
Razem z Kylee upiekłyśmy ciasto i przygotowałyśmy obiad na piątkowy wieczór. Dostałam kilka śmiesznych gadżetów na prezenty i przesiedzieliśmy w rodzinnym gronie całą noc. Dziadkowie, których nie widziałam od lat byli zafascynowani jak wyrosłam. Mimo moich sprzeciwów napchali mi po kieszeniach zielonych banknotów.
Siostra ciotki okazała się wspaniałą kobietą. Była trochę młodsza od Kylee, ale były bardzo do siebie podobne. Te same ciemne blond włosy i brązowe oczy. Michelle również była urocza, ale urodę odziedziczyła po ojcu. Czarne długie włosy i zielone oczy. Była przepiękną dziewczyneczką i zakolegowałyśmy się dość szybko. Powiedziała, że na pewno będzie pisać.
Następnego dnia dziadkowie mieli samolot o szóstej, a mama zdecydowała, że skoro przyjechała samochodem tak też wróci. Reszta gości wyjechała wczoraj w nocy.
Godzinę po mojej mamie wyjechali Kylee i John do rodziców ciotki, abym mogła się cieszyć pustym domem na przyjęcie. Rozłożyliśmy ogromny biały namiot na padoku, przypominający pawilon, gdzie ustawiliśmy stoły z cateringiem i stereo. Miała się rozpocząć impreza, którą zapamiętam na długo.
***
Zdążyłam się wykąpać po wyjeździe wujostwa i do domu wparowała mi Honey, w brokatowej sukience i czarnych szpilkach. W rękach trzymała wielkie pudło owinięte różową wstęgą.
- Najlepszego Lissa! – wrzasnęła i rzuciła mi się na szyję, upuszczając tym samym prezent. Zaśmiałam się i okręciłam blondynkę wokół własnej osi.
Bez słowa podniosła pudełko i wcisnęła mi je w ręce. Przekrzywiłam wieko. Honey przejawiała wiele pomysłów na prezent i byłam w stanie uwierzyć, że zaraz wyskoczy na mnie jakiś potwór. Uchyliłam niepewnie wieko i zobaczyłam zwiewną zieloną sukienkę.
- Przymierz - powiedziała zafascynowana i wepchnęła mi kreację w ręce. Obejrzałam się w niej w lustrze i jednym słowem odebrało mi dech. Sukienka była bez ramiączek i z przodu kończyła się nad kolanami, a z tyłu zakrywała łydki. Odkręciłam się, a sukienka zafalowała i uniosła się do góry od powiewu wiatru.
CZYTASZ
Naucz mnie żyć✔️
Novela Juvenil"Rozkapryszona, przemądrzała i czasem wręcz arogancka dziewczyna z miasta nie ma szans na przetrwanie na wsi." Znaczenie tych słów poznała siedemnastoletnia Melissa. Ma wszystko czego tylko mogłaby sobie wymarzyć. Popularna, podziwiana, rozchwytywan...