#38

663 42 8
                                    

Zespół z załącznika ostatnio u mnie dużo zmienia. Piosenka jest piękna. Zapraszam do rozdziału.

Obudziłam się przywiązana do krzesła, a na przeciwko mnie siedział wygodnie mój tata czytając gazetę. Przecież mój ojciec nie żyje. To musi być ktoś do niego bardzo podobny.

-Kim jesteś?-zapytałam, czując suchość w gardle.

-Luna jak możesz mnie nie poznawać? Znasz mnie od dawna.

-Mój ojciec nie żyje. Został zabity dziesięć lat temu przez łowcę. Nie możesz być moim ojcem.

-No popatrz. Ja jestem twoim ojcem z krwi i kości. Ja nie umarłem. Nie wiem kto ci takich bzdur nagadał.

-To dlaczego przez tyle lat nie wróciłeś do domu? Dlaczego nie chciałeś się spotkać ze mną czy mamą?

-Wróciłem, lecz twoja matka mnie wyrzuciła. Chciałem się z tobą spotkać, ale Gou zabroniła mi się zbliżać do ciebie. Musiałam w takim razie powiedzieć ci, że nie żyje, abyś mnie nie szukała.

-Rozwiążesz mnie?

-Po co? Przecież miałaś nikogo nie krzywdzić z ludzi.

-O co ci chodzi?

-O Hanę. Zmieniłaś ją w wampira.

-Sama chciała, kto jak kto, ale ty powienieneś mi wierzyć a nie tej...

-Nawet nie kończ. A ten człowiek, którego zabiłaś?

-Ten łowca?

-Tak.

-Dał mi uciec, ja tylko chciałam się odwdzięczyć za stosowanie tortur na mnie.

-Jakich tortur? O czym ty mówisz?

-No widzisz. Zdziwiłam cię? Sharpen miał idealne imię do tego co robił. Wątpię, abym była pierwsza, którą torturował poprzez cięcie skóry czy biczowanie.

-Luna o czym ty mówisz? Przecież on nic ci nie robił.

-Tak ci powiedział, aby nie wylecieć? Miał dowiedzieć się bez przemocy? Nie udało mu się. Ani wyciągnąć informacji za dużo ani nie uzywać przemocy.

-Ja pierdole. Co za chuj z niego.

-Bogate słownictwo tatusiu. Rozwiąż mnie. Tym razem nie ucieknę.

Tata-John-podszedł do mnie, aby rozwiązać mnie. Rozmasowywałam nadgarstki, gdy John poszedł po coś. Po chwili wrócił mając w dłoni pistolet.

-Na co ci to?-zapytałam.

-Tak dla pewności, że mnie nie zabijesz.

-Ciebie? Nigdy.

Usłyszałam kroki kogoś jeszcze. Szedł za moimi plecami.

-Nie bój się. Nic ci się nie stanie.

W tym momencie osoba za mną wbiła mi sztylet w bok, niewiele poniżej żeber. Ten człowiek jest facetem.

-Teraz ja się z tobą zabawię.

-Naprawdę tato? Ja ci ufałam a ty okazałeś się być chujem, który chce zabić własną córkę. A w listach to taki kochany tatuś z ciebie. Dobrze, że poznałam prawdę.

-W listach? Ty je czytasz? Pisałem to z piętnaście lat temu.

-Przecież jesteś jasnowidzem i przewidziałeś te wszystkie wydarzenia. Nawet przeprowadzkę.

-Poprosiłem w odpowiednim momencie Mamoru, abyś wraz z mamą przeprowadziła się. Wszystkie przeczytałaś?

-Nie. Jeszcze.

-No i dobrze. Inaczej wiedziałabyś, że wylądujesz tu ze mną, abym mógł się zabawić tobą. Wiele lat nic nie robiłem i byłem grzecznym tatą.

Poczułam kolejny sztylet wbity w moje ciało. Tym razem w drugi bok, też pod żebrami. Nie wydałam żadnego dźwięku, nie dam mu tej satysfakcji, że coś mnie zabolało. Niech wie, że mnie nie jest łatwo pokonać czy złamać. Facet za mną wbił mi kolejne dwa sztylety jeden po drugim, po jednym w każdej łydce, dzięki czemu łydki miałam przekute na wylot.

Sama nie wiem czemu nie podniosę się i nie ucieknę czy czegoś im nie zrobię.

-Jeśli spróbujesz uciec lub coś to wiedz, że Rei, który tu będzie za chwilkę zginie. Masz wybór-powiedział mój ojciec.

Wprowadził Reia, który miał zawiązane oczy. W moich oczach pojawiły się łzy. John posadził chłopaka na przeciwko mnie, przywiązał go, zdjął mu opaskę i przyłożył pistolet do głowy.

-Luna mną się nie przejmuj. To ty jesteś najważniejsza. Ja nie chcę aby coś ci się stało. Ja nie mogę patrzeć jak ci krzywdę robią. To ty masz żyć. Ja nie muszę-powiedział Rei. Zauważyłam, że ma łzy w oczach.

-Ten chuj nie zabije mi ciebie.

-Wyrażaj się o ojcu-powiedział facet z tyłu i wbił mi sztylet między żebra.

-Płuc miałeś nie przebijać!-krzyknął John.

-Nie przebiłem. Spokojnie.

-Luna widzę, że ty nie pokażesz iż coś cię boli. Ja ci pomogę.

Mój ojciec strzelił do Reia. Jego ciało bezwładnie spadło na podłogę. Obok głowy pojawiła się kałuża krwi, która ciągle się powiększa. Chłopak ma zamknięte oczy. Już nigdy nie zobaczę tych pięknych oczu, nie usłyszę jego głosu.

Po moich policzkach popłynęły łzy. Chciałam wstać i podejść do martwego już Reia, lecz facet za mną powstrzymał mnie wbijajać mi sztylet w ramię.

-Spójrz na mnie-powiedział ten potwór. Spojrzałam na tego człowieka.-Boli?

-O co pytasz?

-O tego na podłodze.

-Może.

-A ciało?

-Nie-skłamałam. Boli jak cholera. Nawet nie wiem ile mam sztyletów wbitych bo facet dołożył kilka. Strata Reia boli bardziej.

-Miałeś go nie zabijać.

-Sam wystrzelił.Może chcesz dołączyć do niego?

John podszedł do mnie wycelowując pistolet w moją głowę.

👽👽👽
Wiem, że teraz chcecie mnie zabić, ale mam argument. Jeśli mnie zabijcie to nie dowiecie się co dalej się wydarzy. Postaram się dodać jak najszybciej kolejny rozdział. Który będzie już po nowym roku.
Mam nadzieję, że się podoba, bo ja sama jestem z niego zadowolona.

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz