Siedziałam wraz z Soneą przy kominku, gdy nagle usłyszałyśmy głośne trzaśnięcie. Drzwi z hukiem się zamknęły. Momentalnie odwróciłyśmy się i spojrzałyśmy w tamtym kierunku. Derek i Akkarin właśnie wchodzili do domu. Wstałam, dygnęłam przed Alfą, a później zarzuciłam ręce na szyję Dereka, posyłając nad jego ramieniem spojrzenie Sonei, w którym kryła się widoczna prośba, aby na razie nic nie mówiła Akkarinowi.
— Nie martw się — powiedziała, po czym wyszła z Alfą z pokoju, a Derek zerknął na mnie pytającym wzrokiem.
— Chciałabym ci o czymś powiedzieć — zaczęłam.
— W takim razie zamieniam się w słuch.
— Może lepiej będzie, jeśli usiądziemy — zaproponowałam i usadowiłam się na kanapie.
— O co chodzi, Brit? — W jego głosie krył się niepokój. — Coś się stało?
— Postanowiłam, że w kwietniu dołączę do obozu szkoleniowego — stwierdziłam. — Oczywiście, jeśli starszyzna się zgodzi.
Obdarzył mnie takim spojrzeniem, jak gdyby twierdził, że jestem niezrównoważona psychicznie.
— Powiedz coś — poprosiłam.
— A co chciałabyś usłyszeć? — Jego głos był wręcz przepełniony sarkazmem. — Że to fatalny pomysł i że nie masz nawet najmniejszych szans na to, żeby tam przetrwać? Jesteś za młoda, Brithany, i zbyt słaba. Wiem, że i tak nie odwiodę cię od tego pomysłu, więc pozostaje mi tylko modlić się do przodków, żeby odrzucili twoją prośbę. Uwierz, nawet nam, facetom, trudno jest się zaaklimatyzować, a co dopiero tobie.
Zrobiło mi się przykro, ale postanowiłam, że nie będę więcej płakać. Nie miałam takiego zamiaru.
— Chcesz rozpocząć obóz bez wcześniejszego przeszkolenia — kontynuował. — W dodatku dwa lata wcześniej!
Przytulił mnie. Siedziałam, będąc w jego uścisku i próbując zamaskować smutek. W końcu, kiedy stwierdziłam, że jestem w miarę spokojna, powiedziałam:
— Wiem, że tego nie pochwalasz, ale już zdecydowałam. Rano wybiorę się do starszyzny.
***
Stałam przed wysokim budynkiem w centrum Wilczego Szańca.
— Dasz radę — powtarzałam sobie pod nosem. — Nazywasz się Brithany Keyla Williams, jesteś córką Reya Williamsa. Bety watahy.
Nerwowo tupałam, przygryzając wargę.
— I gadasz sama do siebie — dodałam na zakończenie.
W końcu ruszyłam, zrobiłam kilka kroków, od razu kierując się w stronę głównego pomieszczenia. Po kilku minutach oczekiwania, rada zaprosiła mnie do środka.
— Z jakimi sprawami do nas przybywasz? — spytał Alfa Akkarin.
Obecnie rada składała się z ojca Akkarina – Marcusa, jego brata, czyli Albusa, i Harry'ego – brata Akkarina, jednocześnie jednego z najstarszych wilków w naszym stadzie. Oczywiście należał również do nich Akkarin, a w przyszłości miał dołączyć także Daniel.
— Ja, ja... — jąkałam się.
— Nie bój się, Brithany — powiedział Harry, a jego kojący głos naprawdę mnie uspokoił.
— Dziękuję. Chodzi o to, że chciałabym rozpocząć szkolenie — oznajmiłam, na co większość rady, nie licząc Marcusa, zareagowała wytrzeszczeniem oczu i otworzeniem ust. Wyglądali komicznie, nie ma co.
CZYTASZ
Mój wilczek
Loup-garouBrithany to zwykła czternastoletnia dziewczyna... No dobra może nie taka zwykła. Jest Wilkołakiem. Mieszka w Wilczym Szańcu razem z bratem i rodzicami. Pewnego dnia w jej życiu dochodzi do tragedii po której dziewczyna wyjeżdża. Czy Brithany pod...