25. Co to za kur... dziewczyna?

5.2K 250 99
                                    

Komentujcie i gwiazdkujcie.

W sumie więcej komentujcie niż gwiazdkujcie, bo kocham czytać wasze komentarze <3

Rozdział dedykuje osobie dzięki której odkryłam Wattpada. Pewnie gdyby nie on to siedziałabym teraz nad kolejnymi nudnymi robótkami i nie poznała takich wspaniałych ludzi jakich tutaj znalazłam. leewy1201 Dziękuję <3 <3 <3

- Kto to jest Olivia? - Spytałam niby obojętnie, ale zagotowało się we mnie. Słyszałam jakim tonem wypowiedział jej imię. Jakby z lekką obawą, ale i tęsknotą.

To nikt ważny. - Odpowiedział prawie natychmiast Daniel. Czułam, że był lekko zdenerwowany.

- Ok. - Powiedziałam obojętnie i wyswobodziłam się z jego uścisku. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok pomarańczowy. Nalałam sobie w szklankę i schowałam z powrotem do lodówki.

- Ok? Tylko tyle? Nie będziesz mnie pytać kim ona jest?

- Po co? I tak mi nie powiesz. Nie będę się denerwowała, bo ci ufam. Chyba, że coś ukrywasz? - Spojrzałam na niego pijąc sok. Chociaż na zewnątrz nie okazywałam wiele uczuć to  środku wrzałam. Miałam ochotę wypytać go o każdy najmniejszy szczegół związany z tą całą Olivią.

- Nie, nie. Nic nie ukrywam. - Powiedział lekko się jąkając. Uśmiechnęłam się i usiadłam z powrotem przy stole. Zdezorientowany Daniel patrzył na mnie jeszcze kilka sekund, aż w końcu sam zajął miejsce obok mnie. Złapał mnie za rękę i lekko ścisnął. Spojrzałam na Akkarina, który widocznie miał z czegoś niezły ubaw. Daniel też to zauważył.

- Co cię tak śmieszy ojcze? - Spytał Daniel.

- Kiedy kobieta mówi ci, że ci ufa to albo zna prawdę na ten temat i nie chce robić awantury albo jeszcze jej nie zna, ale jeżeli sam jej tego nie powiesz to poruszy niebo i ziemię by się dowiedzieć, a wtedy nie chciał bym być w twojej skórze. - Powiedział i wybuchnął śmiechem. 

- Przesadzasz. - Powiedział i spojrzał na mnie i na swoją matkę. - Prawda?

- Ja bym nie chciała tego sprawdzać. - Powiedziała Sonea z uśmiechem i wstała od stołu. - Wieczorem jest kolacja w domu watahy. Punkt godzina dwudziesta. Nie toleruję spóźnień. 

- Obiecuję, że się nie spóźnię. - Powiedziałam ze śmiechem. Sonea i Akkarin opuścili kuchnię, a ja stałam teraz oparta o blat i przypatrywałam się Danielowi. Był wysoki, a jego kości policzkowe podkreślały jego charakter. Zielone oczy kontrastowały z prawie czarnymi włosami i opaloną cerą.

- Dlaczego tak mi się przypatrujesz? - powiedział tuż przy moim uchu.

- Po prostu chcę dobrze zapamiętać każdy szczegół w twoim wyglądzie.

- Po co ci to?

- Żebym mogła rozpoznać cię zawsze i wszędzie. - Powiedziałam i nastała cisza. Nie była ona niezręczna, bynajmniej była kojąca. Przerwał ją dopiero głos Daniela.

- Chciałbym cię gdzieś zabrać. Idź się przebrać w coś wygodnego. Czekam na patio. - Powiedział i wyszedł. Poszłam do swojego, a właściwie naszego pokoju i założyłam wygodne, ale luźne dresy i luźną koszulkę na ramiączka. Do tego moja ulubiona narzutka i adidasy. Wyszłam z pokoju w momencie, kiedy dostałam sms'a. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam wiadomości.

Od Braciszek ^.^ :

Chcę ci dzisiaj kogoś przedstawić. :D :D

Przy kolacji. Nie spóźnij się.

Mój wilczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz