32. Kim on właściwie jest?

3.9K 198 13
                                    

Serdecznie zapraszam od 25 lipca do głosowania na moje opowiadanie w konkursie "Skrzydlate słowa" :D :D

„Upadek jest nieunikniony" – pomyślałam. Dostrzegłam jeszcze tylko włosy o jasnym kolorze, które po chwili jednak zniknęły. Bałam się, aż zamknęłam oczy ze strachu, lecz po chwili z powrotem musiałam je otworzyć. Powoli i niepewnie, najpierw lewe, a potem prawe. Nic się nie stało, a przynajmniej nie to, co miało się wydarzyć.

Zamiast tego poczułam, że wokół mojej talii zaciskają się czyjeś ręce. Momentalnie odwróciłam głowę, byle tylko nie musieć patrzyć w dół. W przepaść. Zerknęłam na trzymającą mnie postać i zaniemówiłam. Na klatce piersiowej chłopaka odznaczały się wyraźnie zarysowane mięśnie, które mogłam podziwiać, bo nie miał na sobie koszulki. Skrzyżowaliśmy spojrzenia, a w jego szarych oczach malowała się ciekawość. Wpatrywał się we mnie uważnie, po czym nieznacznie się uśmiechnął.

— Przepraszam, że cię tak trzymam, ale, no, tak jakby wisisz nad przepaścią i jeśli cię puszczę, to spadniesz — powiedział, podciągając mnie i stawiając z daleka od wąwozu.

Odwzajemniłam uśmiech i ponownie zlustrowałam nieznajomego.

— Nic się nie stało — odparłam. — To raczej ja powinnam ci dziękować za uratowanie tyłka.

— Takie tyłki mógłbym ratować cały czas. — Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.

— Czy ty właśnie skomentowałeś mój tyłek? — Spytałam, nawet nie kryjąc zażenowania.

— Chyba musiałaś się przesłyszeć — odpowiedział. — Nie odważyłbym się. Pewnie mocno bym za to oberwał, a lubię swoją twarz.

Trzeba mu przyznać, że był przystojny. Jego rysy twarzy nie były ostre, a wręcz przeciwnie – kości szczęki wystawały tylko odrobinę, co wyglądało seksownie. Lekka opalenizna doskonale pasowała do jego jasnych, choć nieco przydługich, włosów. Jednak nawet to wypadało słabo przy ciele i urodzie Daniela. Owszem, nieznajomy był atrakcyjny i z pewnością niejedna kobieta by się za nim obejrzała, ale nie ja. Daniel był moim ideałem, ciągnęło mnie do niego jak ćmę do światła. I nic nie potrafiłam na to poradzić.

— Lepiej żeby tak było, bo inaczej mój partner z miłą chęcią cię zabije — stwierdziłam. — I nie przesadzam. Mówiąc „zabije" mam na myśli, że cię wypatroszy, a twoje ciało odeśle rodzinie w małym pudełeczku.

Zrobiłam kilka kroków w tył.

— Twój partner? — Zapytał i widać, że jest rozkojarzony.

— Tak. Co w tym takiego dziwnego?

— Wiesz... — Zaczął. — Do pełni zostało czternaście dni, a nie widzę go teraz koło ciebie. Powinien pilnować, żeby ktoś nie zrobił ci krzywdy.

— Czy chcesz mi zrobić krzywdę? — Próbowałam utrzymać poważny ton i nie dać po sobie poznać, że jestem zdenerwowana.

— Nie — odrzekł bez chwili wahania.

— A czy chcesz mnie dotykać albo obmacywać?

— Nie — powtórzył.

— I wykorzystać też mnie nie chcesz? — Chciałam mieć pewność.

— Pewnie, że nie — odpowiedział zdezorientowany.

— Więc chyba nic mi nie grozi — stwierdziłam. — A teraz powiesz, jak się nazywasz?

— Och, przepraszam. Gdzie moje maniery... — Udał, że się kłania. — Connor Stuart. A tobie jak na imię, laluniu?

— Brithany Williams. — Ruszyłam w stronę domu. — I nie mów do mnie „laluniu".

Mój wilczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz