Dante POV
Po śniadaniu udałem się do pokoju przyjaciela sprawdzić co z nim. Zapukawszy wszedłem do środka, ale nigdzie nie widziałem Daniela. Widocznie wciąż nie wrócił. Wyszedłem na dwór i przemieniłem się w wilka. Pobiegłem w stronę lasu. Po drodze spotkałem kilku członków watahy Daniela i Damona, który przyglądał się mi z dość nieodgadnionym wyrazem twarzy. Z tej odległości nie mógł dokładni stwierdzić kim jestem. Zawarczałem na niego ostrzegawczo i dalej biegłem w stronę lasu.
Po kilkudziesięciu metrach złapałem trop Daniela. Podążałem za nim dobre kilkanaście minut, ale ślad urywał się przy wielkim dębie stojącym w środkowej części lasu. Już miałem odchodzić, kiedy usłyszałem odgłosy dochodzące z wnętrza drzewa. Postanowiłem zaryzykować i sprawdzić co to było. Obszedłem drzewo dookoła i znalazłem to czego szukałem. Ostrożnie wszedłem do wnętrza drzewa przez dość sporą dziurę przy korzeniach. Nagle poczułem, że ziemia osuwa mi się spod łap, a ja sam zaczynam spadać. Wylądowałem na jakimś miękkim materiale.
Rozejrzałem się dookoła siebie. Wnętrze wyglądało jak mała willa. Na ziemi przy kominku porozkładane były puchowe poduszki. Obok stał wielki regał z książkami i płytami muzycznymi. Na samym środku pomieszczenia znajdowało się ogromne książęce łóżko z kilkunastoma poduszkami. Większość była wyłożona drewnem. Niedaleko łóżka stał mały szklany stolik, a na nim położone były puste butelki po whisky. Rozejrzałem się dookoła, ale nie widziałem nigdzie Daniela. Przemieniłem się w ludzką postać, usadowiłem się na kanapie i postanowiłem poczekać na przyjaciela. Po upłynięciu kilkunastu minut usłyszałem szelest, a już chwilę potem stał przede mną mój przyjaciel w wilczej postaci.
— Przemień się Danielu — powiedziałem wstając z kanapy. Wilk popatrzył na mnie i zawarczał. Na szczęście na mnie to nie działało i przypatrywałem się kumplowi jak idiocie. — Mamy do pogadania. Ruszaj swoją dupę, nie mam zamiaru spędzić tutaj całego dnia.
Po piętnastu minutach chodzenia w kółko i warczenia na prawo i lewo, Daniel w końcu odpuścił i przybrał ludzką postać.
— Czego ode mnie chcesz? Mówiłem, że chcę zostać sam.
— Nie możesz opuszczać stada. Ono cię potrzebuje.
— Nie obchodzi mnie teraz stado.
— A Brithany? — spytałem i widziałem chwilowe wahanie w jego odpowiedzi.
— Też nie. Nie chcę jej więcej widzieć.
— Jeżeli nic nie zrobisz to najprawdopodobniej nie zobaczysz jej już nigdy więcej.
— Jak to?
— Przeczytałeś list? Uważnie?
— Tak, ale co to ma wspólnego z tym co mówisz?
— Na pewno wszystko przeczytałeś?
— Do czego zmierzasz Dante?
— W rogu kartki była wiadomość. Ktoś nie chciał, żeby ta informacja została zauważona — powiedziałem wyciągając i podając mu list. Daniel przyjrzał się mu dokładnie. Kiedy zauważył malutką strzałkę, przewrócił kartkę i wpatrywał się w te osiem słów jak zaczarowany. Obserwowałem jego najmniejsza reakcję i widziałem w jego oczach zdezorientowanie.
— To nie możliwe.
— Danielu...
— To nie jest kurwa możliwe. Nie może być w ciąży. Nie może być ze mną w ciąży. Nie sypialiśmy ze sobą.
— Danielu muszę ci coś powiedzieć. — Chłopak wpatrywał się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
— To nie jest moje dziecko.
CZYTASZ
Mój wilczek
WerewolfBrithany to zwykła czternastoletnia dziewczyna... No dobra może nie taka zwykła. Jest Wilkołakiem. Mieszka w Wilczym Szańcu razem z bratem i rodzicami. Pewnego dnia w jej życiu dochodzi do tragedii po której dziewczyna wyjeżdża. Czy Brithany pod...