Zapraszam na rozdział.
Kilka godzin przed, bo miałam dodać dopiero jutro około 13.Szłam sobie lekko zdenerwowana w stronę domu głównego. Po rozmowie z Soneą postanowiłam udać się na siłownię, ale najpierw porozmawiać z Danielem. Wbiegając po schodach domu głównego dobiegłam do drzwi. Kiedy już chciałam wejść, moje ciało odbiło się od czyjejś klatki piersiowej i poleciało na ziemie prosto na tyłek. Spojrzałam w górę, a moje oczy zaświeciły na spotkanie z zielonymi tęczówkami.
- Brithany muszę z tobą porozmawiać. - Powiedział Daniel szorstkim głosem i podał mi rękę, żebym wstała. Przyjęłam rękę i podciągnęłam się.
- Właściwie to ja też chcę z tobą porozmawiać. - Powiedziałam cicho.
- Świetnie. Chodźmy zatem do mojego pokoju. - Powiedział i ruszył przodem. Podreptałam za nim i już kilka minut później byliśmy w pokoju. - Usiądź. - Powiedział i wskazał ręką łóżko. Przysiadłam na brzegu i obserwowałam każdy krok Daniela. - Chcesz czegoś do picia? - Spytał jak doszedł do barku. Kiwnęłam głową na tak. - Wody? Wina? - Spytał. - Wino będzie lepsze. - Stwierdził i podał mi kieliszek pełen czerwonej cieczy. - Więc o czym chciałaś ze mną rozmawiać? - Spytał i upił łyk swojego trunku.
- O nie to ty zaczynasz. Mów więc. - Powiedziałam upijając łyk. Skrzywiłam się na mocny smak rozchodzący się po mojej buzi. Wino było słodkie i mocne zarazem. Gdzieś głęboko nie chciałam się do tego przyznać, ale odwlekałam tą rozmowę najbardziej jak tylko się dało.
- Dobrze. - Powiedział i usiadł na krześle naprzeciwko mnie. - Chciałem porozmawiać z tobą o tym co miało miejsce dzisiaj rano.
- Świetnie się składa, bo ja też. Dlaczego to zrobiłeś? - Spytałam go, a on patrzył na mnie najpierw ze zdziwieniem, a później z uśmiechem.
- Nie będę cię przepraszał, bo były by to nieszczere przeprosiny.
-Więc dlaczego? Możesz mieć każdą dziewczynę od nas ze stada i z poza niego, a zrobiłeś to mi. Wiesz jak ja się teraz czuję? Wszyscy w stadzie myślą, że z tobą spałam, że się puściłam, ale ciebie to nie interesuje, nawet nie czujesz skruchy. - Wykrzyczałam mu w twarz i wypiłam cały kieliszek wina. Moje mięśnie trochę się rozluźniły.
- Brithany daj mi wyjaśnić. - Powiedział i wstał z krzesła zabierając mój kieliszek i zapełniając go ponownie.
- Proszę bardzo. Masz pięć minut na wyjaśnienia. - Powiedziałam i przyjęłam kieliszek.
- Zacznijmy od tego dlaczego to zrobiłem. Chciałem, żeby każdy w stadzie wiedział, że należysz do mnie.
- Nie należę do ciebie! - Krzyknęłam.
- Jeszcze. - Powiedział cicho.
- Nigdy.
- Jeszcze zobaczymy, a teraz daj mi skończyć. Jesteś dla mnie wyjątkową osobą i nie chcę żadnej innej wilczycy u mojego boku. - Powiedział, a ja wpatrywałam się w niego z zaskoczeniem. Czy on właśnie powiedział to co myślę, że powiedział?
- Sprecyzuj. - Powiedziałam i wzięłam kilka łyków.
- Brithany Kaylo Williams chciałbym, żebyś oficjalnie została moją partnerką. - Powiedział, a ja najnormalniej w świecie wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
- Co? - Wykrztusiłam chcąc wziąć jeszcze łyk wina, ale Daniel podszedł do mnie i zabrał mi kieliszek odstawiając go na biurko. - Hej to moje. - Zaprotestowałam i dopiero teraz poczułam, że jestem lekko pijana. - Czy ty chciałeś mnie upić? - Spytałam.
CZYTASZ
Mój wilczek
WerewolfBrithany to zwykła czternastoletnia dziewczyna... No dobra może nie taka zwykła. Jest Wilkołakiem. Mieszka w Wilczym Szańcu razem z bratem i rodzicami. Pewnego dnia w jej życiu dochodzi do tragedii po której dziewczyna wyjeżdża. Czy Brithany pod...