Zirytowana odsunęłam się bez pośpiechu od Daniela i spojrzałam na przybysza, który nam przerwał. Olivia mierzyła mnie nienawistnym wzrokiem, a jej brązowe oczy ciskały w moją stronę błyskawice. Mierzyłam ją obojętnym i lekko znudzonym spojrzeniem.
- Czego chcesz? - Odezwałam się i wtuliłam w bok Daniego.
- Nie interesuj się mała szmato. Pytanie brzmi dlaczego całowałaś mojego faceta?
- Twojego faceta? Nie wydaje mi się. - Powiedziałam pewnie i mocniej wtuliłam się w Daniela. - On jest moim partnerem.
- Jak to? Deni przecież mnie kochasz. Uprawialiśmy razem seks. Było nam razem dobrze. Nie możesz być z nią. - Mówiła i niestety muszę przyznać, że zabolała mnie jej wypowiedź. Podejrzewałam, że Daniel sypiał z innymi dziewczynami przede mną, ale podejrzewać to, a dowiedzieć się od jednej z nich to wielka różnica.
- Nic nas nie łączy. To był tylko jeden raz dawno temu. Ja byłem pijany i ty też. To była chwila. Nie kocham cię, bo kocham Brithany. - Powiedział i jego słowa trochę mnie uspokoiły.
- Wolisz tą szmatę ode mnie? - Spytała piskliwym głosem. Błagam trzymajcie mnie... Pomyślałam. - Dobrze skoro tak to bądź sobie z tą wywłoką, ale pamiętaj. Ja się tak łatwo nie poddam, a ty zapamiętaj sobie jesteś nikim i nikim pozostaniesz. Nic nie da ci to, że zwiążesz się z Alfą. Zawsze będziesz nędzną Betą, która jest od usługiwania,a Daniel w końcu się tobą znudzi i cię zostawi.
- Skończyłaś już? - Spytałam odrywając wzrok od swoich paznokci. Z sukowatym uśmiechem spojrzałam prosto w jej oczy. - Zobaczymy kto jest ważniejszy. - Powiedziałam i spojrzałam na Daniela. - Idziemy?
- Tak. - Odpowiedział krótko i poszliśmy w stronę domu głównego.
Mijający nas członkowie watahy obserwowali nasze złączone dłonie z lekkim zaskoczeniem. Wiedziałam, że Daniel jeszcze nie powiedział im o tym, że jesteśmy parą. Weszliśmy do domu watahy i od razu udaliśmy się do sali przeznaczonej na szpital i mały gabinet lekarski.
- Usiądź tutaj, a ja zaraz pójdę po jakiegoś lekarza. - Powiedział Deni i wskazał na krzesło. Chwilę później już go nie było.
Siedziałam i trzymałam się za prawą rękę. Bolała cholernie, ale sama się o to prosiłam. Kilka minut później przyszedł wysoki starszy mężczyzna, którego głowę pokrywała siwizna. Na nosie miał okulary, które były rzadkością u nas zmiennokształtnych. Zazwyczaj wszyscy byli zdrowi. Tylko nieliczne osobniki miały jakieś wady. Mężczyzna spojrzał się na mnie i uśmiechną się do mnie ciepło. Usłyszałam głośne warknięcie i spojrzałam w stronę Daniela z lekkim uśmiechem.
- Spokojnie nic jej nie zrobię. - Powiedział Jon i zajął się na powrót moją ręką. Przemył dokładnie rany i zaszył je z powrotem. Tym razem nie założył mi bandaża tylko szynę gipsową od nadgarstka, aż za łokieć. Tak, że nie mogłam zginać ręki. Po dłuższym czasie puścił moją rękę i podszedł do biurka. Wypisał kilka papierków i podał mi jeden z nich. - Tutaj masz leki przeciwbólowe, które powinny trochę uśmierzyć ból. Za trzy tygodnie zgłoś się na zdjęcie gipsu.
- Dziękuję. - Powiedziałam.
- Dziękujemy za wszystko. - Powiedział Daniel i podał mu rękę. Uścisnęli sobie dłonie i wyszliśmy z gabinetu.
Daniel pociągnął mnie za drugą rękę prosto do domu. Kiedy byliśmy już przy drzwiach pokoju, dopiero poczułam jak bardzo byłam zdenerwowana i spięta. Weszłam do środka powstrzymując złość i jednocześnie smutek. Może nie było po mnie tego widać, ale po tym co usłyszałam od Olivii poczułam się jak jego kolejna rozrywka. Usiadłam na łóżku z podkulonymi nogami i wpatrywałam się w Daniela, który lekko poddenerwowany chodził po pokoju w jedną i drugą stronę.
- Danielu... Danielu! - Powiedziałam głośniej, a on zatrzymał się i spojrzał na mnie. - Chodź tutaj. Usiądź obok mnie. - Powiedziałam i wyciągnęłam rękę. Ujął moją dłoń i usiadł obok mnie. - Co cię trapi?
- Brithany to nie...
- Nie mów mi, że to nieważne. Jesteś moim partnerem i zależy mi na tobie, dlatego chcę wiedzieć co się z tobą dzieje i jak się czujesz. Powiesz mi? - Mówiłam łagodnym głosem.
- Tak. - Odpowiedział i zaczął mówić. - Boję się o ciebie. Wiem do czego zdolna jest Olivia i nie chcę, żeby coś ci się stało. Nie wytrzymałbym tego. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Proszę cię nie zbliżaj się do niej. Unikaj jej. Rozmawiałem z ojcem na temat jej wydalenia. Na razie nie możemy nic zrobić, bo jest tutaj na życzenie mojego i swojego ojca, ale zaraz po święcie wiosennym postaram się ją odesłać do jej watahy. Jestem... - Nie dałam mu skończyć, bo przyłożyłam swoje usta do jego. Najpierw wydawał się zaskoczony, a później powoli odwzajemnił pocałunek. Uwielbiałam go całować. Jego usta smakowały jak świeżo zaparzona kawa. Oderwałam się na chwilę od jego ust i spojrzałam mu w oczy.
- Jesteś najwspanialszym facetem jakiego spotkałam. - Powiedziałam i już chciałam go ponownie pocałować, kiedy zatrzymaliśmy się w połowie drogi, bo usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi po schodach.
- Czy zawsze ktoś musi nam przeszkadzać? - Spytał cicho, a ja zachichotałam i uśmiechnęłam się.
- Taki już nasz los. - Powiedziałam i usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Proszę. - Odpowiedział Daniel i złapał za moje dłonie. Do pokoju wsunęła się postać Sonei.
- Dani twój ojciec chciał, żebyś przyszedł dzisiaj na zebranie zarządu w sprawie równonocy wiosennej. Witaj Brithany. Już idę i wam nie przeszkadzam. Tak Dani słyszałam to. - Powiedziała i wyszła zamykając drzwi. Daniel spojrzał na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Twoja mama jest świetna. - Powiedziałam kładąc się na łóżku.
- Tak. Muszę przyznać, że ma poczucie humoru. - Przyznał i położył się obok mnie. Objął mnie ręką i przytulił się do mnie kładąc głowę na moim brzuchu. - Może chcesz iść ze mną na zebranie?
- Nie wiem, a jeśli twój ojciec będzie na mnie zły za to, że przyszłam.
- Nie będzie. Zapewniam cię, że się ucieszy. - Powiedział cicho i podniósł głowę tak, że znajdowała się na wysokości mojej twarzy.
- Skoro tak mówisz, to może się przejdę. - Powiedziałam.
- Wiesz, że jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem?
- Wiesz, że jesteś najbardziej flirtującym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a on uśmiechnął się przelotnie.
- Obiło mi się o uszy. Co tak naprawdę o mnie myślisz? - Wyszeptał w moje usta i lekko musnął je swoimi.
- Jesteś męski, odważny, przystojny, słodki, mądry, władczy i seksowny. - Mówiłam, a każdemu słowu towarzyszył leciutki pocałunek.
- Kocham cię Brith. - Powiedział.
- Ja ciebie też Deni. - Odpowiedziałam, a on złączył nasze usta w delikatnym, ale namiętnym pocałunku. Wygląda na to, że wszystko zaczyna się powoli układać.
^~^~^~^~^~^~^~^
Hej słoneczka :DMamy kolejny rozdział.
Przepraszam, że jest spóźniony, ale miałam dużo rzeczy na głowie.
Wiecie SZKOŁA< SZKOŁA< SZKOŁA I JESZCZE RAZ SZKOŁANastępny powinien być już punktualnie.
Co najmniej mam taką nadzieję.Kocham :3
Wiki ;3

CZYTASZ
Mój wilczek
WerewolfBrithany to zwykła czternastoletnia dziewczyna... No dobra może nie taka zwykła. Jest Wilkołakiem. Mieszka w Wilczym Szańcu razem z bratem i rodzicami. Pewnego dnia w jej życiu dochodzi do tragedii po której dziewczyna wyjeżdża. Czy Brithany pod...