Zaraz po wyjściu z sali obrad, podszedł do mnie Akkarin i zaproponował wspólną podróż do domu z nim i Danielem. Nie miałam wyjścia i zgodziłam się w końcu nie mogłam powiedzieć ,,Nie dzięki. Twój syn to palant". Tak więc teraz już drugą godzinę siedziałam na tylnim siedzeniu w samochodzie Akkarina i modliłam się w duchy, żeby tylko ten palant nie powiedział czegoś głupiego. Zaczęło robić mi się słabo i w końcu nie wytrzymałam.
- Moglibyśmy się zatrzymać? - Spytałam, a wzrok Akkarina obserwował mnie w lusterku.
- Coś się stało?
- Źle się czuję. Muszę po oddychać.
- To otwórz okno. - powiedział Daniel.
- Przestań. Nie widzisz, że słabo wygląda. - Warknął Akkarin. - Zaraz się zatrzymamy, a ty mnie zastąpisz. - powiedział do Daniela i już chwilę później zatrzymaliśmy się na poboczu.
Wysiadłam z samochodu i usiadłam na miękkiej trawie. Czułam jak pali mnie skóra. Dokładnie tak jakby coś chciało wydostać się ze mnie na zewnątrz. Spojrzałam w stronę samochodu. Daniel opierał się o maskę i pstrykał coś na telefonie, a Akkarin właśnie zmierzał w moją stronę.
- Jak się czujesz Brithany?
- Nie najlepiej. - powiedziałam.
- Powiedz co ci jest. - Powiedział ze skupieniem wymalowanym na twarzy.
- Brakuje mi powietrza, kręci mi się w głowie. Od wczoraj wieczoraj czuję, że moja skóra swędzi. Czasami mam wrażenie, jakby coś chciało wyrwać się na zewnątrz.
- Te objawy są trochę niepokojące, ale nie martw się. Jak tylko dojedziemy do Wilczego Szańca podam ci odpowiednie zioła i skonsultuje to z resztą członków starszyzny. Narazie mogę ci podać tylko jakieś tabletki.
- Ok. - Powiedziałam i skuliłam się, bo poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej.
- Nie ruszaj się. Zaraz przyjdę. - Powiedział i odszedł, aby po chwili wrócić z butelką wody i tabletkami. - To powinno uśmierzyć ból i trochę zmniejszyć te napady.
- Dziękuję. - wydukałam i przyjęłam leki.
- Danielu! Teraz ty będziesz prowadził, a Brithany usiądzie z tobą z przodu. Ja muszę się zdrzemnąć. Nie zmrużyłem oka od wczorajszego wieczoru. Jak tylko poczujesz się lepiej przyjdź do samochodu.
- Już mi lepiej. Możemy jechać. - powiedziałam słabo się uśmiechając.
- Napewno?
- Tak. - Potwierdziłam i wstałam. Podeszłam do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera. Po kilku minutach Akkarin i Daniel, również zajęli swoje miejsca i ruszyliśmy.
***
Znacie to uczucie, kiedy jedziecie w ciszy, a wasz kierowca nuci sobie piosenkę z radia? Nie? To powiem wam jakie to wkurzające. Ten palant Daniel Walker (Nie pamiętam czy już pisałam nazwisko) kierował samochodem i nucił sobie piosenkę Justina Biebera SORRY.
- Możesz być cicho. - Szepnełam.
- Nie, nie mogę i dlaczego szepczesz? - odszepnął.
- Bo twój ojciec śpi i nie chcę go obudzić. - powiedziałam szeptem, a Daniel się roześmiał. - Zamknij się idioto. - zbeształam go.
- Bo co mi zrobisz szczeniaku? Zaskomlasz na mnie?
- Dlaczego taki jesteś? - Spytałam po chwili ciszy.
- Jaki?
- Zachowujesz się jakbyś mnie nie znał i nic bym dla ciebie nie znaczyła. Jakbym była ci obca.
![](https://img.wattpad.com/cover/91431905-288-k824083.jpg)
CZYTASZ
Mój wilczek
Loup-garouBrithany to zwykła czternastoletnia dziewczyna... No dobra może nie taka zwykła. Jest Wilkołakiem. Mieszka w Wilczym Szańcu razem z bratem i rodzicami. Pewnego dnia w jej życiu dochodzi do tragedii po której dziewczyna wyjeżdża. Czy Brithany pod...