ROZDZIAŁ POPRAWIONY
Od spotkania z zielonookim minęły dwa tygodnie. Od tamtej pory go nie widziałam. Nie wiem nawet jak się nazywa. Wołają na niego dusky. Widocznie pan „mroczny" również ma tajemnice.
Zostały mi tylko trzy miesiące do przeskoczenia roku, a przerobiłam już prawie całą część materiałów z pierwszego rocznika. Mam nadzieję, że mi się uda. Zostały dwie lekcje z Calumem, a później zaczynam zajęcia z tego, co drugoroczni mieli w pierwszym okresie. Nie przejmując się tym zbytnio wstałam z łóżka i zaczęłam się szykować na kolejny morderczy dzień zajęć.
Kiedy już byłam ubrana i umalowana, wstawiłam wodę w czajniku i z szafki nad stolikiem wyjęłam mleko w proszku. Umyłam butelkę i zrobiłam mieszankę. Spojrzałam w lewy kąt, gdzie obecnie było miejsce mojego małego Ringo. Jelonek spojrzał na mnie i stanął na kopytka. Nadstawiłam mu butelkę, a on zaczął ssać. Przez ostatni miesiąc sporo przybrał na wadze. Wyglądał dobrze. Bardzo go lubiłam. Calum cały czas był w szoku, że nie znudziło mi się to zajęcie. Dziewczyny wyszły godzinę temu, więc ja spokojnie mogłam ogarnąć cały pokój. Posprzątałam wszystko i wyszłam na trening.
Przez kolejne trzy miesiące moje dni wyglądały tak samo. Pobudka, treningi i zajęcia, a na koniec długie godziny nadrabiające z Calumem.
Dzisiaj był wielki dzień. To właśnie dziś miałam stanąć przed komisją, która oceni czy spełniam wymagania i program, aby dostać się na drugi rok. Jeśli by mi się to udało, byłabym pierwszym takim przypadkiem. Wyszykowałam się na trening. Spotkanie miałam o szesnastej, więc spokojnie mogłam zahaczyć o poranny trening.
Zrobiłam mieszankę dla Ringo i wyszłam na dwór. „Mały" jelonek już wcale nie jest taki mały. Ma już pięć miesięcy i teraz mieszka w zagrodzie obok naszego domku. Nakarmiłam go i poszłam na zajęcia, które zaczynały się o jedenastej.
Wchodząc do sali zauważyłam, że nie ma sporej części grupy. Podeszłam do Amy i usiadłam z nią w ławce.
- Hej Amy. Gdzie są wszyscy? - spytałam zaraz po tym jak się przywitałam. Dziewczyna popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Myśleli, że dzisiaj cię nie będzie, bo masz komisję i postanowili iść razem z tobą.
- Komisję mam dopiero o szesnastej. - powiedziałam i uciszyłam się, bo do sali wszedł nasz nauczyciel. Popatrzył po klasie i tych kilku marnych osobach co były w środku.
- Co się stało z resztą grupy? - spytał.
- Nie przyjdą dzisiaj. - powiedziałam jednocześnie ja i Amy.
- No dobra. W taki razie dzisiaj zajmiemy się pracą z kompasem. Amy, Brithany, Max i Alec to jedna grupa, a Dominika, Katherina, Jace i David druga. - powiedział i podszedł do nas. Położył na stoliku trzy mapy i kompas. - Musicie odszukać i podać współrzędne razem z kierunkami zaznaczonych na tych trzech mapach punktów. Macie na to dwie i pół godziny.
- Ok bierzmy się do roboty. - Zarządził Max i złapał za mapę która była najdokładniejsza. Obrzuciłam wszystkie mapy wzrokiem i spostrzegłam, że są podobne.
- Poczekaj. Mamy do zniesienia sto dwadzieścia punktów. Na tej pierwszej w skali 1:45000000 jest ich sześćdziesiąt, na drugiej w skali 1:10000000 jest kolejne czterdzieści, a na tej ostatnie w skali 1:200000. - wskazałam na mapę, która trzymał Max. - Jest ich dwadzieścia, ale wszystkie mapy mają wspólne punkty. Na przykład ta mapa, co jeden centymetr to dwa kilometry, ma takie same punkty, co ta jeden do stu kilometrów. I tak samo z pozostałymi dwoma. Powinniśmy... - nie skończyłam, bo przerwał mi Max.
- Daj spokój i pracuj. - powiedział, ale Alec podniósł rękę i walnął nią w stół.
- Daj jej powiedzieć. Brith ma rację. Po co mamy wykonywać robotę trzy razy skoro wystarczy, że znajdziemy tylko te sześćdziesiąt punktów na tej mapie, a resztę przepiszemy. Nie bez powodu to ona stara się o przejście do drugorocznych, a nie ty.
- Dziękuję Alec. - powiedziałam patrząc na chłopaka.
- Nie ma za co. Po prostu ja cię słucham i szanuję to, że jako dziewczyna również możesz mieć rację.
- Ok. Dawajcie tą mapę i przestańcie sobie słodzić, bo się cukrzycy nabawię. - powiedziała Amy i wzięła Mapę z najmniej dokładną skalą. Po chwili ja również zabrałam się do pracy. Po godzinie mieliśmy już odszukane wszystkie punkty. Przepisałyśmy wszystko na kartkę i razem z Alec'iem podnieśliśmy ręce. Profesor powoli do nas podszedł.
- Czego nie rozumiecie?
- Profesorze skończyliśmy. - powiedzieliśmy chórem, a on popatrzył na nas jak na chorych psychicznie.
- Jakim cudem. W godzinę? Jak? - zadawał pytania.
- Brithany powiedziała nam bardzo przydatną i ważną informację.
- Doprawdy? Jaką to?
- Te wszystkie trzy mapy są identyczne. Są tylko przedstawione w różnej skali, ale jak się dobrze poszuka to znajdzie się wspólne elementy. Dlatego znaleźliśmy punkty tylko na najmniej dokładnej skali.
- No nic. Pozostaje mi tylko wstawić wam same najlepsze oceny. Jestem godny podziwu dla ciebie Brithany. - powiedział profesor i spojrzał na mnie. - Normalnie zadanie zajmuje około dwóch godzin dwudziestu minut. Wy skończyliście w godzinę dziesięć.
- Dziękuję profesorze. - powiedziałam i już miał odejść, kiedy zatrzymał go głos Amy.
- Co mamy teraz robić? - spytała cicho dziewczyna.
- Może iść. Dzisiaj miałem dla was tylko to.
Już mieliśmy wychodzić, kiedy zatrzymał mnie głos profesora.
- Powodzenia na komisji Brithany. Trzymam kciuki. - powiedział łagodnym głosem.
- Bardzo panu dziękuje. - powiedział i wyszłam z sali. Pobiegłam w kierunku czekających na mnie Aleca i Amy.
- Świetnie ci poszło młoda. - powiedział Alec, kiedy stanęłam naprzeciwko nich.
- Dzięki, ale nie zrobiłabym tego tak szybko gdybyście mi nie pomagali.
- Wiem, że mnie potrzebujesz mała. - powiedział Alec i śmiejąc się zarzucił mi rękę na ramiona.
- Chciałbyś. - powiedziałam strzepując jego rękę. - I nie mów do mnie mała. To, że to ty jesteś wielkoludem nie znaczy, że wszyscy są mali. - powiedziałam. No, bo Hej. Kto widział szesnastolatka, który ma metr osiemdziesiąt dwa wzrostu. - Pomyślałam i razem z Amy i Alec'iem ruszyliśmy na plac. Pooglądać jak ćwiczą trzecioroczni. Może spotkam zielonookiego. - pomyślałam. - Nie. Stop Brith. Przestań o nim myśleć. - Skarciłam się w myślach.
- O czym tak myślisz? - spytał się mnie Alec.
- O niczym. - przecież nie mogłam mu powiedzieć, że podoba mi się jakiś koleś, którego nie znam nawet imienia. - Gdzie jest Amy?
- Pobiegła do profesora, bo coś chciał. Jesteśmy tutaj sami. - powiedział i znowu mnie objął.
- Hehe. Niezupełnie. Jest z nami jeszcze pięćdziesięciu facetów. - powiedziałam i uśmiechnęłam się, ale tym razem nie strzepnęłam jego ręki. To było nawet przyjemne. Czuć ciepło drugiego człowieka. Chłopaka.
Siedziałam tak z Aleck'iem, kiedy na plac wbiegła kilkoro chłopaków z trzeciego roku. Przeprosili za spóźnię i ustawili się na swoich miejscach. Wtedy go zobaczyłam. Te jego piękne niebiesko zielone oczy. Stał tam i nie zwracał na mnie uwagi.
✴✴✴✴✴
Hej.Podoba się?
Proszę was komentujcie to bardzo pomaga mi pisać i cieszy.Chciałam przedstawić wam moją przyjaciółkę Natalcia2062.
Ten rozdział pojawił się dzięki niej.
Naprawdę ta osóbka umie uprzykrzyć życie, by dostać to czego chcę.Możecie jej podziękować, za to że jest jeszcze dzisiaj.
❣ Kocham was :3 ❣
❣ Wiki ;3 ❣

CZYTASZ
Mój wilczek
Loup-garouBrithany to zwykła czternastoletnia dziewczyna... No dobra może nie taka zwykła. Jest Wilkołakiem. Mieszka w Wilczym Szańcu razem z bratem i rodzicami. Pewnego dnia w jej życiu dochodzi do tragedii po której dziewczyna wyjeżdża. Czy Brithany pod...