38. Ktoś kłamie

3.3K 156 31
                                    

Mężczyzna wyszedł i udał się do sali głównej. Tam moja matka miała zająć się ugoszczeniem go. Podszedłem do biurka i usiadłem na szerokim, skórzanym fotelu. Położyłem na blacie kopertę i gestem przywołałem Dantego. Kumpel usiadł na przeciwko mnie i zrobił obojętną minę.

— No co tak patrzysz? Bierz się do roboty — powiedziałem i  wskazałem na kopertę.

— Co ty chcesz? — zapytał nic nie rozumiejąc. 

— Byłeś najlepszym łowcą na roku. Nawet ja nie byłem tak dobry jak ty, więc teraz bierz tę kopertę i szukaj śladów, zapachów, poszlak, czegokolwiek. Byleby to coś dało i żebyśmy mieli jakiś ślad mojej Brith.

— No chyba oszalałeś.

— Dante nie wkurwiaj mnie.

— Danielu mogę spróbować, ale nie obiecuję ci, że coś to da.

— Próbować zawsze można — powiedziałem, a on ściągnął bluzę i szal, a później zawiesił je na oparciu. Zaczął zdejmować buty, a ja zaśmiałem się. — Dante, ja wiem, że jestem bardzo atrakcyjny, ale może bez striptizu. Weź się do pracy.

— Bardzo zabawne. Jak byś nie wiedział to najlepiej ograniczyć własny zapach i zdjąć wierzchnie okrycie — stwierdził ponuro i podszedł do koperty. Złapał delikatnie róg poszwy i zaczął obracać ją w dłoni jednocześnie starając się dotykać jej jak najmniej. Po chwili podniósł ją na wysokość twarzy i głęboko zaciągnął się zapachem. Powtórzył czynność jeszcze kilka razy jakby czemuś nie dowierzając. Skrzywił się po chwili i odłożył kopertę.

— Co się stało?

— To dziwne...

— Co?

— Daj mi się wysłowić. 

— Sorry. 

— Wydaje mi się, że wyczuwam dość wyraźny zapach lasu skandynawskiego, ale nie czuję zapachu Brith, co najmniej nie bezpośredniego. Jestem pewny na osiemdziesiąt procent, że Brithany nie dotykała tej koperty osobiście.

— Może podczas transporty zapach zelżał.

— Wierzysz w to?

— A powinienem?

— Otwórz i przekonajmy się co jest w środku — zaproponował i podał mi kopertę.

Delikatnie rozdarłem papier i wyjąłem pozłacany papier ze środka. Ze środka wypadł wisiorek, który idealnie pasował do mojej połówki. Podniosłem go i obejrzałem.

— ~Daniel Love — odczytałem na głos i zabrałem się za kartkę papieru.

Drobne pismo było pochyłe i wyglądało na to, że było to pismo Brithany. Zacząłem czytać treść listu i z każdym kolejnym zdaniem czułem narastający gniew. Na końcu ścisnąłem kartkę i cisnąłem ją na środek pomieszczenia. Czułem jak w moje naczynia krwionośne są rozsadzane przez złość, która ogarnęła mnie całego. Zacząłem chodzić po pokoju w nerwowym odruchu.

— Co się stało?

— Nic mi nie jest.

— Widzę przecież, że to co przeczytałeś bardzo cię rozzłościło. Co było tam napisane?

— Dante naprawdę wszystko jest dobrze, nawet lepiej.

— Danielu znajdziemy ją.

— Po co? Wyjechała nie ma o czym rozmawiać. Chce to proszę bardzo jest wolna. Nie chcę jej nigdy więcej widzieć. Nie mam z nią już o czym rozmawiać. Może sobie robić co tylko chce. Muszę wyjść się przewietrzyć. Wrócę niedługo. Powiedz mojej matce, że jest wszystko dobrze i przyjmij Damona Salvadora, a i powiedz łowczym, że kazałem przerwać poszukiwania.  

Mój wilczekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz