1

19.5K 873 1.1K
                                    

IWO

Nasza gwiazda nadchodzi. Klękajcie wszyscy, oto najcudowniejszy koszykarz wprost z Ameryki. Och, popatrzcie na jego mięśnie. Na tą piękną twarz, te oczy, te usta. Są niesamowite. On cały jest niesamowity. Florian to istny bóg piękna. Każdy dałby się pokroić, żeby spędzić z nim trochę czasu. 

Oczywiście oprócz mnie. Dla mnie mógłby nie istnieć, byłoby lepiej bez niego w tej szkole. Przecież przeżyję bez oglądania go na każdym meczu i podziwiania jego ciała. Emm... to znaczy... ja tak wcale nie robię. Ani razu. Ja go nawet nie lubię. Nienawidzę wręcz. To głupek, zapatrzony w siebie tępak. Pewnie nawet nie wie, że chodzę z nim do jednej klasy. 

Pamiętam jak te dwa lata temu dołączył do nas, a dziewczyny prawie padły, kiedy go tylko zobaczyły. Owszem, mi też zabrakło tchu i zapomniałem jak się dalej oddycha... Ale to nic nie znaczyło. Jestem pewien, że reszta zareagowała tak samo. To normalne, racja? 

A potem ten cały Flo otoczył się wianuszkiem przyjaciół. Całkiem dużym. Nie wiem jak to zrobił, ale już po tygodniu rządził w liceum. Ludzie mogliby go nosić na rękach, gdyby tylko chciał. Zrobiliby dla niego wszystko. Pewnie ja też. 

-Możesz się przesunąć? - powiedział do mnie, a mnie zamurowało. 

Odezwał się! Popatrzał na mnie! 

-Możesz? -powtórzył, trzymając jakieś książki. 

-T-ta... -zająknąłem się, choć przecież nie miałem takiego zamiaru.

Cholera, jak ja mogłem się przed nim tak pogrążyć? Idiota ze mnie, idiota. Przed chwilą mnie zauważył, a teraz pewnie uważa, że jestem jakiś upośledzony umysłowo. Zrozumiałem, że cały czas blokuję mu drogę do szafki. On cierpliwie czekał z tym swoim uśmiechem. Chyba właśnie ma ochotę się roześmiać z powodu mojego zachowania. Ja wcale nie jestem śmieszny. 

Odsunąłem się, żeby szatyn w końcu mógł odłożyć swoje rzeczy. 

-Jestem, aż taki ładny? -zapytał. 

O nie... gapię się. Ja się gapię! Odwróć wzrok, odwróć -powtarzałem sobie. Idiota. Spuściłem głowę w dół, nie może widzieć, że się czerwienie. Musiałem stamtąd jak najszybciej iść.

Ale porąbana sytuacja. Co on teraz sobie o mnie pomyśli? 

A tak właściwie, to czemu ja się tym tak przejmuję? Przecież tamten palant nic dla mnie nie znaczy. Gdzieś mam to co o mnie myśli. Ważne, że w ogóle o mnie myśli. Cholera... to nie tak miało zabrzmieć. Chodziło mi o to, że to nawet miłe, kiedy taki przystojniak... Kurde, pogrążam się. Nieważne, nie było tematu. Zapomnijmy o tym i tyle. 

On pewnie już też zapomniał. Rozmawia teraz z jakimś kumplem. Czekaj... czy on...? Właśnie na mnie zerknął? Pewnie mi się wydawało, ale... O nie, jego kolega też to zrobił. Śmieją się! Ze mnie? 

Uciekłem. 

~*~

Pedagog zawołała mnie do swojego gabinetu. Usiadłem więc na miejscu, do którego zdążyłem się już przyzwyczaić. Często tutaj przychodzę, przesiaduję podczas przerw, odrabiam lekcję, rozmawiam z nimi o życiu. Pewnie jestem samotny. Cóż zrobić. Ale lubię tu być, angażować się w różne akcje, wolontariat i pomoc dla szkoły. Wydaję mi się, że tylko pani Asia mnie rozumie, dlatego wciąż tu jestem. 

-Więc co wybierasz? Biblioteka czy stołówka? -spytała, pokazując mi dwie listy. 

Wybór był oczywisty. Stołówka. Zrobiłbym tam rewolucję i wreszcie dawaliby dzieciakom czekoladę, zamiast niejadalnych warzyw. Miałem już cały plan, dlatego bez zastanowienia wziąłem długopis i przytknąłem do kartki z nagłówkiem "stołówka". Ale... na tej drugiej zobaczyłem nazwisko, które było znane pewnie całej szkole. 

Kubek czekoladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz