22

5K 423 111
                                    

FLORIAN

Rozmawiałem jeszcze przez chwilkę z Kirą. Mieliśmy się już zbierać. Kiedy odwracałem się, by zabrać torebkę Tami, zauważyłem Iwo. Uśmiechnąłem się i chciałem pójść się przywitać i przedstawić moją kuzynkę, ale spostrzegłem, że nie jest sam. Nie wiem kim był owy chłopak, ale na pewno kimś bliskim, bardzo bliskim. Trzymali się za ręce, a tamten pocałował blondyna w policzek. Czy... czy to znaczy, że oni są razem? Myśl o tym by do nich podjeść rozpłynęła się w powietrzu. Nie chciałem im przeszkadzać, ale to chyba nie był ten powód, dla którego dalej siedziałem w miejscu, obserwując oddalającą się parę. Czułem, że gdybym poznał jego chłopaka moje serce znów by pękło, a jeszcze nie poskładało się po piątku.

Jednak mimo mojego rozpłakanego serca, czułem ulgę. Wiedziałem, że gdyby chłopak nie był dobry, Iwo nie związałby się z nim. A to oznacza, że blondyn był szczęśliwy, a jeżeli on był szczęśliwy, to dlaczego ja miałbym nie być. W końcu to jego szczęście jest najważniejsze. Ja muszę tylko sprawić, żeby się uśmiechał, a jeżeli to daje mu tamten, to dlaczego miałbym w to Ingerować? Najlepiej było więc, abym trzymał się z daleka.

- Rybciu, co się stało? - zapytała mnie Kira, która spojrzała się w stronę pary zakochanych. - To on? Tak, to musi być on. Przystojniak - stwierdziła, zaczynając kręcić sobie włosy na palcu. - A kim jest ten mały blondynek?

- Ten mały blondynek to Iwo - westchnąłem, odwracając się tyłem do chłopaków, patrząc się na plac zabaw, gdzie bawiła się Tami.

- Aaa... A ten przystojniak to...? Czekaj! To znaczy, że... Tak! - wrzasnęła. W tym momencie dziękowałem Bogu, że moja kuzynka mówi tylko po angielsku, bo jestem pewny, że cały park patrzył się na nas, jakbyśmy robili nie wiadomo co.

- Mogłabyś trochę spokojniej - uspakajałem ją. - Jeśli będziesz dalej tak skakać cycek ci wypadnie - powiedziałem, wskazując na jej sztuczny biust. Ona w rekompensacie pokazała mi język.

- Za niedługo będą prawdziwe i jeszcze będziesz mnie prosił by je pomacać, bo za niedługo będziesz mógł podotykać tylko laskę swego ukochanego blondaska - odgryzła się. - A ja ci nie pozwolę i zakradniesz się do mnie w nocy, a ja posadzę cię o gwałt - zakończyła swoją przemowę na jednym wdechu, po czym się zaśmiała, a ja razem z nią.

- Po pierwsze, to nie mów o takich rzeczach, kiedy Tami jest niedaleko. Mimo że mieszkamy w Polsce, ona i tak wszystko rozumie. Po drugie, to ja i Iwo? To jest niemożliwe. On ma chłopaka i chyba jest szczęśliwy. Nie będę niszczył mu związku.

- To ja mu zniszczę - zaśmiała się z miną grzecznej dziewczynki, którą nigdy nie była.

- Kira, nie chcę byś tego robiła.

- A kto mówi, że to dla ciebie? Ten drugi był przystojny - stwierdziła. - Zostaję tutaj trzy tygodnie, więc jeszcze go znajdę i go odbiję - zaśmiała się po raz kolejny. - A tak swoja drogą, to teraz znaczy, że masz u niego szansę. Po pierwsze wiadomo, że gustuje też w płci brzydkiej. A jeśli będziesz się odpowiednio zachowywał zerwie z tamtym i rzuci się w twoje ramiona. To takie oczywiste - westchnęła rozmarzona. - Praw mu komplementy, kupuj prezenty, po prostu bądź dla niego i tyle. Ach! Mój synuś dorasta - zaśmiała się, mierzwiąc mi włosy.

Była starsza ode mnie o dwa lata, a wydawało mi się, jakby czasem była dziesięć lat młodsza, a czasem dziesięć lat starsza. Ona miała te swoje dziwne nastroje, ale kochałem ją całym sercem. Ona chyba jako jedyna z rodziny była mi tak bliska. Oczywiście jeszcze był mój kuzyn Alan, ale z nim nie widziałem się od dwóch lat. Ciekawe, co teraz robi?

- Dobra, to kogo zaprosimy na nasz ślub? - zaczęła się zastanawiać.

- Jaki nasz ślub? - zaśmiałem się.

- No ty bierzesz Iwo, a ja jego chłopaka. To chyba oczywiste. - szturchnęła mnie lekko w ramię, a ja pokręciłem głową z rozbawienia. - To moi rodzice, twoja mama, dziadkowie, no ich rodziny... O! Ten twój kuzyn Alan, na pewno jego dziewczyna, może jacyś twoi koledzy... O kurczę! Zapomniałabym o mojej przyjaciółce Maggy! - Kira tak wciągnęła się w wyliczanie, kto ma być na "naszym" ślubie, że nie zauważyła, kiedy wróciliśmy do domu.

~*~

W niedzielę spotkaliśmy się wszyscy, czyli mama, Tami, Kira, ciocia z wujkiem i ja. Było całkiem miło, szczególnie, że mama dawno nie widziała się ze swoją siostrą. Wspominały swoje dziecięce lata. Ciocia powiedziała, co słychać u dziadków, a później poszliśmy na kolację to restauracji. Moja mama była przeciwna, ale rodzice Kiry zapewnili, że zapłacą za wszystko. Ale oczywiście ja i mama zamówiliśmy najmniej.

- No, Florian - zaczął wujek Chris - skoro jesteś już pełnoletni, to może wybralibyśmy się na jakiś męski wypad do pubu? Wiesz, jak dwójka dorosłych facetów. Dziewczyny niech sobie pogadają, a my wypijemy piwko, tak jak ja kiedyś z twoim tatą? Co ty na to? - zapytał.

- Bardzo chętnie. Tylko jest mały problem: Ja nie piję alkoholu - oznajmiłem.

- To możemy wyjść bez picia. Pogadamy jak to facet z facetem, bo pewnie spędzając czas z moją córką rozmawiacie tylko o ciuchach - zaśmiał się.

- Tato, to że z tobą nie rozmawiam nie znaczy, że cię nie słyszę - powiedziała oburzona blondynka. - Poza tym nie gadam tylko o ciuchach. To, że jestem dziewczyną nie oznacza, że nie lubię tych typowo męskich rzeczy. Na przykład... - zastanowiła się. - Na przykład lubię motory i samochody! Szczególnie te szybkie.

- Skarbie, wszystkie dziewczyny lubią motory i szybkie samochody, a w szczególności facetów, którzy ich prowadzą.

- Co? O nie! Tato rozpocząłeś wojnę.

- I co chcesz teraz zrobić? - zapytał się, prowokując córkę.

- Wyciągnę ostateczną broń.

- Będzie się działo - westchnąłem.

Zawsze tak się działo, kiedy spotykaliśmy się razem. Rozmawiałem z wujkiem, a wcześniej jeszcze z tatą, a Kira zawsze podsłuchiwała. Wychwytywała najbardziej interesujący ją temat, a później rozmawiała o tym z nami, po czym nie zgadzała się ze swoim ojcem i rozpoczynali wojnę. Ostateczną bronią mojej kuzynki była jej matka. Ona zawsze popierała zdanie córki. No i tak zaczynaliśmy rodzinną "wojnę". Było przy tym dużo śmiechu, ale też i hałasu. Dlatego zdziwiłem się, że nie wyrzucili nas z restauracji.

Ostatecznie zgodziłem się na propozycję wujka. W przyszły weekend mieliśmy mieć nasz męski wypad. Miałem szczerą nadzieję, że podczas tego tygodnia nic się nie wydarzy, co zniszczy mi humor na wyczekiwaną niedzielę.

~*~

W poniedziałek pisałem trzy sprawdziany. Dlaczego? Bo chciałem mieć je już z głowy. Często tak robiłem. Uczyłem się na zapas, by pisać sprawdzian wcześniej, aby mieć więcej czasu później. Tak naprawdę to bez względu na to, czy bym to robił, czy nie i tak nie miałbym czasu, ale wolałem żyć z tą świadomością, niż później mieć do siebie pretensje.

Byłem zmęczony tym dniem. Nie dość, że miałem wyczerpujący trening, to jeszcze Iwo ani razu na mnie nie spojrzał (a przynajmniej ja tego nie zauważyłem), ani do mnie się nie odezwał. Czułem się z tym źle. Chociaż nie wiem dlaczego. Przecież tylko wyznałem mu moje uczucia, a w duszy wydawało mi się jakbym tą małą puchatą kuleczkę zdeptał i jeszcze po nim skakał.

Może to dlatego, że w pewnym sensie mogłem się przyczynić do zerwania jego związku? Nie. To pewnie z tego zmęczenia.

Był to początek roku szkolnego, a mnie się wydawało, jakby minęło przynajmniej pół roku. Może po prostu za dużo na siebie biorę? Ale ja nie mogę brać mniej. Kto wtedy utrzyma rodzinę?

Westchnąłem sfrustrowany. Natalia znów się do mnie przystawiała, próbując "poprawić" mi humor. Szkoda, że nie wiedziała, że wszystko pogarsza. To samo było z Kordianem. Był dziwnie szczęśliwy, widząc, że moja uwaga nie skupia się w większości na Iwo. To, że na niego nie patrzyłem nie znaczy, że o nim nie myślałem, a myślałem prawie cały czas.

Ech! To będzie ciężki tydzień.

Kubek czekoladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz