23

4.8K 448 163
                                    

IWO

Nie miałem pojęcia, że poniedziałki mogą być aż tak beznadziejne. Chciałem płakać, gdy mnie tak unikał. Jakbym był jakiś chory, czy coś. To on sprawił, że teraz czuję się jak wyrzutek, niepotrzebny śmieć, który się nie przydał. Czemu tak szybko znalazł sobie pocieszenie? A teraz nawet na mnie nie spojrzy? Przecież to nie ja zawiniłem.

Chyba, że chodzi mu o Błażeja. Ale... ale to go nie usprawiedliwia, to on pierwszy sobie kogoś znalazł. Dziewczynę. Ja tylko... ja chciałem mu tylko pokazać, że się tym nie przejmuję i mogę żyć bez niego, z kimś innym.

Choć to bzdura. Im więcej nieprzespanych nocy, z powodu rozmyślań o nim, tym bardziej sobie to uświadamiam. W dodatku ludzie mnie otaczający... każdy twierdzi to samo. I może to co mówią jest i było zawsze prawdą. I jestem jaki jestem... Muszę się z tym pogodzić, ale myślę, że niełatwo mi to przyjdzie. Nie chcę się z tym godzić, dlatego po tym jak mi powiedział, że mnie kocha, uciekłem. Nie mogłem przyjąć do wiadomości tego, że mogę czuć to samo.

Ale raczej... nie kochałem go. Nie. Ja nawet nie wiem jak... jak mógłbym kochać chłopaka w ten sposób. Nie potrafiłbym.

- A nie mówiłem - usłyszałem koło ucha.

Przestraszyłem się, bo z powodu tych moich myśli, kompletnie oderwałem się od rzeczywistości. Spojrzałem na osobę, która mi to powiedziała i zamarłem. Kordian.

Z głupawym uśmieszkiem, szedł korytarzem, patrząc się na mnie.

Nie rozumiałem, nie rozumiałem o co mu chodzi.

Pokiwałem głową, twierdząc, że i tak tego nie zrozumiem. A kiedy odwróciłem się, spotkałem Klaudię. Stwierdziłem, że rudowłosa to niesamowita odskocznia od tych moich wszystkich zmartwień, więc zająłem się wysłuchiwaniem o jej życiu.

Ale do końca zajęć i tak nie mogłem przestań o nim myśleć. O chłopaku, który sprawia, że choruję, że moje serce bije sto razy szybciej, że czasami nie mogę ustać, gdy na niego patrzę. O chłopaku, który wyznał mi miłość.

Po skończonych zajęciach wybrałem się do biblioteki. Myślałem o Natalii, ktora godzine wczesniej uczepiła się Floriana. Byłem na niego zły. Więc, gdy już trzymałem dłoń na klamce od drzwi biblioteki, stwierdziłem, że to nie miałoby sensu. Nie mam ochoty być z kimś, kto mnie unika. Jeśli on nie chce mojego towarzystwa, to proszę bardzo... Ja też go nie potrzebuję. A te wszystkie obowiązki, które powinienem nadrobić... najwyżej przyjdę tu z samego rana.

Odwróciłem się mając w głowie tylko Floriana z tą jego nową dziewczyną. Poszedłem dalej. Miałem dość tego, że Florian jest w mojej głowie tak często, zbyt często... Mam go już dość. Musiałem zająć się czymś innym. I wtedy usłyszałem jak grupka dziewczyn w strojach od wf-u wychodzi gdzieś z swoim nauczycielem.

Przypomniałem sobie koszykówkę. Całkiem dobrze mi szło, więc bez zastanowienia ruszyłem do pana Władka, który wszystko tutaj nadzorował i poprosiłem o piłkę. Bez żadnych problemów dostałem ją, dlatego udałem się na dwór, gdzie było boisko.

Na szczęście byłem sam. Nikt nie mógł mi przeszkodzić w rzucaniu do kosza. Ale nie zawsze mi to wychodziło. Zdenerwowany rzuciłem jeszcze raz, ale piłka odbiła się od tarczy i poleciała gdzieś w bok. Podbiegłem, żeby ją złapać.

- Głupi - mruknąłem sam do siebie. - Jakbym powiedział ci, że się w tobie zakochałem to może...

-Musisz ugiąć kolana - usłyszałem, więc momentalnie zamilkłem.

Przede mną stał Kordian z piłką w ręku. Miał na sobie koszulkę, tą którą noszą wszystcy koszykarze w naszym liceum. I uśmiechał się... znowu w ten sam sposób co dzisiaj rano. A ja zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, czy on mnie przypadkiem nie prześladuje. Jednak to byłoby niemożliwe. Ja jestem tu przypadkiem, a on pewnie zawsze tutaj trenuje.

Kubek czekoladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz