29

4.5K 425 154
                                    

IWO

Pocałowałem go. I zanim zdążyłem się odsunąć,  on złapał mnie w talii i pogłębił ten pocałunek.

O cholera,  czułem się tak niesamowicie.

Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Florian uśmiechał się. A ja nie wiedziałem, co sądzić.

Co... co ja zrobiłem? 

Chłopak chciał dotknąć mojego policzka,  a ja w porę zatrzymałem jego dłoń. Złapałem ją i położyłem na jego piersi.

- Przepraszam - burknąłem.

Szybko puściłem jego rękę i wstałem. To było głupie. Spuściłem głowę w dół i wyszedłem z biblioteki.

Idąc przed siebie zdałem sobie sprawę,  że w myślach wyzywałem Majkę. Nieładnie. Nie wiem co się ze mną działo. Jak nie ja. Jestem jakiś psychiczny. Może to dziedziczne,  moja mama też chorowała.

Pokręciłem głową,  nie mogłem sobie wmawiać takich bzdur. Bo faktyczne zeświruję i co wtedy?

~*~

Zabrałem wszystkie rzeczy, które zdawały się potrzebne i podręczniki na jutrzejsze zajęcia. W autobusie sprawdzałem jeszcze ze sto razy czy napewno mam w kieszeni klucze i telefon.

Potem już bez zbędnej karteczki, znalazłem drogę do jeziora. Do mojego nowego domu. Westchnąłem zmartwiony.

Gdy tylko zjawiłem się w salonie z moją walizką, poczułem się taki bezsilny. Wstrzymywałem łzy. Tęskniłem za kimś kto nigdy dla mnie nie istniał. Za mamą, która dała mi ten dom, która dała mi życie. I która umarła.

Nie byłem gotowy tutaj mieszkać, ale chciałem przynajmniej spróbować. Tata sam na to przystał,  ale wolał o wiele bardziej,  żebym sprzedał dom. Prawdopodobnie właśnie tak zrobię,  czuję to już teraz. To miejsce jest zbyt... zbyt przesiąknięte moją zmarłą,  chorą psychicznie matką. Aż mnie przeszły ciarki.

Ale chciałem dać tym starym meblom szansę. Może mi powiedzą jaka była moja matka, albo jaki jestem ja.

Poszedłem na górę. Już wcześniej z Ali znaleźliśmy pokój,  który nadawałby się właśnie dla mnie. Tam też postanowiłem się rozpakować.

A kiedy już wszystkie rzeczy wisiały na wieszakach, wystarczyło, że pójdę z kosmetyczką do łazienki. Wyszedłem więc i poszukałem jej. Na szczęście była niedaleko. Odstawiłem na półkę to co trzeba i rozjrzałem się dookoła. Niewiarygodne, że jeszcze niedawno chodziła tutaj moja mama. Spojrzałem na drzwi naprzeciwko łazienki.

Nie pamiętałem, co w nim było, więc z ciekawości chciałem tam wejść. Były zamknięte. Dziwne. Wtedy przypomniałem sobie, że mam więcej kluczy niż tylko jeden. Wyjęłem je z kieszeni i już po chwili odkluczałem drzwi.

Pokój przypominał jakiś magazyn. Ale przyjrzałem się dokładniej. Łóżeczko dla dziecka, ubranka, potem jakieś zabawki, samochodziki, pełno jakiś kolorowych pudełek i kartonów. Zajrzałem do jednego z nich. Przeraziłem się, gdy zobaczyłem tam idealnie ułożone koszulki. Moje koszulki z przed pięciu lat. W następnym kartonie też były moje ubrania. I w kolejnym rysunki, moje malowidła z dziedziństwa.

A te kolorowe pudełka... na każdym było napisane:

Dla Iwo, mojego synka.

I pod tym list i data. Prawie każda to data moich urodzin.

Robiła mi prezenty? Prezenty, których nigdy nie dostałem. Aż do dzisiaj.

Nie dałbym rady ich teraz odpakować. Odwróciłem się więc i zobaczyłem jeszcze jeden karton. Poniszony, inne niż wszystkie. Zerknąłem co w nim jest.

Kubek czekoladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz