FLORIAN
TRZY LATA PÓŹNIEJ
Rozejrzałem się ostatni raz po pomieszczeniu. Wszystko było posprzątane, więc bez problemu mogłem wrócić do domu. Zakluczyłem szklane drzwi od wewnątrz i odwróciłem plakietkę, by ludzie widzieli napis "ZAMKNIĘTE". Wyszedłem tylnymi drzwiami. Wsiadłem do samochodu i pojechałem. W końcu po tygodniu pracy będę miał chwilę spokoju i relaksu. Chociaż to wszystko zależy. Zaparkowałem samochód pod blokiem i wszedłem na drugie piętro. Zapukałem do drzwi i czekałem, aż ktoś mi otworzy.
- Flo! - oburzył się Iwo, który otworzył drzwi. - Przecież też masz klucze. W końcu ty też tu mieszkasz - oznajmił i wszedł do środka, a ja zaraz sa nim.
Zaśmiałem się. Uwielbiałem go tak denerwować.
- Wiem - oznajmiłem, odwieszając kurtkę na wieszaku. - Po prostu lubię, gdy otwierasz mi drzwi - dodałem i uśmiechnąłem się do niego.
- A ja nie lubię jak mi się przerywa naukę - stwierdził i wrócił do salonu.
Poszedłem za nim. Na stole miał rozłożona masę książek i zeszytów. Oparłem się o jego ramiona, całując czubek głowy.
- Nie rozpraszaj mnie - jęknął i odsunął mnie lekko od siebie. - Mam za niedługo egzaminy - powiedział, a ja tylko pokręciłem głową. Ostatnio zajmuje się tylko studiami i niczym więcej.
Usiadłem na kanapie, cały czas go obserwując. Wiedziałem, że tego nie znosi. Ale tytko to odwróci go od nauki.
- Co?! - zapytał nagle wkurzony, spoglądając na mnie.
- Usiądź na chwilę ze mną - poprosiłem, a chłopak tylko westchnął i odwrócił ode mnie głowę. - Nie daj się prosić - powiedziałem najbardziej słodkim głosem, jaki mógł wydostać się z moich ust.
- A ty się nie kłóć - powiedział i powrócił do książek.
- Wcale się nie kłócę. Chcę spędzić z tobą czas - oznajmiłem, a Iwo spojrzał się na mnie jak na głupka. - No proszę - uśmiechnąłem się szeroko, a w oczach blondyna ujrzałem niezdecydowanie. Ostatecznie pokręcił głową i ruszył w moją stronę.
Rozsiadł się wygodnie na kanapie, a ja położyłem się na jego kolanach.
- Jeśli jeszcze raz odwiniesz taki numer, to na serio się pokłócimy - oznajmił wrogim tonem, ale kąciki jego ust lekko podniosły się ku górze.
- My się nigdy na serio nie kłóćmy - stwierdziłem, a w oczach chłopaka ujrzałem nieme pytanie "Czyżby na pewno?". - Będziesz mi to wypominał do końca życia? - zapytałem się.
- Tak bo byłeś głupi i głupi - oznajmił.
- Ty też.
- Znowu się zaczyna - westchnął przeciągle, a ja się zaśmiałem.
- Kocham cię - oznajmiłem.
- Ta... Ja ciebie też kocham, ale czasami mnie tak wkurzasz...
Zaśmiałem się, ale po chwili wstałem i pocałowałem go czule w usta.
- Ile zjadłeś czekolady? - zapytałem się, a on wzruszył ramionami.
- Próbowałem nowych przepisów - stwierdził z niewinną miną.
Nasze życie, moje i Iwo, strasznie się zmieniło od czasów liceum. Tamta straszliwa kłótnia powoli odchodziła w niepamięć, a mój wybuch wydawał się być nieuzasadniony.
Dokładnie tego samego dnia pogodziliśmy się z Iwo. Gdy zagroziłem zerwaniem, wszystko mi wyjaśnił. Wszystko to, co robił, a w szczególności ukrywanie naszego związku, robił ze względu na moje dobro. Nie widziałem tego, dopóki mi tego nie powiedział. Byłem taki głupi. Jak mogłem nie zauważyć, że zawsze chodziło tylko i wyłącznie o mnie?
Doszliśmy do kompromisu. Sprzedaliśmy dom, a w zamian starczyło nam na kupno dwóch mieszkań. Jedno było dla mamy i Tami, a drugie dla mnie i Iwo. Trwało to trochę zanim spokojnie mogliśmy się tam wprowadzić, ale było warto. Zostało nam po tym wszystkim jeszcze sporo pieniędzy. Nie wiedzieliśmy, co mamy z tym zrobić. To były pieniądze Iwo, ale on od początku traktował je jako nasze.
Pamiętam dzień, w którym zabrał mnie w jakieś miejsce. Nie miałem pojęcia, co on kombinuje, ale nie kłóciłem się i bez słowa jechałem tam, gdzie mi kazał. Stanęliśmy w centrum miasta, obok galerii handlowej i ulicy pełnej małych sklepików. Przed sobą miałem puste pomieszczenie z przekreślonym napisem na sprzedaż. Nie rozumiałem o co chodzi, ale po chwili Iwo wyjaśnił mi, że to będzie nasza własna kawiarnia. Po kilku tygodniach mięliśmy już wszystko gotowe i spokojnie mogliśmy zająć się pracą.
Ustaliliśmy, że ja będę tam pracował, a Iwo zacznie studia. Nie przeszkadzało mi to, a nawet sam zaproponowałem to rozwiązanie. Mimo to chłopak obiecał, że w każdy weekend będzie przychodził i mi pomagał, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Ostatecznie blondyn i tak siedział w książkach, ale go nie obwiniałem. W końcu chciał mieć dobrą pracę, a ja zawsze chcę dla niego jak najlepiej.
Naszą kawiarnię nazwaliśmy "Kubek czekolady". Było to związane z książką, którą wręczyłem Iwo na święta, a właściwie od tej książki się wszystko zaczęło. To ona zwróciła moją uwagę wtedy u psycholożki i między innymi dzięki niej tak pokochałem czekoladę. A może to dzięki Iwo?
Wszystko, co sprzedawaliśmy było z czekoladą. Białą, mleczną, gorzką... Każdy na pewno znalazłby coś dla siebie, bo przecież (prawie) każdy lubi czekoladę.
- O czym tak myślisz? - zapytał się mnie blondyn, który był przytulony do mojego boku.
- A o niczym - westchnąłem, spoglądając na niego.
Przez chwilę jeszcze siedzieliśmy tak do siebie przytuleni, dopóki blondyn nie podskoczył z przerażeniem i nie zaczął sprzątać wszystkiego ze stołu.
- Co się stało? - zapytałem zdezorientowany.
- Przecież Koldia dzisiaj przyjeżdża - oznajmił, a ja nie rozumiałem, o co mu chodzi.
- Chyba Klaudia - poprawiłem go, za co dostałem wściekłe spojrzenie.
- Koldia - Klaudia i Kordian. To przecież oczywiste - oznajmił i dalej sprzątał wszystko, co wpadło mu w ręce.
Pokręciłem tylko głową z rozbawieniem, po czym zacząłem pomagać chłopakowi w sprzątaniu. Wiem, że robił to, bo bał się o zdrowie przyjaciółki. Szczególnie teraz, kiedy okazało się, że jest w ciąży. Stawał na rzęsach, żeby tylko było jej u nas dobrze.
Cieszyłem się z jej szczęścia i szczęścia bruneta. W końcu będą rodzicami, mimo że w tak młodym wieku. A ostrzegałem Kordiana.
Chłopak gdy się o tym dowiedział był wniebowzięty. Kochał dziewczynę i wiedział, że z nią chce przeżyć resztę życia, a ta mała istotka, która rozwija się pod sercem jego ukochanej, była największym dowodem ich uczucia. Co prawda nie planowali ślubu, a przynajmniej nie na razie, ale wiedzieli, że to co ich połączyło jest niesamowite.
Ja czułem to samo do Iwo. Od początku wiedziałem, że chłopak nie będzie mi obojętny. Obserwowałem go, nawet wtedy, gdy ze sobą nie rozmawialiśmy. A później... Później wszystko się rozwijało, nasze uczucia, charaktery i myśli. Nie byliśmy już tymi samymi osobami co wcześniej. I to właśnie było największym owocem naszej miłości. Nie mieszkanie i planowanie przyszłości. To wszystko było na drugim planie. Najważniejsze było poczucie, że chcemy zmieniać się dla tej drugiej osoby i z każdym dniem spełniać jej oczekiwania.
A Iwo... Iwo zawsze będzie moją małą, słodką, puchatą kuleczką,
KONIEC

CZYTASZ
Kubek czekolady
TienerfictieDwóch różnych chłopaków. Dwie różne historie. A co ich łączy? Kubek czekolady. ©kamseok & maddie_maggy 2017