12

851 44 2
                                    

*oczami Ins

-Irmina! Jesteś?- krzyk mamy rozniósł się po całym mieszkaniu.

Schodząc na dół usłyszałam, że nie jest sama.

-To doktor Mark.- przedstawiła mnie.

-Dobry wieczór.- odpowiedziałam wyciągając rękę na powitanie, chociaż nie wiedziałam gdzie dokładnie się znajduje. Jednak szybko złapał moją dłoń i delikatnie potrząsnął. Jego skóra była zimna, to dziwne zważywszy na temperaturę panującą na zewnątrz.

-Mamy dobre wieści, jest szansa żebyś odzyskała wzrok. Powstał nowy projekt, który to umożliwia. -głos mężczyzny był ciepły i opanowany. 

Przez chwilę stałam jak wryta. Musiałam wyglądać komicznie, ponieważ miałam otwartą buzię z niedowierzania. Czy to cud? Dar z niebios? Lekko się otrząsnęłam i w końcu coś z siebie wydusiłam, ale dość piskliwym głosem.

-Ja...jak to?- jąkałam się.

-Tylko jest jeden mały haczyk.-no tak, tego mogłam się spodziewać- Musicie zebrać pewną kwotę na ten zabieg.- słychać było, że doktor wyciąga z teczki jakaś kartkę, którą podał mamie.

-Oo...- ton jej głosu wyraźnie się zmienił. Była smutna.- Obecnie nie mamy takiej kwoty... Do kiedy możemy zebrać pieniądze?

-Macie dwa tygodnie. Niestety muszę już iść, moi pacjenci czekają. Odezwę się do pań. Do widzenia!- powiedział po czym wyszedł trzaskając drzwiami.

-Przepraszam Cię córeczko. Narobiłam Ci tylko nadziei...- płakała.

-Mamuś, zbierzemy te pieniądze, wierzę w to.- przytuliłam się do niej, wierząc że to poprawi choć trochę jej humor. Starałam się bardziej przekonać do tych słów ją niż siebie.

-To nie możliwe. Muszę gdzieś zadzwonić. Idź do swojego pokoju. - mówiła oschle przez łzy.

Przytaknęłam i szorując klapkami o podłogę poszłam na górę. Cody przemknął przede mną i razem znajdowaliśmy się w pomieszczeniu.

Włączyłam ponownie moją ulubioną płytę. Tym razem dużo głośniej. Czułam się źle. Słone łzy spływały mi po policzkach. Nie mogłam tego powstrzymać. Myślałam, że się uda, ale... na co ja liczyłam.
 Rzuciłam się na miękkie łóżko i leżałam tak przez dłuższy czas, aż poczułam, że ktoś mnie obejmuje.


*oczami Shawn'a

-Shawn! Zbieraj się, idziemy do sąsiadek Smith!

-Daj mi 10 minut!

Wziąłem naprawdę szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem po schodach.

-Idziemy?

Mama skinęła tylko głową.

Kiedy przyszliśmy dowiedziałem się co się stało.

Od razu pobiegłem do Ins.

Wszedłem do jej pokoju i zauważyłem, że płacze.

Przez jej głośną muzykę nawet nie słyszała jak wchodziłem. Położyłem się obok niej i delikatnie ją objąłem. Był to trochę nieśmiały ruch z mojej strony, ponieważ nie wiedziałem jak w tym momencie na to zareaguje. Myślałem, że mnie odepchnie i wyrzuci, chcąc zostać sama.

-Sha...Shawn?- odwróciła się w moją stronę nadal płacząc.

-Tak, spokojnie...

-Mogę się przytulić?

-Jasne.

Poczułem jak lekko się we mnie wtula. Poczułem ulgę.
Pocałowałem ją delikatnie w głowę żeby dodać jej otuchy.

-Dziękuję.- powiedziała to tak cicho, że ledwo to usłyszałem.

Po chwili jej oddech się unormował. Twarz nie wyrażała szczególnych emocji. Zasnęła leżąc na mnie. 

Miałem taką ochotę ją pocałować, jest taka słodka.

____________
Siemka!
Wyraź swoją opinie o tym rozdziale, czy nawet całym opowiadaniu w komentarzu.
Jeśli chcesz zostaw gwiazdkę.
Będę bardzo wdzięczna!
Mam nadzieję, że wytrwasz do końca tego ff :D

Ordinary |S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz