Thirty nine

3.7K 341 92
                                    

– Ariana, miałaś kurwa mać rację. – jęknęłam zaciągając się papierosem. – Kocham go, rozumiesz? – dalej niedowierzałam w to, co mówię. Przecież to jest niemożliwe.

– Mówiłam! – pisnęła z wielkim uśmiechem. – Mówiłam, mówiłam, mówiłam! – skoczyła, a ja patrzyłam na nią jak na idiotkę.

– To nie jest śmieszne. – westchnęłam wyrzucając filter w śnieg. – Ja nie mogę..

– Zamknij się, to jest piękne! – szturchnęła mnie ramieniem, dalej mając ten rozentuzjazmowany wyraz twarzy, który z każdą chwilą mnie irytował. – Moja najlepsza przyjaciółka, pierwszy raz w życiu się zakochała.

Myślałam, że moja pierwsza miłość będzie niesamowita. Że to uczucie jest niesamowite, błogie i najlepsze, jakie każdy człowiek może doznać. Myślałam, że to będzie wyglądało inaczej, a tymczasem? Ja, popieprzona Jenn, zakochała się w dupku Harrym, który mnie nie kocha. Ostrzegał mnie, mówił żebym tego nie robiła, a ja jak zwykle musiałam to zepsuć. Czemu zawsze muszę być taka głupia?

– Co jest? – tyrpnęła mnie rudowłosa. – Czemu płaczesz? – zmarszczyłam brwi i przetarłam dłonią twarz, teraz zdając sobie sprawę, że z moich oczu leciały łzy.

– Po prostu wiem, że zrobiłam głupotę. – pociągnęłam nosem. – Wiem, że ja dla niego w żadnym stopniu nie znaczę. – mruknęłam bawiąc się kluczami w kieszeni. Usłyszałam jak Ariana wzdycha i staje naprzeciw mnie, łapiąc za moje ramiona.

– Jenn, nie myśl tak. – zaczęła, twardo się we mnie wpatrując. – Ty nie widzisz tego, jak Harry na ciebie patrzy, jak się zachowuję w stosunku do ciebie..

– Nie. – ominęłam ją. – To jest Harry. – powiedziałam, jakby to było coś oczywistego. Ta tylko westchnęła i dotrzymała mi kroku, gdzie zaraz weszłyśmy na dobrze znaną nam dróżkę.

Boję się, tak bardzo się boję. Ciągle to próbowałam kryć, przed sobą. To uczucie. Nie chciałam się do tego przyznać, tylko dlaczego? Harry jest inny, on jest.. Specyficzny. Sama nie wiem od kiedy zaczęłam to do niego czuć. Kłębiłam to w sobie i nie chciałam tego wyrzucić, nikomu nie chciałam przyznać racji. Bo myślałam, że tak nie jest. Sama siebie okłamywałam.

Kocham Harrego.

Weszłyśmy do ciemnego budynku i od razu skierowałyśmy się do odpowiedniego pokoju w którym, jak zawsze tu przychodzimy, spędzamy czas.

– Ale tu ciemno. – mruknęła Ariana idąc przede mną. Sięgnęła po telefon i oświeciła nam drogę latarką. Weszłyśmy po schodach na górę i ruszyłyśmy po betonowej podłodze do 'naszego' pomieszczenia.

– Kto w ogóle znalazł to miejsce? – zapytałam, patrząc pod nogi żeby się nie przewrócić.

– Ben?! – krzyknęła Ariana, przez co zmarszczyłam brwi wpadając na nią, ponieważ stanęła w progu.

– Kurwa mać, Ariana nie drzyj się tak. – mruknęłam, lecz ta dalej stała w miejscu, nie ruszając się. – Może byś się tak ruszyła? – syknęłam przechodząc obok niej. – O mój boże. – stanęłam przed rudowłosą jak wryta, wpatrując się w mojego przyjaciela. Przyjaciela, który leży na podłodze. Nie ruszając się. – Dzwoń po karetkę! – powiedziałam szybko do przyjaciółki i podbiegłam do chłopaka. – Ben? – szepnęłam, sprawdzając jego puls, gdzie w międzyczasie Ariana dzwoniła po karetkę. – Proszę, otwórz oczy. – zaczęłam go lekko klepać po twarzy, czując napływające łzy do oczu. Jest zimny jak lód. Jest blady. Ja pierdole.

– Żyje? – zapytała dziewczyna drżącym głosem, podchodząc.

– Tak, ma puls. – powiedziałam. Moje ręce się trzęsą niemiłosiernie, a serce biję w szaleńczym tempie. Co on do cholery zrobił?. – Ale bardzo słaby. – mruknęłam cicho. – Za ile przyjadą? – zapytałam łamliwym się głosem. Chciałam się rozpłakać na amen. Nie chcę stracić mojego przyjaciela. Przyjaciela, którego kocham jak brata, mimo naszej kłótni. Nie chcę go stracić, nie chcę..

Obssesion / H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz