Sixteen

6.3K 391 122
                                    

2 tygodnie później.

– Jenn, gotowa? – zapytała moja mama, wchodząc do pokoju. Spojrzałam jeszcze na walizkę i kiwnęłam przytakująco głową. Złapałam za wielką, prostokątną rzecz i zeszłam na dół, witając się z tatą, po czym skierowaliśmy się do wyjścia. Moi rodzice postanowili zrobić sobie urlop i właśnie dzisiaj jedziemy do starego domku babci w którym wychowywał się mój tata z resztą połowę dzieciństwa i ja, na drugim końcu miasta. Właściwie to wie o tym tylko Ariana. Nie powiedziałam Harremu, bo po co? I tak nie widzieliśmy się parę dni, sama nie wiem czemu. Czy się cieszę, że mam chwilę spokoju? Nie wiem. Na początku nienawidziłam tego człowieka całym sercem. Za wszystko. Za każde jego słowo, za każdy ruch, za to, że nie miałam chwili spokoju od tego człowieka bo był wszędzie. Za każde spojrzenie na mnie, do mnie, które było chłodne i bolące. Ale każdy człowiek po pewnym czasie się do kogoś przywiązuję, nie ważne w jaki sposób, po prostu to robi. Mimo tych niemiłych sytuacji które nam się przydarzyły, przyzwyczaiłam się do niego.

Po niecałej godzinie zaparkowaliśmy pod ładnie urządzonym domem. Wysiadłam z auta, od razu biorąc swoją walizkę jak i moi rodzice i skierowaliśmy się do środka.

– No w końcu! – krzyknęła starsza kobieta, wychodząc z kuchni. Ucieszona podeszła do nas, od razu kierując się do mnie. – No no, ale kobieta z ciebie. – zaświergotała, przyciągając mnie do uścisku. Zaśmiałam się szczerze i odwzajemniłam uścisk, czując jej zapach perfum, którego tak bardzo dawno nie czułam. Brakowało mi go.

– A co tak pięknie pachnie? – zapytałam, odsuwając się od niej.

– Racuchy smażę. – odpowiedziała. Rozszerzyłam szeroko oczy i pobiegłam w stronę pomieszczenia, skąd wydobywała się ta piękna dla brzucha woń. Za sobą usłyszałam jedynie śmiechy, ale to zignorowałam i nałożyłam sobie parę placków na talerz, po czym zaczęłam jeść, delektując się przepysznym smakiem babci.

– Boże jakie pyszne. – jęknęłam, biorąc kolejnego gryza, gdy wszyscy weszli do kuchni.

– Zostaw trochę dla nas. – zażartowała moja mama, siadając obok mnie.

– Oj nie wiem, czy coś zostanie.

Dokończyłam swój posiłek, rozmawiając ze wszystkimi, po czym wyszłam z kuchni kierując się na górę, do starego pokoju taty, który parę lat temu został trochę wyremontowany specjalnie dla mnie. Weszłam do środka, od razu zamykając za sobą drzwi i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Wszystko tak jak zostawiłam, tak dalej leżało. Wyszczerzyłam się i rzuciłam swoje leniwe ciało na miękkie łóżko z nową, wymienioną przez babcię pościelą. Zaciągnęłam się tym zapachem, wspominając mój ostatni dzień spędzony tutaj, lecz przerwał mi wibrujący telefon. Jęknęłam i wyciągnęłam urządzenie ze spodni, od razu go odbierając.

– Słucham.

– Gdzie jesteś? – usłyszałam Stylesa.

– U babci. – wstałam z łóżka wkurzona, że przerwał mi tą piękną chwilę. Usłyszałam jego westchnięcie i mogłabym się założyć, że w tej chwili przeczesuję swoje włosy ręką.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał zdenerwowanym tonem. Jak zwykle.

– Nie odzywałeś się. – wzruszyłam ramionami.

– O której wracasz? – zapytał nie odpowiadając.

– Za tydzień. – odpowiedziałam. Usłyszałam jego głęboki oddech, a chwilę później nastało przerwane połączenie. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana i ignorując jego dziwne zachowanie odłożyłam telefon. Postanowiłam przejść się po okolicy. Zeszłam na dół, by powiadomić wszystkich, że wychodzę, ubrałam buty i opuściłam dom. Skierowałam się w stronę mojego miejsca, do którego zawsze chodzę gdy jestem tutaj. Przeszłam przez ulicę i zaczęłam iść prostym chodnikiem, oglądając domy które nic się nie zmieniły. Nic poza wiekiem sąsiadów, którzy robią się coraz starsi, z resztą tak samo jak ja. Po kilkunastu minutach doszłam do mojego celu. Rozejrzałam się dookoła, oglądając z uśmiechem obraz przede mną. Stare boisko. Boisko na którym spędziłam prawie całe moje dzieciństwo z najlepszymi ludźmi poznanymi w piaskownicy. Najlepsze czasy każdego człowieka to te, kiedy jest się dzieckiem i nie musisz przejmować się tymi wszystkimi dorosłymi sprawami, które są teraz u ciebie dzienną rutyną. Wtedy problemem było to czy mama nakrzyczy za to, że przyszłam cała brudna do domu albo zjadłam za dużo słodyczy. Wsadziłam dłonie do skórzanej kurtki i ruszyłam przed siebie, wspominając dobre, bezproblemowe czasy. Przeszłam przez całe boisko i usiadłam na jednym z plastikowych siedzeń na trybunach. Jeszcze parę lat temu nie było godziny w której jakieś dzieci by tu nie przyszły i nie zaczęłyby grać w piłkę albo gonić się po całym placu. Teraz nie ma tu ani żywej duszy. Nic. Jedynie przygnębiająca pustka mająca na celu sprowadzenia jedynie samych, dobrych wspomnień sprzed laty. Wszystkie przyjaźnie zawiązane wtedy, które wydawały się na całe życie jakby znikły jak mgła, rozchodząc się w innych kierunkach. Ale nie zapominamy o nich. Mimo upływu tych lat, tego czasu, zawsze gdzieś są schowane we wspomnieniach.

– Nie widziałem cię tu nigdy. – usłyszałam jakiś męski głos, a zaraz po tym usiadł obok mnie. Spojrzałam w jego stronę. Wysoki blondyn o niebieskich oczach. Znów skierowałam wzrok przed siebie, widząc jak coraz bardziej zaczyna się ściemniać, a temperatura była coraz niższa.

– Nie mieszkam tu. – wzruszyłam ramionami, postanawiając odpowiedzieć. – Kiedyś mieszkałam. – dokończyłam.

– Wspomnienia? – znów usłyszałam jego głos. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową.

– Jenn. — powiedziałam po chwili, podając mu swoją dłoń. Spojrzał na mnie, a następnie na wyciągniętą rękę, aż w końcu ją ujął.

-Niall.

___

Rozdział krótki i nudny. Niestety brak weny i chciałam napisać kompletnie coś innego, jednak uznałam, że to będzie bez sensu XD
Mimo to publikuję i postaram się by następny był lepszy i dłuższy! Do następnego!

Obssesion / H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz