Twenty one

6K 379 25
                                    

– Jenn wstawaj. – usłyszałam głos mamy. Przewróciłam się na drugi bok, mając jakąkolwiek nadzieję, że to sen, że mam jeszcze trochę czasu na spanie, jednak nie. Moja kochana mamusia zerwała ze mnie kołdrę, przez co jęknęłam i na nią spojrzałam zaspanym wzrokiem, jak cwanie stoi i patrzy na mnie ze skrzyżowanymi rękoma.

– Musisz?

– Do szkoły. – powiedziała i skierowała się do drzwi. – Śniadanie masz uszykowane. – i wyszła. Położyłam się na plecach, patrząc na sufit i zaczęłam rzucać się nogami, ukazując swoją furię. Usiadłam i włożyłam dłonie we włosy, opierając łokcie na kolanach.
Przymknęłam oczy i wypuściłam powietrze kręcąc głową.

– To nie było normalne. – powiedziałam do siebie, po czym wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam białe spodnie z wysokim stanem i brązowy sweterek, po czym to ubrałam, a na stopy założyłam czarne stopki. Włosy wyprostowałam, a na twarz nałożyłam makijaż, ponieważ nie chciałabym żeby ktoś mnie zobaczył w takim stanie, bo niewiadomo jakby to się skończyło dla tej osoby. Wypsikałam się swoimi ulubionymi perfumami z Adidasa, spakowałam potrzebne rzeczy do swojej czarnej torby i zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam z szafki kubek i nalałam sobie kawy, siadając przy stole, chwytając za kanapkę, po czym wyciągnęłam telefon. Po kilkunastu minutach przeglądania różnych aplikacji i zjedzeniu śniadania poinformowałam swoją rodzicielkę, że wychodzę i skierowałam się do wyjścia.

Przechodząc przez ulicę, włożyłam dłonie do kieszeni kurtki, czując jak moje knycie z każdą sekundą coraz bardziej zamarzają, przez panujący mróz na dworze. Obserwowałam domy, które znam na pamięć, wyobrażając sobie jak ludzie w tej chwili leżą sobie w ciepłym łóżku, pod ciepłą kołdrą i niczym się nie przejmują, podczas gdy ja muszę iść na takim mrozie do przeklętego budynku. Budynku w którym spędzę dzisiaj kilka przeklętych godzin. Westchnęłam na myśl o szkole, przed którą się w tej samej chwili znalazłam i weszłam do środka, ciesząc się tylko z jednego powodu. Że w końcu czuję ciepło.

*

– O boże, ale jestem głodna. – jęknęłam, kładąc swoją tacę z jedzeniem na stolik i nie mogąc doczekać się aż zacznę jeść. Ariana się zaśmiała kręcąc głową, widząc jak biorę pierwszego kęsa do buzi. – O matko. – wymamrotałam. – Ale dobre. – zmarszczyłam brwi oglądając kanapkę i kosztując się smakiem.

– Smacznego. – uśmiechnęła się sztucznie moja przyjaciółka, na co kiwnęłam głową, łapczywie gryząc pieczywo. Wywróciła oczami, zaczynając konsumować swój posiłek. – Jadę z Rayanem i Benem na dwa dni do jakiegoś tam domku Bena, zapraszają cię. – powiedziała patrząc na mnie.

– Mnie? – zapytałam marszcząc brwi.

– No tak. – wzruszyła ramionami. – To jak?

– Kiedy?

– W ten weekend. – odpowiedziała wycierając usta chusteczką. Dokończyłam kanapkę i napiłam się soku.

– W sumie to czemu nie. – wzruszyłam ramionami. – Dobra, chodźmy bo się spóźnimy. – powiedziałam wstając od stołu.

– A jak tam z Harrym? – zapytała, idąc przy mnie w kierunku wyjścia.

– Nic. – odpowiedziałam obojętnie.

– Jak to nic? – zmarszczyła brwi przy okazji otwierając drzwi. Przewróciłam oczami, wiedząc, że nie da mi spokoju, dopóki jej nie opowiem.

– Tak jakby się z nim pokłóciłam. – zrobiłam cudzysłów w powietrzu. – Po prostu miałam już dość jego zachowania. – przerwałam na chwilę, by wyminąć parę licealistów. – Więc mu wszystko powiedziałam, a wczoraj dostałam od niego kartkę i napisał, że mam się dzisiaj z nim spotkać w parku. – skończyłam omijając parę szczegółów napisanych w liście.

Obssesion / H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz