Fourty

3.5K 335 83
                                    

Ben Wilson
ur. 12.09.1998r
zm. 27.02.2017r.

Nie mogę się do niego przytulić, nie mogę ujrzeć tego pięknego, zaraźliwego uśmiechu, który zawsze mnie wspierał, który zawsze mi pomagał. Nie mogę spojrzeć w te cudowne, duże, brązowe oczy, które były piękne i szczere. Nie mogę poczuć już jego obecności, nie mogę usłyszeć jego głosu, gdy do mnie mówi. Nie mogę nic. Ten ostatni raz. Chciałabym mu powiedzieć, jak bardzo przepraszam za naszą kłótnie, ponieważ wtedy widzieliśmy się ostatni raz i to była nasza ostatnia rozmowa. Rozmowa, która tylko zniszczyła nas jeszcze bardziej.

Dlaczego zrobił to umyślnie?

Samotna łza spłynęła w dół mojej twarzy, patrząc na zdjęcie które trzymam w dłoniach. Jest tutaj tak szczerze uśmiechnięty, a jego oczy się błyszczą, podczas gdy ja całuję jego policzek. Pamiętam ten dzień. Był jednym z najlepszych.. Chociaż każdy dzień spędzony z nim jest niezapomniany i najlepszy. Powolnym krokiem podeszłam do trumny, próbując nie rzucić się w każdej chwili na ziemię i zacząć drzeć się, żeby mi go oddali.

Kilka kolejnych łez uleciało, gdy mój wzrok padł na niego. Wygląda obojętnie, pusto. Blada, zmęczona twarz, zamknięte oczy. Nie wygląda jak mój kochany Ben. Wygląda jak zupełnie inny chłopak, który był już wykończony wszystkim.. Tak bardzo bym chciała zobaczyć ostatni raz jego oczy, jego uśmiech. Żeby dali nam chociaż jeszcze te ostatnie kilka minut. Abym mogła się z nim właściwie pożegnać, by miał poczucie, że nie jest mi obojętny i mimo tej durnej kłótni, której nie powinno być, dalej mi na nim bardzo mocno zależy. Jednak tak nie jest. Los zabiera osoby niespodziewanie, nieświadomie dla innych.. A gdybym była tam chwilę wcześniej, to na pewno by żył... Ggdyby nie moja pieprzenie o Harrym, nie straciłabym go..

Nagle poczułam silne ramiona, otulające moje ciało. Ten zapach. Wszędzie bym rozpoznała ten zapach perfum.

Teraz sobie zdałam sprawę, jak dużo działo się w moim życiu ostatnim czasem. Poprzez oferowaną przeze mnie pomoc Harremu, zakochałam się w nim. Tak bardzo go kocham, że moje serce boli i zorientowałam się o tym tak późno. Ben wyznał mi miłość, której nie odwzajemniłam.. To jest mój przyjaciel, mój braciszek i nie wyobrażałam sobie abyśmy byli razem. A potem co? Pierdolona śmierć, która mi go zabrała. Zabrała kawałek mojego serca. Moją bratnią duszę..

– Harry. – załkałam. – To niesprawiedliwe.

– Wiem skarbie.. – szepnął mi we włosy. Jego obecność w minimalnym stopniu mnie uspokajała. – Pamiętaj, żeby się nie obwiniać...

– Już za późno. – szepnęłam tak cicho, żeby tego nie usłyszał.

*

– Mamo, proszę, niech wróci! – krzyknęłam płaczliwie, jeszcze bardziej wtulając się w ciało mojej rodzicielki. Nie potrafiłam. Tak bardzo chcę go z powrotem, chcę żeby tu był i powiedział, że wszystko jest w porządku..

– Shii skarbie.. – uspokajała mnie, całując moje czoło. Łzy, których nie potrafiłam powstrzymać, które same leciały tworząc własną ścieżkę, znikały po chwili, by zaraz po nich wychodziły kolejne. Dlaczego życie jest takie zjebane? Dlaczego? – On by tego nie chciał kochanie.

– Chcę do niego.. – szepnęłam. – Proszę mamo, oddajcie mi go! – znowu krzyknęłam, wybuchając płaczem. – Błagam!

– Jenn, proszę..

– Dlaczego to zrobił? Czemu mnie zostawił?! – nic mnie nie uspokajało. Sama nie umiem tego zrobić. To tak bardzo kurwa boli, to zabija. Zabija mnie od środka.

– Kochanie..

– Nie! Daj mi spokój! – zawyłam odpychając ją. – Dajcie mi wszyscy spokój! – odwróciłam się w drugą stronę i wbiegłam po schodach słysząc jej wołanie. Nie chcę ich. Nie chcę nikogo. Nie potrzebuję. Wbiegłam do swojego pokoju, zamykając od razu drzwi i rzuciłam się pod kołdrę, przykładając poduszkę do twarzy.

Widok jego sprzed paru godzin tak bardzo mnie zabolał. Gdybym nie była głupia, teraz pewnie byśmy siedzieli i śmiali się z naszej głupoty. Gdybym tylko przyszła tam wcześniej, gdybym tylko zauważyła co się u niego dzieję, gdybym zauważyła jego problemy. Ale ja zawsze muszę coś zniszczyć, zawsze muszę zepsuć.

– Ben, zrobię wszystko, słyszysz? – wpatrywałam się w sufit, mając gdzieś te chore łzy, które ze mnie ciekły. – Bądź przy mnie. – szeptałam, mając nadzieję, że mnie słyszy. – Nie opuszczaj mnie..Proszę! – znowu krzyknęłam, przykładając ponownie poduszkę do twarzy.

Ben, mój kochany Ben. Dlaczego opuściłeś nasz świat? Dlaczego zostawiłeś to życie, życie z przyjaciółmi, życie ze mną? Dlaczego się nie pożegnałeś, nie powiedziałeś o swoim problemie, który cię niszczył? Który cię zabijał? Dalibyśmy radę.. Razem zawsze by nam się udało.. Gdybyś tylko chciał, gdybyś mi powiedział. Nie zostawiłabym cię. Jesteś najlepszy, byłeś najlepszy i zostaniesz najlepszy, mój starszy braciszku. Nie ufałeś mi do tego stopnia, czy może się bałeś powiedzieć? Nie znam odpowiedzi na nic.

– Kocham cię, słyszysz? – załkałam. – Nie zapomnę cię. – pokręciłam głową. – Nigdy, przenigdy, rozumiesz? – pociągnęłam nosem dalej tępo wpatrując się w zwykłą, białą ścianę nade mną. – Kiedyś do ciebie dołączę i znowu to będzie 'nasz' świat.

____

Rozdział bardzo, bardzo krótki, ale to dlatego, że zostały nasze ostatnie rozdziały!:(

Zbliżamy się do końca bardzo dużymi krokami, czego nie chcę, lecz zawsze wszystko się niestety w pewnym momencie kończy, prawda? Także przepraszam i dziękuję wszystkim, którzy to czytają:)

Życzę miłej nocy i do następnego!💖💖

Obssesion / H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz