Twenty seven

5.1K 359 21
                                    

To boli. Moje serce boli. Rozrywa je. Jakby najostrzejsze sztylety się wbijały. Prosto w środek, do końca. Bez żadnego wahania, nie znając żadnych granic zahamowań. To uczucie jest strasznie, nie do wytrzymania. Jak człowiek, któremu nic nie zrobiłeś mógł zrobić coś takiego? Coś tak odrażającego?

Może chcesz troszkę do noska, co?szyderczy, a wręcz diabelski uśmiech nie schodził mu z twarzy.Wtedy od razu dasz się przelecieć.

Ten moment. Jego oczy, jego uśmiech, który nie schodził mu z twarzy. W jednej sekundzie zamienił się we wstrętnego, bezuczuciowego chuja. Tylko co ja mu zrobiłam? Co mu powiedziałam?

Wytarłam kolejną łzę z policzka i wstałam z łóżka. Wzięłam czyste rzeczy i skierowałam się do łazienki. Ściągnęłam z siebie ciuchy i wzrokiem natrafiłam na swoje odbicie w lustrze. Brzydzę się sobą. Brzydzę się tego, że pozwoliłam mu siebie dotknąć. Pocałować. Jestem słaba. Jestem nic nie warta. Jestem szmatą. Mocny uścisk poczułam w żołądku. Chcę się skulić z bezsilności. Chcę ryczeć, wyć, płakać, szlochać. Chcę wrzasnąć na siebie. Że jestem szmatą, która w jakimś stopniu zaufała temu potworowi. Chcę walnąć z całej siły pięścią w lustro, wyjąc z płaczu. Jednak nic. Ciągle na siebie patrzyłam, a to wszystko działo się w mojej głowie, w moich myślach. Wariowałam w środku, szalałam, wrzeszczałam. Nie odrywałam od siebie wzroku. Wzroku, który nagle wylądował na piersi, gdzie lekko widniejąca plamka po malince zrobionej przez Harrego, już powoli schodziła. Nie chcę tego widzieć. Nie chcę. To boli. Bardzo. Przypomina o jego dłoniach, ustach na moim ciele.

Odwracam głowę i wchodzę pod prysznic.

Nie mogę na siebie patrzeć.

*

Wychodzę z łazienki, a z mokrych włosów skapywały kropelki wody. Podeszłam do okna, gdzie zasłoniłam rolety, by w jakimś stopniu zasłonić to pieprzone słońce i kieruję się do łóżka. Dochodzi godzina dwunasta. Jest czwartek i nie poszłam do szkoły. Nie chciałam widzieć twarzy znajomych. Sama nie wiem czemu. Nie chciałam, by patrzyli na moją odrażającą osobę. Mimo, że dzisiaj nie poszłam na lekcję, niestety praca mnie nie ominie. Mam jeszcze dużo czasu. Ułożyłam się na wygodnym materacu i gdy okrywałam się ciepłą kołdrą, w progu drzwi stanęła moja mama.

– Cześć córcia. – uśmiechnęła się ciepło ze skrzyżowanymi rękama pod piersiami. Wysiliłam się na mały uśmiech i kiwnęłam w jej stronę głową. Westchnęła i usiadła na skraju łóżka obok mnie. – Jak się czujesz? – położyła dłoń na moim kolanie.

– Dobrze. – skłamałam.

– Chodź coś zjeść. – westchnęła wstając.

– Nie jestem głodna mamo, naprawdę. – także westchnęłam. – Potem coś zjem, przed wyjściem. – ta tylko pokręciła głową i skierowała się do drzwi.

– Za chwilę wychodzę, więc zostajesz sama. Nie zapomnij zamknąć drzwi. – powiedziała, a ja przewróciłam oczami. Uśmiechnęła się i wyszła. Wzdychnęłam i wzięłam laptopa do ręki, po czym włączyłam kolejny odcinek swojego ulubionego serialu.

*

– Chuj. – syknęła Ariana siedząc na krześle, a ja stałam przy ladzie. Opowiedziałam jej wszystko co się stało wczorajszego wieczoru. Musiałam się wygadać komuś. Chcę mi się znowu płakać jak tylko sobie to przypomnę. Kłuję mnie serce, gdy przypomnę sobie jego słowa. – A nawet go polubiłam. – prychnęła.

Ja też.

– Nienawidzę go. – przymknęłam oczy, biorąc duży wdech, by łzy nie zaczęły lecieć. Jestem beznadziejna.

Obssesion / H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz