Rozdział 1

48.3K 1.1K 75
  • Zadedykowane Monika C.
                                    

Październikowe wieczory bywają bardzo chłodne i ponure. Szłam właśnie uliczkami Londynu, wracając z nocnej zmiany. Nie narzekam, gdyż praca jako kasjerka na stacji benzynowej umożliwia mi regulowanie rachunków i wynajem mieszkania. Delikatny wiatr rozwiewał moje włosy, a liście szeleściły mi pod butami, stwarzając przyjemną aurę jesieni. Nagle przeszedł mnie dreszcz i odniosłam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Szybko odwróciłam się lecz nikogo za mną nie było. Na moment przeszły mi przez myśl wspomnienia horrorów, które oglądałam, kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami.

CISZA.
SZELEST.
NIEPOKÓJ.
CIEŃ.
SPOJRZENIE.
KRZYK.
UDERZENIE.
BÓL.

Obudziło mnie światło słoneczne przenikające przez żaluzje. Lekko się uśmiechnęłam i poniosłam do pozycji siedzącej. Zapowiadał się miły i ciepły dzień. Wstałam i pomaszerowałam w stronę łazienki. Po drodze uderzyłam się o róg łóżka, a przez cały palec u stopy przeniknęła fala bólu.

- Cholera! - syknęłam.

***

- Należy się 20 funtów - uśmiechnęłam się do kobiety, która zaczęła grzebać w swojej wielkiej torbie przewieszonej przez rękę. Wyciągnęła banknot, zapłaciła i zgrabnie wyszła z budynku kołysząc biodrami. Przypominała prawdziwą bizneswoman z zamężnej rodziny.

- Idę na zaplecze. Dasz sobie radę? - powiedział Cameron i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Średniego wzrostu szatyn o sinym kolorze oczu, który również pracował na stacji. Był w porządku, ale tylko jako kumpel z pracy.

- Jasne - powiedziałam i wyszczerzyłam się do niego promiennie, a ten tylko zaśmiał się i wyszedł.

* 30 minut później *

Za oknami panował mrok, a stacja była jedynym źródłem światła na tym odludziu. Cameron jeszcze nie wrócił, a ja siedziałam na płytkach i równo układałam gumy do żucia na stojaku. W radiu leciała spokojna i relaksująca muzyka smooth jazzowa, a do bramki podjechał czarny SUV.

Po chwili drzwi rozsunęły się, a do budynku weszło trzech mężczyzn. Jeden z nich był blondynem o morskich oczach, drugi brunetem o ciemnej karnacji i miodowych oczach oraz trzeci - który nie ukrywając podobał mi się najbardziej - szatyn z burzą loków na głowie o szafirowych oczach.

- Witam Panią - usłyszałam za plecami i lekko wzdrygnęłam się jako reakcja na ten bezpośredni zwrot ku mojej osobie.

- Fajnie tu macie - odwróciłam się i ujrzałam mulata kręcącego się spacerkiem po całym pomieszczeniu.

- Zapłacimy i spadamy - odezwał się blondyn i szeroko uśmiechnął. Czułam się dziwnie. Sama z trzema dobrze zbudowanymi facetami i Cameronem na zapleczu, ktory nie dałby rady mi pomóc w sytuacji zagrożenia.

- Wydaje mi się, że tak szybko nie wyjdziemy, Horan - powiedział zielonooki, chytrze się uśmiechnął i podszedł do mnie. Załapał mnie za biodra, uniósł do góry i posadził na blacie.

- Puść mnie! - warknęłam i zaczęłam się wyrywać, czując łaskoczące moją twarz loki. Mulat tylko głośno się zaśmiał z oddali, a blondyn posłał współczujące spojrzenie.

- Ouu, pyskata. Moja ulubiona cecha - mruknął, jedną ręką przytrzymał mi brodę i przybliżył swoją twarz tak, aby nasze usta dzieliły milimetry.

- Upiekło Ci się - spojrzał na treść plakietki zawieszonej na mojej klatce piersiowej. - Katniss? Jeszcze się spotkamy - uszczypnął mój pośladek i wyszedł po drodze pospieszając niebieskookiego, który patrzył na mnie smutno.

- Przepraszam - wymamrotał, zostawił pieniądze na ladzie obok i wyszedł, a ja zostałam w tej samej pozycji. Siedziałam tak przez następną godzinę, czułam się jak po nawałnicy. Oczy miałam szeroko otwarte, przepełnione strachem, a w głowie dudnił mi zachrypnięty głos i słowa obietnicy : "Jeszcze się spotkamy".

Nie dotykajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz