Chapter 34

10.2K 399 15
                                    

KREW

KAWAŁKI METALU I SZKŁA

DZIEWCZYNA

PRAWIE MARTWY CHŁOPAK

KRZYKI

BÓL

SYRENY

WALKA O ŻYCIE

Siedziałam sama w poczekalni odchodząc od zmysłów. Dlaczego zawsze ja muszę mieć przejebane? Zasłużyłam sobie w jakiś sposób na to, a może zrobiłam coś nieodpowiedniego i teraz ponoszę za to karę? Nie sądzę. 

Spojrzałam na zegarek w telefonie. Było dobre kilka minut po pierwszej w nocy, a ja bezczynnie czuwałam i krztusiłam się przez łzy, które z prędkością światła przelewały się przez moje oczy. Lekarz dał 30% szans na to, że Harry powróci do zdrowia. Niewykluczone, że będzie skazany również na kalectwo z czym będzie musiał żyć aż do śmierci. 

Nerwowo zaczęłam bawić się palcami, które później wplątałam mocno we włosy sprawiając sobie przy tym ogromny ból. Nagle podskoczyłam niczym niegdyś Adam Małysz na skoczni, kiedy czyjaś dłoń wylądowała na moim ramieniu.

- Spokojnie. - kiwnął do mnie Zayn i lekko się uśmiechnął. 

- No co Ty nie powiesz... - burknęłam i oparłam łokcie o kolana. 

- Wiem, że nie jest łatwo, ale on da radę. Do cholery to jest Harry Styles. - zaśmiałam się w duchu i spojrzałam na chłopaka, który wciąż trzymał rękę na moim ramieniu. Pociągnęłam nosem i bez pozwolenia mocno się do niego przytuliłam. Nie protestował, tylko również mnie objął i złożył lekki pocałunek na czubku mojej głowy. Niespodziewanie drzwi od sali operacyjnej otworzyły się, a ze środka wyłonił się lekarz wraz z trzema pielęgniarkami, które ciągnęły za sobą łóżko, na którym leżał Harry. 

- O mój Boże.. - jęknęłam i zakryłam usta dłonią, kiedy zobaczyłam lokowatego podpiętego do miliona kabelków, które utrzymywały go w dobrym stanie. Wyrwałam się z objęć Zayn'a i podbiegłam do lekarza. - Co z nim?! 

- Niech Pani się uspokoi, jedzie do domu i przyjedzie tutaj jutro. - odparł spokojnie i ominął mnie podążając za pielęgniarkami. 

- Proszę, niech mi Pan powie .. - jęknęłam płaczliwie.

- Będzie żył, ale niewykluczone, że na wózku. - lekarz lekko się uśmiechnął. - Niech zabierze ją Pan do domu. - skierował się do mulata i odszedł wpisując coś w kartę pacjenta. Ręce wpadły mi w drgawki, a w sercu czułam coś w rodzaju ... topnienia. Czy moje serce znika? 

** kilka godzin później ** 

Obserwowałam przez okno na korytarzu szpitala jak niebo zmienia swój odcień od błękitu przez pomarańcz do fioletu, by wreszcie przeistoczyć się w bezkres ciemnego granatu. Wiatr wiał z lekkością, która była wręcz zadziwiająca zważając na porę roku. Siedziałam w bezruchu dobre kilka godzin. Moje myśli błądziły po nieznanym, poczynając od wszystkiego i kończąc na niczym. Większość osób, będąc na moim miejscu pewnie zachwycałaby się pięknym widokiem jaki się tutaj rozciągał. Problem tkwi w tym, że ja niewyobrażalnie cierpię i nie potrafię normalnie żyć wiedząc, że mój chłopak - chyba mogę go tak nazwać, prawda? Nie ważne. (...) że mój chłopak ścianę obok walczy teraz o pierdolone życie. Nie musiałby tego robić, gdyby nie ja.

- Chodź! - warknął Zayn ciągnąc mnie mocno za rękę podczas, gdy ja chciałam zostać. Położyli Harry'ego na OIOM'ie... Pierdolony wyścig!

- Zrozum! Nigdzie nie idę! - wrzasnęłam, a drobna kobieta w szlafroku spojrzała z odrazą na Malik'a. 

- Obiecuję, że przywiozę Cię tutaj jak tylko się wyśpisz. - powiedział nieco spokojniej jakbym była małym dzieckiem z przedszkola, które nie rozumie tego co chce przekazać mu opiekun. Głośno westchnęłam i ustąpiłam wlecząc się wolnym krokiem za Zayn'em. 

***

Siedziałam przy łóżku mocno ściskając rękę Harry'ego. Była tak delikatna, jedwabna w dotyku, jakby rączka małego dziecka. Pociągnęłam ją w kierunku mojej twarzy i najlżej jak potrafiłam ucałowałam jej knykcie.

- Katniss. - zachrypnięty, niski głos przywitał mnie. Szybko uniosłam oczy do góry i ujrzałam zielone tęczówki, które skanowały mnie na wylot. Tego głosu pragnęłam. Chciałam go usłyszeć i delektować się przyjemnością, którą mi przynosi. 

- Harry. - mruknęłam a jedna łza spłynęła po moim policzku. 

- Nie płacz, kochanie. Nie mogę na to patrzeć. - był słaby, bardzo słaby. - Chodź do mnie, proszę Cię. - wymamrotał ledwo słyszalnie, ale na tyle bym wiedziała co mówi. 

HARRY'S POV: 

Nie czułem nic. Ból ustąpił, a ja spałem. Bynajmniej tak mi się wydawało do czasu, kiedy poczułem delikatny pocałunek na moich knykciach. Monotonnie uniosłem powieki do góry, a widok jaki mnie przywitał mocno dźgnął mnie w serce. Moja Malinka siedziała zgarbiona na krzesełku i mocno ściskała moją rękę. Wyglądała jakbym umarł. 

- Katniss. - mruknąłem bardzo cicho, gdyż ciężko było mi zdobyć się na odwagę by odezwać się do niej po tym co się wydarzyło. 

- Harry. - prawie pisnęła płaczliwym tonem i uroniła łzę. Jedną, niewinną, ale na tyle silną by bardziej mnie zranić. 

- Nie płacz, kochanie. Nie mogę na to patrzeć. Chodź do mnie, proszę Cię. - delikatnie objąłem ją ręką, która nie była w gipsie i przyciągnąłem do siebie. Objęła mnie najdelikatniej niż wszystkie inne osoby, które kiedykolwiek w życiu przytulałem.

- Powiedz mi, że mnie potrzebujesz. - powiedziała i spojrzała na mnie oczami, które kusiły miłością.

- Potrzebuję Cię. - powiedziałem i zamknąłem oczy, kiedy chciałem zmienić pozycję, a ból nogi skutecznie mi to uniemożliwił. Jestem cholernym słabiakiem. - Mimo, że było mi bardzo ciężko. 

- Ze mną? - podniosła głowę z mojej piersi łapiąc moje tęczówki.

- Bez Ciebie, Słońce. - złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach nie martwiąc się, że popełniam duży błąd. Piękne, pełne, zaróżowione, a w skrócie Malinowe usta. Tak bardzo ją kocham. 

Nie dotykajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz