Chapter 19

13.2K 465 19
  • Zadedykowane Martyna Szwejda
                                    

Byłam tak bardzo zdenerwowana, że słyszałam swój ciężki oddech. Zacisnęłam dłonie w pięści i zamknęłam oczy. Nie umiem nazwać tego uczucia, które w tym momencie buzowało we mnie, a wcześniej wypity alkohol wyparował doprowadzając mnie do pełnej trzeźwości. Otworzyłam oczy. Wszystkie dziewczyny przyglądały mi się uważnie, a Skylet pewnie naszykowała się na najgorsze. 

- Kat .. - powiedziała czule i przerzuciła kosmyk moich włosów z twarzy. Szybko machnęłam ręką i strzepłam jej rękę.

- Nie dotykaj. - wycedziłam przez zęby. - Masz mi coś do powiedzenia? To mi to kurwa powiedz. Tu i teraz! 

Perrie powoli podzeszła do mnie i lekko ścisnęła za przedramię. Miała nadal podczerwienione oczy, ale łzy już nie leciały z nich jak wcześniej. 

- Nie warto. - ciepły i dźwięczny głos blondynki rozległ się tuż przy moim uchu. Skinęłam głową i pociągnęłam Perrie do wyjścia. Rzuciłam pogardliwe spojrzenie na moją byłą przyjaciółkę, prychnęłam i wyszłam trzaskając drzwiami. 

Złość nie ustępowała. Nadal byłam pod wpływem tych wszystkich słów wypowiedzianych w toalecie. Zarówno Niall jak i Harry chcieli mnie wykorzystać. Blondyn jako gosposię, a Harry jako dziwkę. Szłam spokojnym krokiem, ominęłam stolik przy którym siedział zielonooki i mulat, a następnie wyszłam. Nie zauważyłam, że Perrie już nie ma ze mną. Pewnie została z Zayn'em. Wyszłam na ulicę i zaczęłam się rozglądać w różne kierunki. Słyszałam, że ktoś mnie woła, ale kompletnie to zignorowałam. Zrzuciłam z nóg swoje czarne szpilki i zostawiłam je na środku chodnika, a sama ruszyłam w kierunku pobliskiego mostu. Równym krokiem podążałam do celu. Już dawno dałam na wstrzymanie i od tamtej pory łzy są ze mną nierozłączne. Nie ma na tym świcie nikogo, kto mnie kocha. A człowiek, który nie jest kochany, nie jest człowiekiem. Milion myśli w mojej głowie przetłacza się jak burza przez mój mózg. 

- "Żegnaj okrutny świecie" - pomyślałam i stanęłam na barierce dzielącej chodnik, a rzekę. Nie jestem odważna i właśnie przegrywam życie. Będę kolejną samobójczynią, która nie umiała poradzić sobie z samą sobą. Jeżeli świata nie możesz usunąć to usuń siebie - proste. Przechyliłam głowę w dół i spojrzałam na wodę. Było cholernie wysoko, a woda nieprawdopodobnie ciemna. Westchnęłam i zamknęłam oczy, podczas gdy przez myśli przeleciały mi wszystkie przyjemne chwile w moim życiu. 

- NIEE! - usłyszałam krzyk i nagle czyjeś silne dłonie złapały mnie w pasie przenosząc bezpiecznie na chodnik. 

- Nie dotykaj! - zaczęłam się szarpać, krzyczeć i przeklinać. Zrezygnowana odwróciłam się i wpatrzyłam we wściekłą twarz Harry'ego, która teraz zamrzała mnie swoimi szmaragdowymi oczami. Łzy znowu spłynęły po moich policzkach mocząc kwiecistą sukienkę. Chłopak podniósł mnie i ruszył w stronę parkingu. Nie miałam siły się z nim kłócić, byłam zbyt zmęczona. 

- Dlaczego do cholery nie pozwolisz mi odejść?! Nie mam siły żyć, zrozum! 

- KOCHAM CIĘ! - wrzasnął a mnie zatkało. 

Kiedy dojechaliśmy do domu Harry wprowadził mnie do środka i przez cały czas nie odstępował mnie na krok. Czułam straszne napęcie i niechęć w stosunku do niego. 

- Powiesz mi co to do cholery było?! - warknął, kiedy zjechałam po ścianie i usiadłam na ziemi w przedpokoju. Patrzył na mnie czymś na wzór mordercy, a jego oczy były czarne jak szpilki, które zostawiłam na chodniku. Harry ukucnął przy mnie i złapał mnie jedną ręką za brodę i mocno uniósł ją do góry, tak bym spojrzała na niego. - Mów!

Starałam się jak tylko mogłam unikać jego wzrok, co jeszcze bardziej drażniło chłopaka. 

- Chciałeś zrobić ze mnie dziwkę! - syknęłam i starałam sie go odepchnąć, lecz napiął mięśnie i nadal pozostał w tej samej pozycji co wcześniej. - O to Ci chodziło od samego początku, prawda? Dlaczego nie zabrałeś mnie dzisiaj do jakiegoś jebanego samochodu, żebym dziwkowała się z obcymi facetami! 

Zaczęłam płakać, a złość w jego oczach zamieniła się na coś w rodzaju bólu psychicznego. 

- Nie znasz prawdy. - westchnął i spojrzał w inną stronę auromatycznie poluźniając uścisk. Pokręciłam głową i wstałam. Nie wiem dlaczego jestem taka łagodna. Powinnam być niczym bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, ale nie jestem. Zmęczenie nade mną góruje i nie potrafię się już złościć. - Usiądź. 

Rozkazał, a ja niczym posłuszne zwierze usiadłam obok niego na moim wcześniejszym miejscu. 

- Powiedz mi wszystko od samego początku. - nakazałam i podwinęłam kolana do piersi i skuliłam się. 

- Zacznę od tego, że na początku miałaś być jak Perrie. To nie jest zależne ode mnie. Razem z Zayn'em mamy wspólnego szefa, który wszystkim dyryguje, a ja my spełniamy jego polecenia. Taką mamy pracę i za to dostajemy pieniądze. Normalnie jesteśmy maklerami, ale w nocy zajmujemy się transpotem kobiet na ten plac pod miastem. Byłabyś kolejna w kolejce, ale udało mi się przekonać szefa. - powiedział i niezręcznie przetarł dłonią kark. 

- Dlaczego? 

- Dużo przecierpiałaś już w swoim życiu. 

- Przecież chciałeś to zrobić!

- Na początku, tak. Teraz, nie. Kocham Cię, zrozum. - westchnął i zrobił minę niewolnika. Nie wiedziałam co na ten temat mam myśleć. Przekonał szefa i zrobił to ze względu na mnie?

- Yum.. dlaczego Zayn nie uratował Perrie? - zapytałam szczerze ciekawa. Bolało mnie to, że ona cierpi, a jest tak wspaniałą osobą. Nie zasłużyła sobie na to. 

- On ją kocha, ale już uratował jedną kobietę. Była to jego siostra, dlatego teraz nie może uratować kolejnej. Ona o tym nie wie i nie może się dowiedzieć. - wychrypiał i odwrócił głowę w moim kierunku. Był cholernie przystojny. Przygryzł swoją dolną wargę, a ja nachyliłam się i złożyłam deliktany pocałunek na jego idealnych ustach. Jestem już strasznie zmęczona. Harry złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał zobaczyć coś więcej niż tylko pustkę. Wtuliłam się w jego ciało i pozostałam w tej pozycji przez kolejne kilka minut. 

Nagle dźwięk dzwonka telefonu obudził mnie ze snu. Leżałam na śpiącym Harry'm na podłodze. Powolnie podniosłam głowę do góry i zeszłam z chłopaka. 

- Kurcze - powiedziałam sama do siebie, kiedy na ekranie telefonu mrugał nieznany numer. 

- Halo - odebrałam, oparłam się o blat stołu i spojrzałam na śpiącego Harry'ego. Wyglądał jak niewinne, małe dziecko. 

- Pani Katniss ? - zapytał głos w słuchawce.

- Tak. - potwierdziałam. 

- Mam dla Pani ważną wiadomość. Pan Niall Horan polecił, bym zatelefonował pod ten numer. - co kurde? 

- Co się stało? - zapytałam, a Harry już nie spał tylko z pytającym wzrokiem mnie obserwował. 

- Pan Horan miał bardzo poważny wypadek. Musi Pani zjawić się jak najszybciej w szpitalu. 

Nie dotykajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz