Rozdział 2

27.6K 931 79
  • Zadedykowane Monika C.
                                    

Jak zwykle o godzinie 20 wracałam spacerkiem z pracy. Szef dzisiaj wypłacił mi należne pieniądze i mogłam się oderwać od codzienności w towarzystwie przyjaznych ludzi. Wyciągnęłam telefon z kieszeni mojego płaszcza i wykręciłam numer mojej najlepszej przyjaciółki Skylet.

- No co tam, Kat ? - odezwał się znajomy głos w słuchawce.

- Dostałam wypłatę, szykuj się.

- Spoko, zadzwonię jeszcze do Steph, Josha i Itana. Storm NightClub przy Leicester Square o 23-ciej?

- Jakbyś czytała w moich myślach - zaśmiałam się i skręciłam w następną uliczkę, aby dojść do domu.

- Do zobaczenia - powiedziała, ja rzuciłam ciche "pa" i schowałam telefon do kieszeni.

Na klatce schodowej było ciemno i po omacku szukałam włącznika światła. Nie pogardziłabym, gdyby szanowni zarządcy spółdzielni założyli tu czujniki ruchu. Oszczędziłoby mi to sporej ilości siniaków, gdyż sąsiadka często zostawia tutaj wózek dla dziecka i bardzo łatwo na niego wpaść. Szczególnie przy moich umiejętnościach zachowania równowagi i poruszania się po ciemku.

Gdy na klatce już zapanowała jasność, zaczęłam szukać w torebce kluczy i nawet nie zauważyłam, kiedy drzwi mojego mieszkania się otworzyły. Myślałam, że zemdleję, bo przypomniał mi się incydent ze stacji. W moich drzwiach stał dokładnie ten sam przystojny, zielonooki chłopak i zadziornie się do mnie uśmiechnął.

- Co Ty tu robisz?! - krzyknęłam na tyle cicho, aby nie obudzić sąsiadów. ON, bo inaczej nie mogłam go nazwać, gdyż nie znałam jego imienia przejechał językiem po dolnej wardze i oparł się bokiem o futrynę. Spojrzał w dół, aby móc złapać ze mną kontakt wzrokowy i szepnął.

- Powiedziałem, że jeszcze się spotkamy.

- Wyjdź i nie wracaj tutaj nigdy więcej - warknęłam i starałam się przepchnąć do mieszkania. Chłopak tylko wrogo na mnie spojrzał, a jego oczy momentalnie pociemniały. Strach ogarnął moje ciało, kiedy złapał mnie za ramiona i przywarł z całej siły do ściany.

- Nie mów mi kurwa co mam robić, Ty mała szmato - zamurowało mnie. Zamrugałam kilka razy i uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że nie dojdzie do rękoczynu za moją nadmierną pewność siebie.

- Gentlemana to z Ciebie nie będzie - warknęłam mu prosto w twarz. O nie! Żaden facet nie będzie mnie tak traktował. Czerń jego oczu stała się jeszcze głębsza. Szybkim i niespodziewanym ruchem złapał mnie za włosy i wprowadził do mieszkania. Syknęłam z bólu, kiedy rzucił mnie na drewniane, stare panele. Wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił z czarną sukienką i szpilkami.

- Zakładaj to! Idziesz ze mną na imprezę, ale pamiętaj, jeżeli coś odpierdolisz to będę musiał zrobić ci krzywdę - powiedział już spokojniejszym głosem i rzucił we mnie nowymi ubraniami.

- A jak Ty masz na imię?

- A co? - zapytał z zainteresowaniem, spoglądając na mnie.

- Ty znasz moje imię, a ja chciałabym poznać Twoje, bo przecież nie będę do Ciebie wołać "ej x".

- Harry - zaśmiał się, denerwując mnie jeszcze bardziej. Zmienne ma humorki. - Idź się przebrać.

Strumień ciepłej wody oblał moje ciało, a mięśnie się rozluźniły. Nalałam na rękę szampon i zaczęłam go wcierać we włosy. Kiedy je spłukałam, usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Zaczęłam piszczeć, kiedy Harry zerwał zasłonę prysznica i zasłoniłam dłońmi wszystkie imtymne części ciała, których nie powinien widzieć. Chłopak szeroko uśmiechnął się, pokazując rząd białych niczym perełki zębów i rozłożył zasłonę na rozpiętości swoich ramion.

- Chodź do mnie - wychrypiał łobuzersko.

- Chyba śnisz, wyjdź stąd - prychnęłam, a on się tylko zaśmiał.

- Więc będziemy tu tak stać - poruszał zabawnie brwiami, a ja tylko przewróciłam oczami. Powoli wystawiłam jedną nogę na zewnątrz, a następnie drugą i już stałam na ziemi. Zmroziłam Harry'ego wzrokiem i podeszłam do niego bliżej. Objął mnie ramionami na wysokości piersi automatycznie owijając moje ciało zasłoną i niespodziewanie pocałował w policzek. Skrzywiłam się i wytarłam miejsce, gdzie dotknął mnie swoimi ustami. FUU!

Wyszłam z łazienki już w pełni naszykowana, a Harry siedział rozłożony na fotelu. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głowy i oblizał językiem dolną wargę.

- A właściwie to skąd wiesz, że idę na imprezę i jak tu wszedłeś? - powiedziałam, co ślina mi na język przyniosła.

- Mam swoje sposoby, malinko - powiedział, a mi zrobiło się niedobrze.

- Katniss! Mam na imię Katniss! - warknęłam i głośno wypuściłam powietrze z ust. Jego oczy znowu pociemniały. Podszedł do mnie i złapał za biodra mocno ściskając. Bolało jak cholera.

- To ja tu ustalam zasady - syknął mi prosto w usta. Momentalnie w oczach nazbierały mi się łzy. Kiedy jedna wypłynęła, chłopak zaczął się śmiać - Pokochasz mnie!

Nie dotykajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz