Chapter 31 - Letter

10.7K 427 17
                                    

*Droga Mamo i Tato. 

Nie znacie mnie, a ja nie znam Was. Czuję, że jesteście przy mnie i wspieracie mnie, jednak niewystarczająco. Nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby, która mnie nie skrzywdziła. Prędzej czy później zapłace im wszystkim za to. Za cierpienie i za ból spowodowany ich osobą. 

Egoiści.

Wczoraj moje życie złamało się na kilka kawałeczków. Nie będę Wam opowiadać, bo wiecie o tym doskonale. Obserwujecie wszystko z Nieba, ale nie macie na nic wpływu. Wiem o tym doskonale.  

Najbardziej boli to, że nikt mnie nie kocha. Wszyscy są przyjaciółmi, ale jednak wrogami. Nienawidzę ich tak samo jak bardzo ich kocham. 

Mam problem, nie wiem gdzie mieszkać... Skylet i Liam przyjęli mnie na moment, ale nie będę im siedzieć na głowie całe wieki. Są młodzi i potrzebują intymności. Ja również, ale mnie to już nie obchodzi. Harry zrobił swoje, ale nie żałuję, że go poznałam.  Każdy człowiek daje nam jakąś lekcję. Każdy wnosi coś do naszego życia. Nikt nigdy nie przychodzi i nie odchodzi tak po prostu. Zawsze coś zostaje nam odebrane albo mamy czegoś więcej. Ja na przykład zostałam teraz z niczym. Zdradził mnie zabierając moje serce ze sobą.  Niestety takie jest życie po euforii szczęścia następują gorzkie żale, a my nic na to nie poradzimy. Chciałabym tylko, żeby to przybicie minęło. Jest mi tak cholernie pusto, nie mam się do kogo przytulić, kogo pocałować i uwierzyć w to, że mnie kocha. Straciłam to co najważniejsze : nadzieję. Do tej pory ona trzymała mnie, ale to minęło. Pękła niczym mydlana bańka i zniknęła z mojego życia. 

Wiecie co jest najzabawniejsze? Że płakałam wiele razy, lecz żadna z łez nie nauczyła mnie być silną. Paranoja, prawda? 

Wracając, piszę ten list, żeby może troszeczkę się wyrzyć? A może i nie? Wiem tylko, że bardzo mi pomogło wylanie tego wszystkiego na papier. Dziękuję Wam, że daliście mi życie. 

Na zawsze Wasza kochająca córka. 

 Katniss.*

*****************************************

- Co tam robisz? - usłyszałam wesoły pisk Skylet.

- Nic, nic. - schowałam kartkę za plecy, a długopis rzuciłam gdzieś na ziemię. Dziewczyna uniosła brwi do góry i wzruszyła obojętnie ramionami. 

- Dobra. - fuknęła i wyszła z pomieszczenia. Przeczytałam jeszcze raz od początku do końca i złożłam liścik w mini kopertę chowając go do kieszeni moich dżinsów. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Milion SMS'ów zaśmiecających moją skrzynkę już powoli zaczęło mnie drażnić. Weszłam w aplikację i przeczytałam jednego. 

Od : Harry 

Tęsknie i umieram z chęci by Cię pocałować. Skarbie proszę, wróć.

Nie musiałam długo czekać, aż pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Tak cholernie do kocham, ale nienawidzę tak mocno, że oba te uczucia są na równi. Chciałabym nie widzieć tego co zobaczyłam, a najlepiej wogóle nie znać tego człowieka. Byłoby łatwiej. Westchnęłam ciężko i wstałam z siedzenia kierując się następnie do drzwi wyjściowych.

- Wychodzę! - krzyknęłam, żeby Skylet usłyszała i chwilę później nie czekając na jej reakcje zatrzasnęłam drzwi od zewnątrz. Zbiegłam po trzech schodkach i wolnym krokiem skierowałam się w kierunku parku. Pogoda była bardzo ładna jak na tutejsze klimaty. Co prawda było już ciemnawo, ale nadal ciepły wiatr muskał mnie w twarz. Przysiadłam na ławce obok stawu i zaczęłam obserwować tafle wody, która za pomocą wiatru delikatnie kołysała.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Panią co drzwi nie chciała Nam otworzyć. - włosy stanęły mi dęba, kiedy usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i spotkałam tęczówki Louis'a, który stał ze skrzyżowanymi ramionami na piersi. - Styles Cię zranił ? Biedulka ... - uśmiechnął się złośliwie i kopnął nogą mały kamień, który miał przy nodze. Wstałam z ławki i odwróciłam się do niego przodem mocno napinając mięśnie ze zdenerwowania. 

- Coś jeszcze masz do powiedzienia?! - warknęłam ostro nie poznając swojego głosu. Był taki inny, taki nie mój.

- Louis. - usłyszałam nagle czyjś głos. Byłam tak samo zaskoczona jak chłopak i odwróciłam się w stronę skąd dobiegał dźwięk. W naszym kierunku szła ciemna postać. Dziewczyna z długimi, brąz włosami o moim wzroście. 

- Eleanor idź do samochodu. Zaraz do Ciebie przyjdę. - powiedział spokojnym głosem. O dziwo patrzył na tą dziewczynę czule i z miłością kipiącą na kilometr. On potrafi kochać?! O ironio! Dziewczyna kiwnęła głową i posłała mi szeroki i szczery uśmiech. Odwróciła się i odeszła w kierunku parkingu. Louis odwrócił się przodem do mnie, a jego oczy z delikatnych przemieniły się na mroczne i ponure. 

- Gdyby nie ona. Pieprzyłbym Cię teraz gdzieś w rowie. - warknął i zbliżył się do mnie łapiąc mnie mocno jedną ręką za brodę. - Szmato ... - krzyknęłam kiedy ktoś powalił Louis'a na ziemię z prawego sierpowego. Odskoczyłam i obserwowałam jak ciemna postać w kapturze wymierza jeszcze jeden cios i wstaje podchodząc do mnie. Złapał mnie za rękę, a woń męskich perfum uderzyła w moje nozdrza rozpoznając go. 

- Katniss.. - szepnął jakby bezsilnie Harry łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam w jego tęczówki wypełnione pustką po same brzegi. Taki idealny, ale już nie mój...

- Dziękuję. - powiedziałam ledwo słyszalnie, a chłopak lekko się uśmiechnął. Tak mocno trzymał mnie za rękę jakbym miała zaraz uciec. Tak intensywnie się we mnie wpatrywał, jakby widział mnie pierwszy raz. Tak profesjonalnie udawał, że mnie kocha, że przez chwilę uwierzyłam. Jedna łza spłynęła po moim policzku mocząc przy tym jego bluzkę. Nie widziałam go, aż jeden dzień, ale strasznie się stęskniłam za jego obecnością.

- W ciągu kwadransa umyłem się, ubrałem, powiedziałem "kurwa" osiemset razy i byłem osiem razy przerażony, że Ciebie dziś nie zobaczę. - powiedział cicho i delikatnie położył rękę na moim policzku. Zdenerwowana spojrzałam na ziemię, na której o dziwo nie było już Louis'a tylko trochę jego krwi. Musiał pewnie pójść na kompromis. 

- Dlaczego mi to mówisz? - mruknęłam i spojrzałam na niego niezrozumiale.

- Chcę Ci uświadomić jak bardzo za Tobą tęsknie. Nie rozmawialiśmy dziś ze sobą i mi przez to smutno i czuje się cholernie pusto. - westchnął i czekał na moją reakcję, jednak ja cały czas stałam jak słup soli i analizowałam wszystko. Od dnia, w którym go poznałam do teraz. Zrezygnowany przeszedł obok, a ja poczułam jak coś chwyta mnie za gardło. To był znak, że wciąż go kocham. Automatycznie przyszły mi na myśl słowa Perrie, które ostatnio mi powiedziała:

"Mógłby pieprzyć każdą inną kobietę na ziemi, ale i tak nie pieprzyłby się z Tobą. Poczekałby, aż będziesz gotowa aby kochać się, a nie uprawiać seks." 

Nie dotykajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz