What's Wrong?

22 3 0
                                    

Obudziłam się w szpitalnym łóżku. Bardzo bolał mnie brzuch. Zrobiło mi się nie dobrze. Zauważyła to jedna z pielęgniarek i szybko przyniosła mi jakąś miskę. Potem kiedy już było w miarę okej wyszła w stronę pokoju lekarzy. Chwilę potem na salę wszedł znajomy mi lekarz Dr Halley. Miał bardzo poważną minę kiedy się do mnie zbliżał.

****Perspektywa Chada****

Kiedy Mia zemdlała byłem w szoku. Wziąłem kluczyki od samochodu, telefon i klucze od domu po czym wziąłem Mię na ręce i ruszyłem do samochodu. W tym momencie obchodziło mnie tylko jedno, to żeby z Mią było wszystko okej. Martwiłem się jak cholera. Tak nagle zasłabła. Wreszcie wszystko zaczynało być dobrze, znowu musiało się spieprzyć. Jechałem najszybciej jak mogłem. Zaparkowałem jak najbliżej wejścia i wbiegłem do szpitala. Na korytarzu akurat był Dr Halley. Co za szczęście. Kiedy tylko nas zobaczył kazał nam od razu biec na salę obserwacyjną. Wziął kilka pielęgniarek i zajął się szatynką. Wyrzucili mnie z sali a ja nie wiedziałem co robić. Chciałem zapalić ale obiecałem. Podszedłem do okna i uderzyłem w nie pięściami. Zacząłem głęboko oddychać, a szyba zaparowała. Odwróciłem się i spojrzałem na krzątające się pielęgniarki i lekarzy w środku. Złapałem się za włosy i upadłem na ziemię płacząc i ciągnąc się za włosy. Byłem zły, smutny, rozdarty i  kompletnie zdezorientowany. Tak bardzo chciałem być teraz z nią, przejąć na barki to wszystko co ona znosi i znosiła ostatnio. 

****Perspektywa Davida****
Byłem taki szczęśliwy, że Mia wreszcie była bezpieczna. Po południu pojechałem z Panią Green na badania kontrolne. Odprowadziłem ją do gabinetu a na korytarzu ujrzałem Chada. Byłem przerażony skoro on tu jest to coś jest nie tak. Walił w okno, płakał. Obejrzał się na salę z tyłu  w środku biegały pielęgniarki i krzątali się lekarze tylko tyle udało mi się zobaczyć. Po chwili padł na kolana płacząc i ciągnąć się za włosy. Podbiegłem do niego i wyciągnąłem jego ręce z włosów i starałem się go uspokoić. Kilka minut potem siedział skulony i oddychał głośno. Spytałem go co się stało. Wskazał na drzwi sali. Zajrzałem... w środku poza personelem była jedna osoba. Moja malutka.... moja Mia.... moja dopiero uratowana księżniczka. Zacząłem płakać. Pytałem go przez łzy co się stało. Powiedział mi że zasłabła i zemdlała. Byłem przerażony tym co się dzieje. Po chwili z sali wyszedł Dr Halley. Razem z pielęgniarkami zabierali gdzieś nieprzytomną Mię. Zanim cokolwiek powiedzieliśmy krzyknął w pośpiechu że teraz nie ma czasu na pytania. Mój Boże.
Łaziliśmy jak opętani. Mój telefon się rozładował. Chad biegał jak opętany. On strasznie się boi, cholernie się martwi. Eh.. co to za życie? Kiedy to się wszystko zaczęło. Wszystko wywróciło się o 180 stopni. Podeszła do nas pielęgniarka i kazała iść coś zjeść do restauracji na dole, był już prawie wieczór. Obaj byliśmy wykończeni. Na siłę, zmuszeni własną fizjologią ruszyliśmy w stronę baru. Zamówiliśmy jedzenie i siedliśmy przy stoliku. Byliśmy tu już od kilku godzin. Po chwili telefon Chada zaczął dzwonić. Pojawił się numer mamy Mii.
- Nie mam siły żeby odbierać. David... odbierzesz za mnie błagam.
- Luz stary, siedź tu i zawołaj mnie jak będzie jedzenie.
- Spoko
- Halo.- wyszedłem w baru i wyszedłem przed szpital. Wciągnąłem powietrze w płuca, w telefonie odezwała się ciocia Angela.
- David? Gdzie jest Chad?
- Chad nie ma siły żeby odebrać, poprosił mnie.
- Co się stało? Gdzie jesteście? Co z Mią?
- Ciociu... jesteśmy w szpitalu
- O Boże... co się stało? Mia?
- Ona... zasłabła i zemdlała. Chad ją przywiózł. Póki co nic nie wiemy.
- Boże... Mogę przyjechać?
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jak chcesz ciociu. Tylko żebyś była bezpieczna.
- Okej pa.
- Pa... Ehh
Zablokowałem telefon i spojrzałem wokół. Tyle ludzi chodziło szczęśliwych wokół. Pary, rodziny, przyjaciele... czym my sobie na to wszystko zasłużyliśmy??! Wróciłem do środka i ujrzałem lekko przysypiającego Chada. Poszedłem kupić kawy. Ktoś z nas tu zostanie i przyda się. Podszedłem do stolika a Morgan podniósł głowę. Powiedziałem do niego to samo co przed chwilą pomyślałem. Powiedział że on zostanie bo jest za Mię odpowiedzialny a ja mam jechać odpocząć na noc. Zgodziłem się i podałem mu kawę. Uśmiechnął się lekko a ciemne włosy opadły mu na twarz. Jego oczy straciły błysk. Po kilku minutach siedzenia w ciszy dostaliśmy posiłek, zjedliśmy go trochę niechętnie. Chwilkę po tym jak zjedliśmy do środka weszła Angela. Podeszła do nas. Przytuliła mnie mocno i podeszła do Chada. Wstał, spojrzeli sobie smutno w oczy i przytulili się pełni cierpienia. Odnieśliśmy talerze i wróciliśmy na korytarz. Z sali lekarzy wyszedł Dr Halley. Podszedł do nas. 

**** Perspektywa Chada**** 

  Podbiegł do mnie i wyciągnął moje ręce z włosów, żebym ich nie wyrywał i starał się mnie uspokoić. Kilka minut potem siedziałem skulony i oddychałem głośno. Spytał mnie co się stało. Wskazałem na drzwi sali. Zajrzał i zaczął płakać. Pytał mnie przez łzy co się stało. Powiedziałem mu że zasłabła i zemdlała. Był równie przerażony tym co się dzieje co ja. Po chwili z sali wyszedł Dr Halley. Razem z pielęgniarkami zabierali gdzieś nieprzytomną Mię. Zanim cokolwiek powiedzieliśmy krzyknął w pośpiechu że teraz nie ma czasu na pytania. Cholera jasna. 
Łaziliśmy jak opętani.  Tak strasznie się boję, martwię się cholernie o nią, a jak stało się coś poważnego? Podeszła do nas pielęgniarka i kazała iść coś zjeść do restauracji na dole, był już prawie wieczór. Obaj byliśmy wykończeni. Na siłę, zmuszeni własną fizjologią ruszyliśmy w stronę baru. Zamówiliśmy jedzenie i siedliśmy przy stoliku. Byliśmy tu już od kilku godzin. Po chwili mój telefon zaczął dzwonić. Pojawił się numer mamy Mii.
- Nie mam siły żeby odbierać. David... odbierzesz za mnie błagam.
- Luz stary, siedź tu i zawołaj mnie jak będzie jedzenie. 
- Spoko
- Halo.- wyszedł.
Siedziałem i wpatrywałem się w ścianę. Myślałem o jej pięknych miękkich i pachnących włosach, o jej cudownych, czekoladowych, błyszczących oczach, o jej cudownej cerze, o dotyku jej skóry, o jej miękkich, malinowych ustach i o tym jak smakowała kiedy się całowaliśmy. Czuję się jakby moje usta należały już tylko do niej... tak jak i cały ja. Gdybym ją teraz stracił... zawaliłby mi się cały świat. Nie wytrzymałbym i skończył ze sobą... Ona jest dla mnie wszystkim... WSZYSTKIM!! Zacząłem trochę przysypiać. Jakiś czas potem pojawił się David z kawą. Miał ją wypić ten kto zostaje. Oczywiście musiałem to być ja. Zjedliśmy jedzenie niezbyt chętnie. Chwilę po tym jak zjedliśmy zjawiła się mama Mii. Poszliśmy na górę, gdzie spotkaliśmy Dr Halley'a wychodzącego z sali lekarzy. Podszedł do nas i powiedział, że możemy wejść do sali. Mia miała się zaraz wybudzić. Kiedy weszliśmy i siedliśmy we trójkę przy jej łóżku, pękły nam serca. Biedna, niewinna Mia...Zaczęła mamrotać coś pod nosem i otworzyła oczy. Była niezbyt zdziwiona widokiem sali szpitalnej. Spojrzała a nas i uśmiechnęła się. Trochę porozmawialiśmy z nią, spytaliśmy się jej jak się czuje... nie najlepiej. 

Koło 20.00 przyszedł do nas Dr Halley z wynikami badań... miał surową minę, skrywającą wszystkie emocje i uczucia. Kiedy wypowiedział to jedno zdanie każdy z nas głośno zawył z bólu...a najgłośniej ona....ta, której to dotyczyło..Mia.

- Mia...muszę ci to niestety powiedzieć. Jesteś w ciąży...ciąży z gwałtu....


Mia Rain- Czas powiedzieć to na głos.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz