It's Okay IV

12 2 0
                                    

Nie mogłam w to uwierzyć. Jak??!  To jest niemożliwe. Stałam jak zaczarowana. Chłopak zaczął mi machać ręką przed twarzą, na co nagle się ocknęłam.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?? Laska! Skąd znasz moje imię?

- Um..sorry zawiesiłam się...jestem w szoku. Ja....ja znam twojego brata i twoją mamę..

- Znasz Chada? Cholera...nie możesz mu powiedzieć, że mnie widziałaś. Nie możesz, rozumiesz? 

- Cz..czemu?- zająknęłam się. 

- Bo póki nikt nic nie wie wszyscy moi bliscy są bezpieczni. 

Czułam, że widzi przerażenie na mojej twarzy. Od razu się odezwał:

- Nikt nie wie o tym, że ja żyję. Moi znajomi, bliscy, nikt...poza tobą. Skoro jednak wiesz, prawdopodobnie będę czasem potrzebował twojej pomocy.

- Mojej? Jak to? Czemu?

- Heh lubisz zadawać dużo pytań co?

-  Bardziej lubię uzyskiwać odpowiedzi.- warknęłam.

Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami, oplatając wzrokiem całe moje ciało.

- Otóż podpadłem jednemu gangowi w Lincoln..i hm jakby to powiedzieć chcą się mnie pozbyć?? Otóż tego dnia kiedy mnie zabito- uniósł palce w geście ironii.- zaatakował mnie jeden z nich. Chcieli ode mnie kasy..bo byłem im tam za coś winien. Nie miałem jej, więc zdecydowali się mnie zlikwidować. Cóż nie wyszło, uciekłem a znaleziono ciało jakiegoś samobójcy w moim wieku, nie dało rady go rozpoznać, jego ciało było już zbyt zepsute...bo odnaleziono mnie- powtórzył gest.- jakiś tydzień po mojej ucieczce, a chłopak zginął sam wcześniej. Wracając do mnie, tamtego oskarżono o morderstwo, bo było go widać na monitoringu, gang wkurzył się jeszcze bardziej...no i hm szukają mnie. Do tej pory mieszkałem w Cleveland, ale musiałem wrócić...nie mogę być takim tchórzem. Ogarnę się i skończę tą sprawę, czyli za jakieś dwa trzy miesiące.

Stałam jak wryta. Buzia mi się otworzyła i nagle zaczęły z niej wylatywać słowa:

- Cleveland? To jest jakieś 1,5 tysiąca km z Lincoln...gang...dwa miesiące...

- Przez dwa miesiące będę potrzebować twojej pomocy...znajdę moją mamę i porozmawiam z nią... bez wiedzy Chada. On by mnie znienawidził. Jest ode mnie młodszy o 5 minut, a zawsze był rozsądniejszy i mądrzejszy heh, nigdy by nie robił z siebie idioty, nie tknąłby narkotyków i papierosów...zawsze miał szacunek do dziewczyn..nie to co ja. Chociaż..zmieniłem się przez ten czas.

- On też uwierz... teraz wraca do starej wersji siebie, ale przez ostatnie 3 lata robił wszystko, czego ty byś się po nim nie spodziewał.

- Wow... mam nadzieję, że nie zrobił żadnej głupoty, ani krzywdy.

- On? Nie, ale za to twój powalony kuzynek już tak.

- Jak to? Który? Tylko nie mów mi, że..

- Dylan- przerwałam mu, lustrując uważnie jego twarz. Miał na twarzy pełno malutkich zmarszczek, od złości. Miał kilkudniowy zarost, który dodawał mu męskości, sińce i wory pod oczami dające mocne znaki o jego zmęczeniu oraz kilka, innych, drobnych szczegółów. Kiedy wypowiadałam imię tego psychola jego źrenice zwęziły się.

- On? On tutaj jest?

- Tak, siedzi w areszcie.

- Co zrobił? 

- Naćpał wielokrotnie twojego brata i wyrabiał wiele rzeczy, które wychodziły mu na sucho, poza jedną... Porwał mnie, bił, gwałcił. Przez niego zginął jeden chłopak, zgwałcił jedną dziewczynę, która na siłę im pomagała. Doprowadził mnie do zajścia w ciążę, która była dla mnie zagrożeniem bez operacji. Mogłam zginąć, na szczęście żyję...dziecko zmarło bo było zbyt chore aby móc to przeżyć. Zniszczył cały spokój wokół mnie i moich bliskich.

- Tak mi przykro...ja nie wiedziałem.

- Niby skąd? Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem. Nie wiesz o niczym tutaj, nic o swojej rodzinie i bliskich, których tu zostawiłeś z własnej głupoty i egoizmu. Jak mam teraz Chadowi spojrzeć w oczy? Co mam przyjść do niego, a jak ogarnie że coś jest nie tak to co mam mu powiedzieć? "No hej kochanie, wiesz jechałam na cmentarz do ojca i prawie zabił mnie pewien chłopak i wiesz kto to był? Twój nie żyjący brat bliźniak, Ben."

- No dobra, dobra. Więc jesteś jego dziewczyną tak? 

- No jak widać. Żeby nie wyszło, że jestem jakaś Unknown to mam na imię Mia.

- Ładniutkie imię. Zrób to dla niego, proszę. On by tego nie zniósł. Muszę już iść. Powiem jedno, mój brat ma świetny gust.- powiedział po czym puścił mi oczko i podał jakąś zmiętą kartkę. W środku było napisane:

Masz tu mój numer telefonu : 765 902 734

Ja twój sobie spisałem kiedy mi się przyglądałaś (tak widziałem to, a ty miałaś telefon otwarty na kontaktach, gdzie pierwszą masz siebie)

Pamiętaj o tym o czym ci mówiłem. Do zobaczenia, Ben.

Schowałam kartkę do kieszeni i ruszyłam w stronę cmentarza. Byłam tu, bo chciałam złożyć kwiaty na jego grobie, powspominać, pomodlić się za niego.  Jednocześnie tak bardzo chciałam stąd wyjść, myśl że zobaczę ten grób, z jego imieniem i nazwiskiem, z malutkim zdjęciem, wyniszczała mnie, świadomość tego, że go nie ma sprawiała, że chciałam się obudzić jak z koszmaru. Mijałam kolejne alejki cmentarza w akompaniamencie szeleszczących pod wiosennym wiatrem zielonych liści. Szybko dotarłam na miejsce. Ojcu...tacie..Thomasowi zawsze podobały się samotne wzgórza z pojedynczym samotnym drzewem. Takie miejsca jak mi i takie również wybraliśmy na jego grób. Miejsce mimo, że znajdowało się na cmentarzu było piękne. Spojrzałam na wygrawerowane litery i patrzyłam na malutkie zdjęcie na ciężkiej, szarej płycie nagrobnej. Był jeszcze w sile wieku, poćwiartowany przez mojego rzekomego przyjaciela siekierą, na oczach mojej matki. Nie miałam z nim dobrych stosunków, nie miałam nawet okazji ich naprawić. Czułam ból w klatce piersiowej i ucisk na płucach, nie mogłam złapać powietrza, usiadłam na trawie i zaczęłam łapczywie wciągać powietrze zmieniając kierunek mojego wzroku na widok na wzgórkiem. Kiedy się uspokoiłam położyłam na grobie kwiaty, jego ulubione, które kupiłam po drodze. Zaczęłam się modlić, dziękowałam za to że się urodził, że był z moją mamą, że ja się urodziłam i mimo tego wszystkiego, odrzucenia i niepewności zależało mu...na mnie na mamie...na jego rodzinie. Po moicj policzkach płynęły gorące, słone łzy. Obraz zaczął mi się rozmazywać a ja słyszałam swój cichy szloch. Serce rozpadało mi się na milion kawałków, których nikomu nie uda się pozbierać znowu do kupy. Wspomnienia były dla mnie niczym ostre sztylety i dusiły jakąkolwiek iskierkę radości, poprzez tęsknotę i poczucie winy, bo to moja wina prawda?

---------------------------------
Wiem, że w sumie mało kto czyta te notatki na dole, dlatego staram się ich nie pisać jednakże chciałabym bardzo podziękować wszystkim, którzy są tu ze mną i Mią, dzięki wam mamy już 1k. Kiedy to zobaczyłam popłakałam się, to było dla mnie coś, takie docenienie. Mam nadzieję, że razem będziemy się piąć w górę, aż na sam szczyt. Widzę, że pod książką raczej nie występują komentarze, miło by było czasem jakiś zobaczyć, tak dla głupiej świadomości że ktoś tu jest i ktoś to czyta, czeka na dalsze losy. To już chyba wszystko. Dziękuję za wszystko.
Noodle_baby ❤

Mia Rain- Czas powiedzieć to na głos.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz