It's Okay III

17 2 0
                                    

****Perspektywa Mii****

Dzisiaj miał do mnie przyjść David, nie mogłam się doczekać, aż zobaczę tego frajerka, w końcu wyjdę z tego cholernego szpitala. Za trzy dni mam urodziny..wow jeszcze rok i 18...jak ten czas szybko leci. Kiedy byłam w śpiączce mój ojciec miał pogrzeb...mimo wszystko było mi z tym źle...cmentarz będzie pierwszym miejscem jakie chcę odwiedzić po wyjściu z tego piekielnego miejsca. 
Dr Halley przyszedł do mnie i powiedział że za chwilkę dostanę wypis i będę mogła wyjść. Nagle ujrzałam w sali znajomą sylwetkę, szatyn z szarymi przeszywającymi oczami zmierzał w stronę mojego łóżka. Jego mina mówiła jasno, że coś było nie tak. Zaczęłam się martwić, co mogło się stać? Zaraz się dowiem. 
Podchodząc do łóżka, na którym leżałam ścisnął dłonie w pięści, tak że zbielały mu kostki. Siadając na krzesełku obok łóżka rozluźnił lekko ręce, jednak reszta jego ciała wskazywała na to że się czymś denerwuje. Otworzył buzię i chcąc już coś powiedzieć kiedy szerzej otworzyłam oczy, uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go bardzo mocno.

- Ej ej spokojnie skarbie, udusisz mnie. Od kiedy jesteś taka silna co słabiaku?- odezwał się mój ukochany przyjaciel.

- Od zawsze księżniczko frajerów.- odpowiedziałam wysyłając mu całusa w powietrzu. Lekko uśmiechnął się na ten gest. Przyjrzałam mu się uważnie i za chwilę z troską spytałam:

- David? Wszystko dobrze? Jesteś poddenerwowany i jakby...hmm.. zdruzgotany? Co jest? 

- Mia słońce teraz to ty jesteś ważna a nie ja. Zaraz cię stąd zabieram i lecimy w miasto. 

- David nie... powiedz mi...błagam martwię się..nigdy nie miałeś przede mną tajemnic. Jesteśmy przyjaciółmi już tyle lat. Nie ufasz mi? 

- Ufam, oczywiście że ufam. Ale daj mi chwilę dobrze? Muszę się trochę uspokoić.

- Dobrze, Doktorze!!! Dr Halley!!

Z sali obok wybiegł lekarz. 

- Tak Mia? Coś się stało?

- Mi nic, David jest roztrzęsiony i nerwowy. Dałby mu pan coś na uspokojenie?

- Mia mówiłem żebyś mówiła mi po imieniu, wcale nie jestem taki stary jestem po prostu Henry, a co do Davida. Chodź ze mną.- wyciągnął do niego dłoń.
Złapał ją, wstał z krzesła i podążył za nim do sali z której wyszedł. Widziałam przez szybę jak rozmawiali Henry próbował uspokoić Davida. Dał mu wody i jakąś tabletkę. Poklepał po ramieniu, po czym mój przyjaciel powrócił do mnie. Usiadł na skraju łóżka poczochrał moje włosy i odezwał się swoim ochrypniętym głosem:
- Mia..ja rano zanim tu do ciebie przyjechałem musiałem pojechać na posterunek policji. Umm... zostałem poproszony na rozmowe....z Ronnie i Gregiem..
- Czemu? O czym z nimi rozmawiałeś?
- Huh.. w ich celi Dylan...zgwałcił Ronnie... Greg i Jason tego nie słyszeli bo maja mocny sen a jeśli chodzi o policjantów.. akurat wyszli na 10 minutową przerwe, tam i tak nigdy się nic nie działo, więc się nie przejmowali takim krótkim zostawieniem więźniów samych. On myślał że Ronnie..to ty.
- Że co???!!! Jakim cudem??! - wrzasnęłam.
- Sam nie wiem jak to możliwe. Dowiem się tego potem.. Umm... Mia, coś jest nie tak. Ronnie..ona nie dała się dotknąć Gregowi...jakby się go bała...miała rany na rękach. Dała mi to.- powiedział David, po czym podałi kartkę.
- Idę na chwilę do Henry'iego spytam kiedy cię wypiszą. Zaraz wracam.
- Okej.- odpowiedziałam i otworzyłam kartkę by ją przeczytać. W środku był list, do mnie od Ronnie. Zaczęłam czytać.

Droga Mio,
Um pewnie mnie teraz cholernie nienawidzisz. W sumie to rozumiem. Pewnie nawet nie wiesz po co piszę ten list. Chcę cię za wszystko przeprosić. Nie chciałam tak na prawdę pakować się w to całe porwanie i robić ci krzywdy, ja na prawdę cię lubię. Byłam zazdrosna, twoje życie z mojej persektywy wyglądało prawie idealnie, mimo że tak nie było. Byłam beznadziejną przyjaciółką. Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić, ale musiałam. Wykorzystuję moment, w którym Greg nie patrzy na to co piszę. Zrobiłam to dla niego. Moja głupota i zaślepienie nim doprowadziły mnie do takiego stanu. Pewnie już wiesz że Dylan mnie zgwałcił, ale nie tylko on. Greg również to zrobił, wiele razy, ja wmawiałam sobie że w końcu jest moim chłopakiem i ma prawo chcieć uprawiać ze mną seks, jest to z nim czynność cudowna, ale on chce co chwila a ja...ja nie. Nie mam prawa mu się sprzeciwiać, inaczej mnie bije. Raz już rozbił mi głowę, tak że musiała po mnie przyjeżdżać karetka. Kiedy przyjechał zapłacił za przeniesienie mnie do innej sali, gdzie będę sama i nikogo, oprócz niego i wyznaczonych lekarzy i pielęgniarek nie będą wpuszczać. Uderzył mnie też wtedy, rozcinając mi policzek i powodując moje uderzenie o róg łóżka, o który rozbiłam sobie łuk brwiowy. Bałam się go, ale go kochałam. Nie mogłam go zostawić, nie miałam nikogo poza nim. Kontakty z innymi ludźmi trwały u mnie bardzo krótko, nie pozwalał mi na nie, na kontakt z tobą też....ludzie mówili mi że mam go zostawić i uciec...ale jak? Gdzie? To było niemożliwe. Wracając do gwałtu...Greg wtedy nie spał...widział jak na mnie patrzył...kiedy...kiedy Dylan mnie gwałcił...oczy mu się świeciły...podobało mu się to...jego ręka spoczywała w spodniach...robił sobie dobrze...patrząc na gwałconą mnie...Widziałam jak David patrzy na moje ręce...tak tne się. Nie daję sobie z niczym rady...za każdym razem kiedy on mnie uderzy albo zgwałci. Już nawet nie wiem czym mnie nie bito...heh były patenie, lampy, budziki, pasy, talerze, obrazy, wszystko co wpadło w ręce. Nie pozwalał mi się widywać z matką...myślałam, że tak ma być. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie. Wtedy wszystko zrozumiałam, doszło do mnie że muszę uciec. Wiem, że krzywd ci i innym wyrządzonych nie naprawię, ale przepraszam za to cholernie. Wybacz mi, błagam. Ja..przepraszam. Żegnaj...

Ronnie

Poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Bolało, to co napisała powinno po mnie spłynąć jak woda po kaczce, ale ona była dla mnie ważna...a ja chciałam jej wybaczyć. Przyjdę na komisariat i jej pomogę i tak muszę tam iść, porozmawiam z nią sam na sam i zobaczymy. David wrócił do sali i od razu, widząc moją minę przytulił mnie mocno. Podał mi chusteczkę, abym otarła łzy, po czym chwycił list Ronnie i zaczął go czytać. Powiedziałam mu, że chcę z nią porozmawiać na co pokiwał głową. Przyszedł Henry i podał mi wypis, po czym mogłam iść do domu. David chwycił w dłoń moją torbę i pomógł mi wstać. Ubrałam się w buty, bluzę i wzięłam torebkę po czym wyszliśmy ze szpitala. Podjechaliśmy pod mój dom...dawno mnie tu nie było. Wciągnęłam nosem powietrze i wypuściłam ustami. Powiedziałam Davidowi, że teraz chciałabym mieć 2 godziny dla siebie, a potem spotkamy się pod moim domem. Kiwnął głową i odprowadził mnie do drzwi. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rzuciłam moje rzeczy przy drzwiach i weszłam do kuchni. Nagle poczułam jak ktoś się na mnie rzuca i mnie przytula. To moja mama. Odwróciłam się do niej i oddałam uścisk. Tęskniłam za nią. Spojrzałyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się. Powiedziałam mamie, że idę się umyć i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi i od razu poczułam zapach mojego arbuzowego odświeżacza powietrza. Otworzyłam moją garderobę i wyciągnęłam z niej czerwoną koszulkę ze znaczkiem Harwardu i błękitne szorty z wysokim stanem, do tego dobrałam szarą bieliznę i weszłam do mojej łazienki. Chwilę później moje mięśnie rozluźniły się pod wpływem wody. Szybko wymyłam się, przebrałam po czym biorąc moją torebkę i nakładając na nogi moje białe Nike ruszyłam na korytarz na dole. Chwyciłam w dłoń klucze od mojego samochodu i ruszylam w jego kierunku. Po chwili byłam już w drodze na cmentarz. Wiedziałam na którym i dokładnie, w którym miejscu pochowano mojego ojca. Kiedy parkowałam, zrobiło mi się smutno a moja klatka piersiowa jakby zamarła. Lekko zakręciło mi się w głowie i nie zauważyłam jadącego w moją stronę samochodu. Siedzący w środku chłopak ledwo zdążył zahamować. Jednak nie była to moja wina, ja byłam już prawie zaparkowana, a on nie panował normalnie nad kierownicą bo właśnie robił coś w telefonie. Chłopak był mniej więcej w moim wieku. Skończyłam szybko parkowanie i wyszłam wkurzona z samochodu od razu kierując się w stronę starego czerwonego BMW. Chłopak zablokował telefon i wyszedł w moją stronę. Przybrał gniewny wyraz twarzy i podszedł bardzo blisko. Gotowało się we mnie, więc od razu go zaatakowałam:
- Uważaj jak jeździsz do cholery!!! Telefonu nie używa się w czasie jazdy debilu! Ciesz się, że nie mam siły w tym momencie dzwonić na policję bo byś tego gorzko żałował!!
- Ej ty, laska spokojnie. Każdemu się zdarza zagapić. Na ciebie widoki też są spoko, kicia.- dawno nikt tak do mnie nie mówił. Najczęściej mówił to..Chad. Przyjrzałam się chłopakowi dokładniej po czym zasłoniłam usta z przerażenia.
- Ty...to niemożliwe. Ty nie żyjesz. Ty...ty jesteś Ben...
- Skąd wiesz kim jestem?...

Mia Rain- Czas powiedzieć to na głos.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz