Prolog

909 71 7
                                    

Pov Elena

-Eleno wróć!-Wołała, a raczej rozkazała kobieta, która nigdy nie powinna zostać matką.-Jeżeli natychmiast nie wrócisz, to pożałujesz!-Cały czas darła ryja w moją stronę, ale ewidentnie mnie to nie obchodziło.

Mam gdzieś to, co ona mówi. Zawsze jest to samo. W końcu można się przyzwyczaić. Monotonia dnia mnie już przytłaczała. To, co codziennie przeżywałam, było karą za wyjście do szkoły bez słowa, za to, że nie przywitałam się z nią po powrocie ze szkoły, jak należy, za zbyt mocny makijaż, za łzy, które pojawiały się w jej obecności i za uciekanie z domu, kiedy miałam tego dość. Uciekałam codziennie, bo tylko poza domem mogłam odreagować. Tylko podczas spaceru mogłam spróbować zapłakać.

Byłam wykończona wszystkim. To codzienne zakrywanie szczelnie swojego ciała nawet w upalne dni. Miałam dość życia, ale nie mogłam go tak po prostu skończyć. Obiecałam sobie, że przetrwam wszystko, że po skończeniu pełnoletności wyprowadzę się, zatrzaskując za sobą drzwi, nie oglądając się ani razu. Było to moje jedyne marzenie.

Nie byłam jak większość nastolatek. Nigdy nie marzyłam o pojechaniu na koncert idola, o spotkaniu osoby, która jest dla mnie inspiracją. Nie posiadałam takich osób. Moje marzenie dotyczyło życia jak najdalej stąd. Bez wrzasków, bicia, znęcania psychicznego.

Jednak mimo tych wszystkich rzeczy, jakie znosiłam, starałam się nie pokazywać, że moje życie opiera się na cierpieniu. Poza tym nie miałam przyjaciół. Byłam osobą samotną. Nie byłam też zaniedbana *media* jak na to w jakiej sytuacji materialnej, finansowej, czy jak to tam nazwać, się znajdowałam. Miałam pieniądze na wszystko od mojego taty, który co miesiąc przysyłał mi ich dość dużo. Nigdy nie miałam problemu ze sobą. Wręcz przeciwnie uważam, że jestem ładna, że nic mi nie brakuje. Chociaż jedna rzecz jest okropna, coś, co niszczy mnie powoli, coś, co uwielbiam, ale nienawidzę tego, że muszę to robić, bo już totalnie straciłam panowanie. Tym czymś jest nałóg. Tak, to nie jest fajne, kiedy w wieku szesnastu lat wypala się dwie paczki dziennie i tak w kółko od czterech lat. Zaczynałam dla zabawy jako dwunastolatka, a później już nie było zabawy, tylko po prostu tego potrzebowałam. A teraz najdłuższa przerwa w niepaleniu to czterdzieści pięć minut lekcji. Moje życie to ból, cierpienie i tony tytoniu, które pomagają mi zapomnieć na chwilę i tak cały czas.

Wychodząc z domu, idę kawałek, tak żeby mnie nie zauważyła tamta kobieta i wyciągam z kieszeni nową paczkę fajek i odpalam jednego papierosa, później drugiego, trzeciego... i tak cały czas, dopóki nie zorientuję się, że ktoś może zobaczyć. Zazwyczaj wtedy jestem przy sklepie i kupuję kolejne dwie paczki.

Jestem zniszczona przez życie, ale nadal mam nadzieję, że może następnego dnia to się skończy. Jednak jak zwykle te nadzieje, które cały czas mnie tu trzymają, są naiwne i wtedy uświadamiam sobie, że muszę pieprzyć naiwne nadzieje.

***
Jula

Fuck Naive Hopes |L.D|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz