Kilka minut po północy. Jedziemy do domu z lotniska. Tata i Victoria zostali poinformowani o mojej ucieczce. Wiedzą też, że już wracamy. Są źli, bo dało radę to usłyszeć w ich głosie przez telefon, ale będą bardziej źli kiedy mnie zobaczą. Boję się tego spotkania. Boję się tego co będzie teraz. Tego co będzie ze mną.
Nie odzywam się do chłopaków. Zastanawia mnie w ogóle czemu Charlie prowadzi samochód skoro osiemnaście lat kończy dopiero w październiku. Leo siedzi na miejscu pasażera, a ja z tyłu. Nikt nic nie mówi, nawet muzyka nie jest włączona. Słychać tylko nasze oddechy, przejeżdżające auta i głośną muzykę, kiedy przejeżdżamy obok clubów.
Pół godziny później zatrzymaliśmy się na podjeździe domu, w którym ostatnio byłam cztery miesiące temu. Domu z którego nie powinnam odchodzić. Wszystko jest nie tak, jak być powinno. Charlie wysiadl z samochodu i zatrzasnął drzwi, samochód wypełniła ciemność. Zostałam tam ja i Leondre.
-Zostań tu narazie. Charlie ich przygotuje na to czego powinni się spodziewać-oznajmił Leo.
-Boję się.
-Wiem Kochanie. Przejdziemy przez to razem. Pomogę ci.
Gdybyś tylko wiedział ile dla mnie znaczą tę słowa.
Przed domem zapalilo się światło a z domu wyszła Victoria. Wróciła na chwilę do domu i wyszła tym razem z tatą. Zaczęli coś mówić do Charliego i chcieli iść do nas, ale Lenehan ich zatrzymał i zaczął coś tłumaczyć. Po chwili zniknęli za drzwiami domu.
-Leo? Czy już możemy?-zaczęłam niepewnie.
-Tak. Już możemy.-Stwierdził brunet i otworzył drzwi w samochodzie, następnie z niego wysiądając.
Odpielam pasy i powoli wygramolilam się z auta. Leo odwrócił swój wzrok ode mnie, co zabolało bardziej, niż krzywdy, które wyrzadziła mi moja rodzicielka.
-Przepraszam.-Szepnelam.
-Nie przepraszaj.
-Przepraszam, że doprowadziłam się do takiego stanu. Przepraszam, że wyjechałam. Przepraszam, że się w Tobie zakochałam. Przepraszam za wszystko.
-Przestań kretynko. Za nic mnie nie przepraszam, bo nic z tego co powiedziałaś nie jest warte tego, żeby za to przepraszać. A teraz chodź!
Wyciągnął rękę w moją stronę, a ja podałam mu swoją. Kiedy splotły się nasze palce brunet się skrzywił, ale nic nie powiedział. Powolnym krokiem ruszyliśmy do drzwi. Kiedy chłopak już miał je otwierać, zawahał się.
-Co jest?-zagadnęłam.
-Pamiętaj, że jeżeli oni cię nie zaakceptują, a na pewno tak nie będzie, ale gdyby nawet, to masz mnie i ja ci pomogę. Pamiętaj o tym.
-Będę pamiętać. Dziękuję.
Nie uzyskałam odpowiedzi. Leo otworzył drzwi a na korytarzu stał Charlie.
-Gdzie oni są?-zapytał cicho Devries.
-W salonie. Uspokoiłem ich, ale boję się, że kiedy tam wejdziecie, emocje im puszczą.-Oznajmił blondyn
-Charlie na co oni są gotowi?-zwróciłam się do chłopaka.
-Na zmiany. Powiedziałem, że będziesz potrzebowała wsparcia i pomocy. Nic więcej. Lepiej, żeby sami zobaczyli.
-Dziękuję za wszystko. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. A teraz chodźcie.
Ruszyliśmy korytarzem do salonu. Trzymałam Leo za rękę i nie chciałam go puszczać, potrzebowałam jego teraz. Jest to dla mnie bardziej trudne, niż spotkanie z Devriesem i Lenehanem.
![](https://img.wattpad.com/cover/102967450-288-k140911.jpg)
CZYTASZ
Fuck Naive Hopes |L.D|
Fanfiction"Przecież mogło być tak pięknie... Nie, wróć nigdy nie mogło być pięknie... Byłam... Jestem... Będę... Skazana żyć na dnie Pieprzonych Naiwnych Nadziei..." *zabraniam plagiatów *wszelkie podobieństwo do innych fanfiction nie jest kopią