Otworzyłam po cichu drzwi wejściowe, a moim oczom ukazał się Leo rozmawiający przez telefon. Rozłączył się i podszedł do mnie, a chwilę później mocno przytulił.
-Umm...Leo ściskasz-powiedziałam z trudem i chłopak mnie puścił.
-Czy ja słyszałem...-Krzyknął Charlie wybiegający z salonu-Elena!-Blondyn rzucił się na mnie biegiem.
Chwilę później zostałam wyprzytulana również przez Tilly i Chloe.
-A teraz niech ktoś mi powie o co chodzi-odezwałam się zdziwiona ich zachowaniem.
-Dzwoniliśmy do Ciebie odkąd zorientowaliśmy się, że zniknęłaś!-Oznajmiła Matilda.
-Miałam wyciszony telefon od wczoraj i nawet go nie sprawdzałam-powiedziałam i wzięłam telefon do ręki.
-Nie rób tego wiecej-powiedział Charls i objął mnie jedną ręką w talii.
-Dobrze.
-Gdzie ty w ogóle byłaś?-Odezwał się po dłuższym czasie Leondre.
-Spędziłam noc w hotelu tutaj w Port Talbot-skłamałam.
-Ale dlaczego?-Zapytała Chloe.
-Mysiałam coś przemyśleć-skłamałam znowu.
-Pogadamy?-Zapytał Charlie.
-Tak. Ale najpierw chciałabym wziąć prysznic i iść zajarać.
Nikt nic nie powiedział, więc ruszyłam w stronę schodów. Kiedy już na nie wchodziłam przypomniało mi się, że nie podziękowałam im za troskę.
Odwróciłam się do nich i powiedziałam to co miałam powiedzieć, a później wbiegłam do siebie. Zrobiłam błąd jadąc tam do niej i poświęcając swój czas dla osoby, która przez całe moje życie była koszmarem.***
Wzięłam prysznic, ogarnęłam się, zrobiłam makijaż i fryzurę i ubrałam się tak:
Moje siniaki nie były już widoczne, że chyba tylko krwiaki, które wyglądały już o wiele lepiej i za około tydzień nie powinno ich być. Ran było niewiele, ale głównie na plecach i to jedno zadrapanie na twarzy, które również zniknęło. Dzisiaj niedziela, czyli jutro znowu szkoła. Przez pierwszy tydzień w nowej szkole udało mi się zdobyć przyjaciół, wrogów, sympatię nauczycieli i ich niechęć do mojej osoby, oficjalnie stwierdzam, że jestem przegrywem życiowym. Jako nowa, powinnam być raczej lubiana na początku do póki mnie nie znają, a tymczasem jest kompletnie inaczej. Niektórzy wyrobili sobie o mnie zdanie, które nie ma ani kęsa prawdy.
Po moich długich przemyśleniach wzięłam telefon, fajki, kluczyk od pokoju i poszłam do przyjaciół.
-To jak idziemy gdzieś?-Zapytałam.
-Ale gdzie?-Zapytali chórem.
-Najpierw zajarać i proszę was nie róbcie tego więcej-poprosiłam z uśmiechem.
-Czego?-Znowu to zrobili.
-Tego.
-Ale my...-Nie dokończyli, tylko zaczęli się śmiać.
-Bosze z kim ja żyję-powiedziałam sama do siebie i wyszłam na zewnątrz, ale chyba nikt tego nie zauważył.
Paliłam papierosa i w tym momencie wyszła Chloe i Matilda.
-Nareszcie. Myślałam, że będę siedziała tu sama-stwierdziłam, a one usiadły obok mnie.
-My tylko na chwilę. Zaraz będą tu chłopcy. Wiesz El, że wyjeżdżam-oznajmiła Tilly.
-Ale jak to? Gdzie?-Dopytałam i wystawiłam fajki w stronę dziewczyn.
-Do Londynu. Chcę uczyć się w szkole muzycznej z bardzo wysokim poziomem i mam na to preferencje. Za miesiąc jadę-wytłumaczyła dziewczyna.
-Ojej gratuluję!-Przytuliłam ją, a Chloe wstała, odebrała telefon, który do niej dzwonił i bez pożegnania ruszyła w stronę wyjścia z posesji.
-A jej co się stało?-Zapytałam Matildy.
-Jej mama leży w szpitalu-oznajmiła dziewczyna.
-Ojej. A co się stało?
-Ma tętniaka.
-O Boże. Przykro mi. Może możemy jakoś pomóc Chloe?-Zapytałam z troską.
-Myślałam nad tym, ale nie wiem jak. Ona czesto po odebranym telefonie odrazu idzie-oznajmiła Til.
-Jak jutro w szkole będzie chciała wyjść to pójdziemy z nią. Pocieszymy ją i będziemy przyjaciółkami-uśmiechnęłam się.
-No ok. A ja teraz lecę, musze załatwić jedną rzecz na mieście-powiedziała i telefon jej zawibrował.
Dziewczyna podniosła go i się uśmiechnęła głupio. Też tak robiłam, jak pisałam z płcią przeciwną, ale tylko wiadomości Leo wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Nie w sumie to STOP! Napewno tak nie było.
-Leć już do tej swojej miłości!-Szturchnęłam szatynkę.
-Skąd wiesz, że chodzi o chłopaka?-Zapytała nastolatka
-Usmiechasz się do wyświetlacza. To tłumaczy wszystko-oznajmiłam.
Dziewczyna poszła, a ja wstałam w celu udania się do ogrodu. Nagle ktoś wyszedł z domu. Nie odwracałam się, bo wiedziałam, że to chłopcy.
-El?-Usłyszałam głos Charlsa.
-Tak?-Odkreciłam się przodem do niego.
-Zastanowiłaś się?-Zapytał blondyn i w tym momencie wyszedł Leo.
-Daj mi czas-powiedziałam patrząc na Leondre.
-Ile go jeszcze potrzebujesz?-Zapytał.
-Dużo. Poznajmy się najpierw. Jak narazie jesteś świetnym przyjacielem i dzisiaj mija dwa tygodnie od naszego nie miłego poznania. Przynajmniej dwa tygodnie. Nie upominaj się-mówiłam to cały czas patrząc na Leo-sama dam ci znać kiedy będę wiedziała. Chcę tylko żebyś teraz wiedział, że jest coś więcej miedzy nami, ale nie wiem czy to właśnie jest to.
-Dobrze. Jeżeli będzie tak lepiej to przestanę naciskać-odezwał się Charls.
-Idziemy gdzieś razem?-Zapytał Leondre.
-Kino?-Zaproponowałam.
-Ja muszę już iść-powiedział Charls.-Innym razem.
-No ok. To cześć-podeszłam do blondyna i ucałowałam go w policzek.
-No na razie. Cześć Leo!-Krzyknął kiedy już odchodził.
Nastała niezręczna cisza. Patrzyłam na Charlsa, który był już coraz dalej. Nagle spojrzałam na Lendera. Patrzył się na mnie i nic nie powiedział.
-Leo?
-Co jest?
-Chcesz dokończyć rozmowę?-zapytałam niepewnie.
-Tak. Chciałbym-odpowiedział i wyciągnął rękę w moją stronę.
***
PaniX.
CZYTASZ
Fuck Naive Hopes |L.D|
Фанфіки"Przecież mogło być tak pięknie... Nie, wróć nigdy nie mogło być pięknie... Byłam... Jestem... Będę... Skazana żyć na dnie Pieprzonych Naiwnych Nadziei..." *zabraniam plagiatów *wszelkie podobieństwo do innych fanfiction nie jest kopią