Obudziłam się rano z bardzo dobrym samopoczuciem. Odrazu wstałam i ogarnelam swój wygląd. Ubralam na siebie czarne rurki, bialy crop top i Vansy.
Zeszłam do jadalni, bo w weekendy zazwyczaj jadamy razem.
-Dzień dobry!-Przywitałam się z uśmiechem, a wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotke.-No co po prostu mam dobry humor.
-To cudownie, a teraz usiądź z nami-odezwała się Victoria.
Spojrzałam na stół i samo patrzenie na to wystarczyło, że się najadłam.
-Ja chyba nie jestem głodna-odpowiedziałam.-Pójdę już do...
-Nigdzie nie idziesz-przerwał mi znajomy głos i dotknął mnie w plecy, na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Mógłbyś uszanować to, że nie mam ochoty jeść i chcę iść do siebie? Tak? Dziękuję.-Nie dałam mu dojść do słowa.
-Leondre ma rację skarbie, siadaj z nami. Matilda za chwilę powinna też przyjść, a dzisiaj jemy wszyscy razem, bo jutro mnie i Vicy nie będzie.-Wtrącił tata.
-Ugh, no dobra-powiedziałam i odsunęłam się od Leo, a następnie usiadłam.
Chwilę później chłopak siedział na przeciwko mnie i jadł swoje naleśniki.
-A więc czemu Was jutro nie będzie?-Zapytałam.
-Razem z Matildą stwierdziliśmy, że już jutro pojedzie potwierdzić zmianę szkoły i zostanie już tam, żeby nie jechać w poniedziałek z samego rana-oznajmił tata.
-To już jutro?!-Zapytał Leo.
-No tak-przytaknęła Victoria.
-Muszę gdzieś ją zabrać!-Krzyknęliśmy równocześnie z Leo, na co nasi rodzice wybuchneli śmiechem.
-Wiesz, zawsze możemy się podzielić. Pół dnia Ty, pół dnia ja-zwróciłam się do chłopaka.
-A może spędzimy razem cały dzień. Wszyscy. Ty, Ja, Tilly, Chloe i Charls. W końcu oni też by zapewne chcieli... No wiesz-zaproponował blondyn.
-Jasne, mi pasuje-uśmiechnęłam się i skończyliśmy temat, bo przyszła Tilly.
***
Umówiliśmy się, że wychodzimy o jedenastej, czyli obecnie mam dziesięć minut. Zabrałam wszystko do torebki z Michaela Korsa i wyszłam z pokoju, a następnie zamknęłam drzwi na kluczyk, który zawędrował do kieszeni mojej czarnej bomberki.
Zeszlam na dół do kuchni, po jakieś picie i w efekcie wzięłam nektar pomarańczowy z lodówki.
Tego mi brakowało. Mało kalorii, brak tłuszczu, same zdrowie i dobra dieta. Ostatnio mam bardzo mało, albo zwyczajnie nie mam apetytu. Schudłam trochę i to się chwali w tej sytuacji. Przynajmniej w końcu będę miała wymarzoną wagę i figurę. Nigdy nie miałam do tego problemu, ale na chwilę obecną moji przyjaciele płci męskiej mają lepsze nogi niż ja.
-...Ty chyba serio się zakochałaś-z zamysleń wyrwała mnie Matilda.
-Proszę Cię. W kim miałabym się zakochać?
-Na przykład we mnie-odpowiedział Leo, który właśnie znalazł się obok nas.
-Niedoczekanie twoje-prychnełam i ruszyłam do wyjścia.
-Jeszcze się zakochasz słońce-stwierdził z przekonaniem.
-Wiem, że jetem bardzo gorąca, ale możesz mnie nie nazywać słońce? Z góry dziękuję.
-Nie nie mogę, bo ty jesteś jak słońce. Gorąca i świecisz chociaż są chmury-uśmiechnął się.
-Leo!-Skarciłam go.
-Aww! Shipuje Was!-Pisnęła Tilly idąca tuż za nami.
Kierujemy się do Galerii, a tam mamy się spotkać z Chloe i Charlsem. Leo się zamknął, nie wiem co tak poskutkowało, ale żadne z nas się oficjalnie nie odzywa.
Zignorowałam słowa Tilly, bo nie przeszkadza mi to, że aż tak by chciała nas w związku. Mi też by się podobał ten zwią... Jezu dziewczyno o czym Ty myślisz? Skarciłam się w duchu za te myśli.
Zobaczyłam, że Leondre idzie z papierosem, który już w połowie się spalił. Idiota, nawet nie zapytał, czy z nim nie zapalę.
Wyciągnęłam więc swoją paczkę fajek i też zapaliłam. Ewidentnie palę mniej jak mieszkam w Port Talbot, niż w tym przeklętym Cardiff, może w pewnym sensie to był sposób na nudę? Cieszę się w sumie bo przynajmniej nie wydaję codziennie kasy na dwie lub trzy paczki dziennie, tylko jedna na dwa dni. Nadal nie wierzę w to jak zmiana miejsca zamieszkania i otoczenia wpływa na ludzi, bo mi dała dużo i to pozytywnych rzeczy.
***
Na rozmyślania spędziłam całą drogę do Galerii. Ukradkiem widziałam, że Leondre mi się przygląda, a Matilda robiła nam zdjęcia, bo przecież nie będzie nas tyle widziała, to przynajmniej na zdjęcia popatrzy. Zgodziłam się, bo naprawdę nie chcę się dzisiaj spinać, a po za tym jestem fotogeniczna.
Nie no oszukuję samą siebie...
W oddali zobaczyłam już Chloe i Charlsa przechadzających się za rękę. Chloe gdy nas zobaczyła uśmiechnęła się i powiedziała coś do Charliego, a natepnie pociągnęła go za rękę w naszą stronę.
Przywitałam się z nimi buziakiem w policzek, a Tilly zrobiła to samo. Tylko Leo był jakby nieobecny, bo odburknął tylko zwykłe "cześć".
-A co on taki nieobecny?-Zapytał Charlie, który też zauważył jego dziwaczne zachowanie.
-Nie wiem, rozmawialiśmy normalnie, a on tak jakby w końcu zamilkł-wzruszyła ramionami.
-Ja wiem co się stało, mogę powiedzieć!-Wtracila Tilly.
-Co wiesz? Nic się takiego nie stało-próbowałam zaprzestać jej slowotoku.
-Uuu, El czyli coś jednak próbujesz ukryć-zaśmiał się Charlie.
-Nie!-Saprzeczyłam.
-Tak! Ich rozmowa była taka słodka jejku-zamarzyła się Matilda.
-Mów! Ze szczegółami.-Zachwycala się Chloe.
-Boże Święty czemu Wy mi to robicie?-Zadalam pytanie retoryczne.
Matilda zaczęła opowiadać i ruszyliśmy do jakiej kawiarni. Szłam za nimi, ale Leo się nie ruszył. Obejrzałam się i zobaczyłam, że gapi się w telefon.
-Leo!-Krzyknełam szeptem.-Chodź już!-Podeszłam do niego.
Zgasil wyświetlacz telefonu, schował go do kieszeni i spojrzał na mnie, a po chwili przewiercał mnie wzrokiem, na co w gardle urosła mi gula, którą z trudem przełknęłam.
-Pieprzyć to!-Powiedział i złapał mnie za rękę, a później pociągnął za sobą w nieznanym mi kierunku.
***
PaniX.
![](https://img.wattpad.com/cover/102967450-288-k140911.jpg)
CZYTASZ
Fuck Naive Hopes |L.D|
Fanfiction"Przecież mogło być tak pięknie... Nie, wróć nigdy nie mogło być pięknie... Byłam... Jestem... Będę... Skazana żyć na dnie Pieprzonych Naiwnych Nadziei..." *zabraniam plagiatów *wszelkie podobieństwo do innych fanfiction nie jest kopią