Lauren
Po upływie czterdziestu minut wróciłyśmy do tego samego miejsca, co poprzednio. Rozejrzałam się po ogromnym salonie, w poszukiwaniu tego małego gnojka, jednak nigdzie go nie dojrzałam. To lepiej. Dla mnie i dla niego. Nie lubię go, już sobie to zakodowałam i niech lepiej sobie to uświadomi i on i ona. Dostanie dawkę wybielacza do kawy przy najbliższej okazji.
- Decyzja należy do ciebie - przeniosłam wzrok na brązowooką ślicznotkę. Ze zrozumieniem pokiwałam głową.
- Kiedy mogę zacząć ?
- Możemy podpisać umowę już teraz, twój pierwszy dzień będzie w poniedziałek, co ty na to? - uśmiechnęła się ciepło, zalewając policzki różowiutką barwą.
- Myślę, że lepiej będzie gdy podpiszemy ją na przykład.. jutro - Camila jest pod wpływem alkoholu, rano może zupełnie nie pamiętać poprzedniego dnia. Nie chcę żadnych nieporozumień i konfliktów, które mogłyby zniszczyć mój dobry start.
Szatynka podeszła do mnie bliżej tak, że nasze klatki dzieliły centymetry. W jej oczach pojawił się błysk, a pełne wargi wykrzywiły w kolejny uśmiech. Aż się proszą, żeby je przygryźć..
Praca Lauren, praca. Pieniądze.
- Ostatni pokój na górze, za chwilę tam przyjdę - powiedziała spokojnym tonem.
Obserwowałam jak porusza tyłkiem idąc w stronę drzwi wyjściowych. Niby przypadkiem podwinęła koszulę, dzięki czemu mogłam dojrzeć kawałek jej skóry.
Szlam na górę po schodach. Całkowicie nie wiem po co tam idę, w jakim celu. W głowie tworzyłam teorie, jak wyglądać będzie wskazany przez kobietę pokój. Jedyna myśl, która wparowała i nie chce mnie zostawić, to wizja czerwonego pokoju z ogromnym łóżkiem i wszelkiego rodzaju zabawkami.
Za dużo filmów. Zdecydowanie. Za dużo.
Niepewnie złapałam za klamkę i nastała ta chwila. Za moment okaże się, czy miałam rację, czy to po prostu chore wyobrażenia. Nacisnęłam na uchwyt i pchnęłam drewniane drzwi. Weszłam wgłąb pokoju, który okazał się być jakiegoś rodzaju gabinetem. Rozczarowałam się ? Nie jakoś bardzo, ale ciekawi mnie jak Camila prezentuje się w takiego typu sceneriach, jak ta siedząca w mojej głowie.
Rozejrzałam się wokół siebie. Jedna ściana zastawiona była półkami i szufladami, przy drugiej stało ogromne biurko z laptopem i skórzane krzesło. Gdzieniegdzie leżały porozrzucane kartki, w rogu stał kubek prawdopodobnie po kawie, pod krzesłem długopis. Oby o to pomieszczenie chodziło, bo podejrzewam, że wpadnie w szał jak zobaczy, że dostałam się do jej biura.
Tylko po co mnie tu przysłała ?
- Przepraszam, musiałam zadzwonić do Shawna, sprawdzić gdzie jest.. chyba rozumiesz - Duhh, znowu ta ofiara.
- Oczywiście, w porządku - przytaknęłam i cofnęłam się do komody, aby móc się oprzeć.
- Jak widzisz mam tu spory bałagan. Wszystko to przez tę firmę.. zrobiło się zamieszanie. Dlatego też potrzebuję tu kogoś do pomocy - wzruszyła ramionami i wysunęła jedną z szuflad. Z samej góry wyciągnęła zapisaną kartkę i położyła na stole. Gestem zaprosiła mnie do siebie.
- To jest umowa - podsunęła pode mnie papier - przeczytaj ją sobie spokojnie i jeśli wszystko ci pasuje, to nie pozostaje nam nic innego, jak oblanie naszej wspólnej decyzji butelką wina - przyturlała pod moją dłoń długopis.
Zaczęłam czytać wszystkie zdania, jednak mało co z nich rozumiałam. Cisza panująca w gabinecie była nie do zniesienia. Tym bardziej, gdy wokół ciebie krąży świadomość, że w tej ciszy wpatruje się w ciebie para ciemnych, dużych, brązowych oczu.
Zdania były raczej złożone w sposób logiczny i łatwy do zrozumienia, postanowiłam nie czytać umowy dalej. Jednym ruchem wcisnęłam długopis i przyłożyłam do kartki. Trzęsącą się dłonią wypisałam swoje nazwisko obok podpisu złożonego wcześniej przez Cabello.
Podniosłam wzrok na rozpromienioną twarz dwudziestotrzylatki. Oddałam jej kawałek papieru razem z długopisem i czekałam na jej kolejny ruch.
- Oficjalnie rozpoczynamy współpracę, Lauren - podała mi swoją dłoń, którą od razu ujęłam. Była chłodna, a sam dotyk sprawił, że na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Po chwili wstała i przerwała wzajemny uścisk. Głową kiwnęła na drzwi, a moment później przekroczyła próg i wyszła, zrobiłam to samo.
Takim sposobem zaszłyśmy do dużej kuchni.
Camila zwinnymi ruchami poruszała się po kafelkach, szukając wcześniej wspomnianej butelki wina, której byłam przeciwna, bo przecież muszę jakiś wrócić do domu. Mimo wszystko dziwnie zrelaksowana przyglądałam się, jak rozlewa czerwoną substancje do kieliszków.___________________________
😌

CZYTASZ
(BAD)Cinderella x Camren ff
Fanfiction- Dlaczego jest tu taki burdel? -Niedawno wstałam, ciężka noc -Oh, Kopciuszku.. w takim razie po co tu jesteś? -Nie nazywaj mnie tak -Bo niby co mi zrobisz.. kopciuszku? Zdecydowanym krokiem podeszłam do zdezorientowanej szatynki. -Przekonasz się ...