14

1.2K 133 7
                                        

Wjechałam w uliczkę, którą wskazał GPS. Przez pierwsze kilka kilometrów byłam spokojna, wsłuchiwałam się w grającą z radia muzykę i przyglądałam pojedynczym domom. Teraz moja cierpliwość się skończyła. Jadę tą pieprzoną ścieżką od cholery czasu i nigdzie nie mogę znaleźć tej głupiej baby.
Dość.

Zatrzymałam samochód na poboczu. Wyjęłam z torebki czarnego iPhone'a i wybrałam ostatni numer.

- Słucham? - miałam ochotę na nią nawrzeszczeć za to, jakim spokojnym głosem mówi.

- Chyba się zgubiłam - przyznałam poirytowanym głosem - krążę od prawie czterdziestu minut i nigdzie nie trafiłam

- Czarny range rover? - Zapadła cisza.

- Um.. tak, skąd pani wie?

- Przejeżdżał tu taki chyba pięć razy - zaśmiała się.

- Mogę wiedzieć jak wygląda to miejsce ? - spytałam nieco nieśmiało, ale nie miałam innego wyjścia.

- Szary, mały dom rodzinny. W jakiej części ulicy się pani znajduje ? Na słupkach są numerki

Rozejrzałam się po bokach.

- Trzysta trzydzieści osiem

- W takim razie proszę się cofnąć do dwieście dwadzieścia dziewięć. Widzimy się za kilka minut. Na samym końcu uliczki w prawo, proszę nie przejmować się małą ilością innych domów, mieszkam na pustym odcinku - zakończyła połączenie.

- "Widzimy się za kilka minut", " Mieszkam na pustym odcinku" - powtórzyłam w sposób komiczny, mając na celu przedrzeźnianie kobiety. Oby była w porządku. Nie chcę przychodzić do tej "pracy" na przymus. Chcę się uśmiechać gdy wstaję, a nie załamywać faktem, że spędzę kolejny dzień u jakiegoś zakochanego w sobie babska.

Najważniejszy temat dzisiejszej pogadanki - pieniądze. Niejaka Karla absolutnie nie chciała zdradzić ilości wypłacanych pieniędzy. To jakaś tajemnica państwowa ? Przekonamy się " za kilka minut".

Odpaliłam silnik ponownie i włączyłam radio. Nie sądzę, żeby droga trwała "kilka minut", jak to powiedziała wesolutka pracodawczyni.


- Co tam? - powiedziałam do głośnika. Dinah wydzwania do mnie co chwila. Można powiedzieć, że przeżywa to wszystko dwa, jak nie trzy razy bardziej niż ja. Zawsze tak było, rzeczy, które powinny być na mojej głowie, zawadzały w życiu Jane. Przejmowała się i przejmuje moimi problemami o wiele bardziej niż ja sama. O wiele.

- Dogadane? - parsknęłam głośnym śmiechem.

- Nawet tam nie dojechałam. To jakaś zjebana lokalizacja - westchnęłam. Zerkałam na ponumerowane słupki i jechałam przy ich pomocy do celu.

- Dasz radę, wierzę w ciebie - zaśmiała się radośnie - mogę ci umilić czas, jeśli chcesz

- Czekam - odparłam, skupiając się bardziej na drodze niż rozmowie z przyjaciółką.

- Dobra, najpierw jakaś skromna opera - odpowiedziała. Już po mniej niż pięciu sekundach w całym samochodzie rozbrzmiewał jej skowyt. Dinah ma ładny głos, ale nie gdy odstawia przedstawienie, z kretynem jako ona w roli głównej. Wtedy skrzeczy i to jest nie do wytrzymania. Ściszyłam głośniki o kilka tonów, żeby jej " śpiewem " nie zakłócać spokojnego piątku mieszkańcom tej dzielnicy.

Podczas drogi zwracałam dużą uwagę na wszystkie budynki. Nie są skromne, ale też nie są to pałace. Takie domy pewnie należą do jakichś ważnych ludzi, którzy siedzą przez prawie cały dzień w banku czy innych takich głupotach. Zarabiają gruby szmal, to widać na pierwszy rzut oka.

W końcu słupek informacyjny z numerem dwieście dwadzieścia dziewięć. Szkoda tylko, że przed sobą mam po raz drugi jakieś ogromne pole trawy i las.

" na samym końcu uliczki w prawo"

- Zaraz tam będę - poinformowałam moją telefoniczną towarzyszkę, która dalej kontynuowała swój nieznośny koncert.

Przekręciłam kierownicę i wjechałam w kolejną, pustą alejkę. Zmęczona szukaniem uchyliłam szybę, w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza.

Minęłam jakąś ogromną inwestycję, jadąc ciągle prosto. Zatrzymał mnie dźwięk smsa, który przy okazji na chwilę zagłuszył śpiew Dinah.

Od : nieznany
Znowu za daleko ;)

Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co chodzi. Nie dojrzałam tu żadnego, małego domu. Mocniej poirytowana zawróciłam. Przygotowałam się na takie problemy. Jedną dłonią w kieszeni wyszukałam papierosa, którego zamierzałam odpalić, aby się choć trochę uspokoić.

Gwałtownie zahamowałam, gdy na drogę, idealnie przed samochód weszła znajoma postać.
Kobieta puściła mi oczko, a ja przekręciłam głowę w prawo. Ujrzałam piękny i wcale nie mały "dom". Chociaż lepiej byłoby go nazywać minimalnie mniejszą repliką jakiegoś pałacu.
To ona?

Przejechałam niepewnie przez automatycznie otwierającą się bramę. Stanęłam na dużym podjeździe, tuż przy białym bmw. Białe bmw.
To ona. To ta sama kobieta, na którą nawrzeszczałam wtedy na parkingu. Zaraz zapadnę się pod ziemię. Ewentualnie z piskiem opon odjadę jak najdalej stąd.

- Proszę za mną - rzuciła i odeszła w stronę wejścia do ogromnego domu.
___________________________

(BAD)Cinderella x Camren ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz