Lauren
- Poważnie, to nie jest śmieszne! - krzyknął, podczas gdy ja śmiałam się wniebogłosy. Przez głowę przechodziła mi myśl, że chwilami zagłuszam grającą przez dj'a muzykę.
- Oczywiście, śmieje się bez przyczyny - parsknęłam na tyle głośno, żeby dobrze usłyszał. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, któryś raz z kolei ukazując swoje białe, proste ząbki.
- Lubisz być w centrum ? - uniósł brew, jednocześnie drapiąc się po podbródku.
- Jesteś chodzącym pajacem, szukającym atencji - zaśmiałam się złośliwie. Brunet podniósł ze stolika kieliszek z trunkiem i upił do końca.
- Tamta zazdrosna, to twoja dziewczyna? -zmienił temat. Przyglądał się mi, czym sprawiał, że czułam się bardzo niekomfortowo - ta z łazienki - mowa o Camili. Poczułam na swoim ciele kolejne spojrzenie, tym razem to Dinah. Udając, że go nie widzę, chwyciłam po kieliszek i również napiłam się gorzkiego napoju.
- Nie twój interes - odwróciłam wzrok w przeciwną stronę, jakby środek był bardziej interesujący. Tak naprawdę oglądanie obijających się o siebie ludzi na parkiecie wcale nie było przyjemne. Większość z nich była kompletnie pijana, ewentualnie naćpana, kto wie? Wśród tłumu imprezowiczów próbowałam wyłapać moją pracodawczynię, jednak to należało to trudniejszych zadań, zawłaszcza, że sama jestem po niemałej dawce alkoholu.
- Ten kwiatuszek z ciemnymi lokami - ułożył ręce na ladzie i splótł dłonie ze sobą. Usłyszałam dość wyraźne chrząknięcie dziewczyny siedzącej blisko mnie. Nie zwracając na to uwagi, spojrzałam kretynowi w oczy.
- Nie twój, kurwa, interes, idioto - warknęłam przez zęby, jednocześnie zaciskając dłonie na kolanach - wiedziałam od początku, że jesteś głupi
Po chwili poczułam mocne dźgnięcie w prawy bok. Z ustawionym uśmiechem spojrzałam na przyjaciółkę, która gromiła mnie wzrokiem. Nie wiedząc o co chodzi, doszukiwałam się na jej twarzy jakichś szczególnych znaków. Blondynka przelotnie zerknęła na swój telefon.
Po tym geście całkiem olewająco wyjęłam komórkę i otworzyłam wiadomość, którą przed momentem mi wysłała.
Od : Dinah 🐮💕
Przestań się tak zachowywać.
Ps, o kim on mówi ?Bez odpisywania zwróciłam się bezpośrednio do niej :
- Musimy iść, źle się czuje.. jutro musisz zanieść projekt
- Jaki p
- Projekt na koniec roku - przerwałam jej, aby nie zepsuła mojej jedynej wymówki. Fakt, irytuje mnie ten koleś, ale pojęcie kultura powinno być zawsze każdemu dobrze znane.
- Ah, racja - wykrzywiła twarz - w takim razie, musimy się zbierać, Jac
- Miłego wieczoru, fajtłapo - dokończyłam, dodając chamski uśmieszek.
Zadowolona z takiego przebiegu wydarzeń poprowadziłam przyjaciółkę do wyjścia, w tym samym czasie analizując całą salę, żeby choć na chwilę móc zobaczyć z kim bawi się szatynka.
- Chyba powinnam o czymś wiedzieć - zaczęła, gdy w pośpiechu podążałyśmy pustymi ulicami miasta.
- Nie wiem o czym mówisz
- Doskonale wiesz - zbliżyła się do mnie tak, że nasze ramiona zetknęły się - a więc słucham
Przewróciłam oczami i przeklęłam pod nosem.
- Ten idiota wylał na mnie całe piwo, po tym, gdy ty gdzieś zwiałaś - burknęłam już lekko poddenerwowana - narzucał się i nie chciał odejść, w dodatku TY pozwoliłaś mu usiąść z nami, nie zważając na moje wyraźne sygnały - dokończyłam oschle.
Po mojej wypowiedzi nastała cisza, którą przerywały pojedyczne grzmoty, idące w parze z błyskawicami. Otarłam z czoła krople deszczu i zarzuciłam włosy do tyłu, ze względu na ograniczoną widoczność.
- W łazience spotkałam Panią Cabello, wymieniłyśmy parę słów, odprowadziła mnie na korytarz i poszła z przyjacielem, podczas gdy ten baran dalej na mnie czekał i nie dawał za wygraną.
- Cabello? Zaraz.. - zmarszczyła brwi - Cabello?! - pisnęła, irytując mnie jeszcze bardziej. Cała Dinah, unikanie odpowiedzialności za błędy, uciekanie przed zwykłym, głupim "przepraszam". Nie oczekuję, że każdy będzie przede mną klękał i błagał o wybaczenie, to tylko jedno słowo..
- Każdy ma prawo wyjść na imprezę - dodałam obojętnie. Przed oczy wszedł obraz wypinającej się do mnie szatynki.
Szybko otrząsnęłam się i bez słowa szlam dalej w cholernej ulewie.
Po kolejnym grzmocie byłam zmuszona schować się pod wiatą. Dinah trzęsła się ze strachu niczym świeża galaretka.
Zniecierpliwiona przerzucałam ciężar ciała z nogi na nogę, czekając, aż nachalna burza ustanie. Od czasu do czasu podchodziłam do przyjaciółki i starałam się ją pocieszyć, jednak było to trudne do zrealizowania i finalnie każda próba kończyła się porażką.
- Coś nie tak ? - usłyszałam, podczas gdy oglądałam kolejną reklamę na ekranie, za sklepową szybą. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami, bo szczerze nie miałam już siły na użeranie się z nią - hm ? - głos był ledwo słyszalny, a sama nie starałam się go przy sobie zatrzymać. Jedyne co odczuwałam to zmęczenie i ogromną potrzebę snu, nic poza tym - ziemia do zielonookiej - przeszło obok mojego ucha. W końcu zdenerwowana postanowiłam się odwrócić.
Po niedługiej chwili uznałam to za błąd, bo osobą, która do mnie przemawiała, nie była Dinah, a ten sam frajer, który przesiedział z nami pół imprezy.
- Jest cholerna ulewa. Wsiadaj, odwiozę was - oświadczył i chwycił mnie pod ramię.
- Wypiłeś, nie widzę takiej opcji - parsknęłam i wyszarpałam się z uścisku. Wzrokiem szukałam przyjaciółki, lecz nigdzie nie mogłam jej dojrzeć.
- Siedzi już w środku - oboje usłyszeliśmy dźwięk klaksonu. Odwróciliśmy się w lewo. Za ciemnym samochodem stał drugi, tym razem jasny - Daj się jej uspokoić, jest wystraszona. Kolega nas zabierze - uśmiechnął się i kiwnął na czarny pojazd.
Z grymasem na twarzy ruszyłam za mężczyzną. Zajęłam miejsce obok uradowanej dziewczyny. Obojętnym tonem podałam okolice swojego mieszkania, aby laluś nie mógł mnie nigdy więcej znaleźć, nie daj Boże spotkać.
- Ruszamy - nakazał młodszemu chłopakowi, siedzącemu obok. Ten od razu przekręcił kluczyk w stacyjce i sprawił, że auto ruszyło.
W ułamku sekundy do uszu każdego z nas dobiegł pisk obok, a po momencie obok naszego jeżdżącego "zbawienia" przejechało jasne audi, dodatkowo trąbiąc. To samo, które jeszcze niedawno stało za tym, w którym aktualnie się znajduję.
____________________________
![](https://img.wattpad.com/cover/103417637-288-k199172.jpg)
CZYTASZ
(BAD)Cinderella x Camren ff
Fanfiction- Dlaczego jest tu taki burdel? -Niedawno wstałam, ciężka noc -Oh, Kopciuszku.. w takim razie po co tu jesteś? -Nie nazywaj mnie tak -Bo niby co mi zrobisz.. kopciuszku? Zdecydowanym krokiem podeszłam do zdezorientowanej szatynki. -Przekonasz się ...