Camila
- Nie mam pojęcia kto to napisał - wydusiłam z siebie zszokowana - Tess
- To nie jest istotne. Co cię do tego nakłoniło ? - wyciągnęła ręce na biurku.
- Tess, znasz mnie, wiesz jaka jestem ! - krzyknęłam, nie wytrzymując. Zostałam oskarżona o coś, co jest jednym wielkim kłamstwem.
- Znam cię, dlatego zaczęłam się martwić. Przypomnij sobie co by
- Kiedyś było inaczej i nie wrócę do tego ! - odsunęłam krzesło i podniosłam się. Nerwy władały moim ciałem i umysłem, krążyłam chaotycznie po całym pomieszczeniu.
- Wróć na miejsce - poprosiła najwidoczniej niewzruszona - uspokój się
- Kto ci to dał ? - zapytałam, próbując się nie jąkać. Łzy mimowolnie spływały po moich policzkach - kto ci to dał ?! - powtórzyłam, gdy kobieta dalej milczała.
- Porozmawiajmy na spokojnie - skinęła głową w stronę fotela, na którym jeszcze kilkanaście minut temu spokojnie siedziałam. Czy ona właśnie każe mi się uspokoić ? Chyba nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji - przez cały czas próbuje ci pomóc
- Nie zrobię tego dopóki nie dowiem się kto ci o tym powiedział - warknęłam i podeszłam do biurka, agresywnie zabierając z niego kartkę. Przeczytałam wszystko jeszcze raz, przez co w moim organizmie gotowało się jeszcze bardziej.
- Zostałam poproszona o anonimowość. Odpowiedz mi co cię do tego skłoniło - nie mogę uwierzyć w to, że tak łatwo połknęła taki kit.
- Nie ruszyłam niczego, co jest tu wypisane - zgniotłam kartkę, po czym rzuciłam ją w jej stronę - i gówno mnie obchodzi co o tym myślisz - warknęłam i skierowałam się do drzwi. Zerwałam kurtkę z wieszaka, o mało jej nie rozdzierając. Ostatni raz spojrzałam na zdziwioną terapeutkę.
- Nie możesz wyjść - podniosła się i oparła rękoma o biurko - dobrze znasz zasady
- Mam w dupie twoje zasady, twoje i tego całego pojebanego stowarzyszenia, które rzekomo ma pomagać - utworzyłam dłońmi cudzysłów. Nie czekając dłużej wyszłam z gabinetu, kończąc spotkanie hukiem, spowodowanym moim trzaśnięciem drzwiami.
Małe zamieszanie przykuło uwagę wszystkich znajdujących się na korytarzu. Cała we łzach wyszukałam wzrokiem punktu wyjścia, czyli mojego małego zbawienia.
- Camila ! - usłyszałam za sobą głos przyjaciela, a tuż po nim wołającą mnie Tess.
Bez odpowiedzi podążałam do schodów, z których następnie zbiegłam, prawie z nich spadając. Wybiegłam z budynku, powstrzymując się od kolejnego wybuchu płaczu. Od tak długiego czasu wszystko było w porządku, dlaczego ktoś postanowił to zepsuć? Dlaczego zależy mu na strąceniu mnie z pozycji, do której dążyłam prawie rok? Nie mam pojęcia.
Sięgnęłam do torebki, z której nerwowo próbowałam wyjąć kluczyki od samochodu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to Mendes mnie podwiózł i nie mam możliwości szybkiego powrotu do domu. Nie zamierzam wracać z nim, nie chcę przypadkiem wybić mu szyby bądź spowodować wypadku.
- Mila, zaczekaj - kurwa, czy on musi być taki nachalny? - co tam się stało ? - na moim ramieniu położył dłoń, którą zaraz zrzuciłam - okej, rozumiem - westchnął - pogadajmy
- Nie będę o tym z tobą gadać - odsunęłam się od niego na odległość kilku centymetrów - zostaw mnie
- Jasne, może zawołam.. jak ona miała.. Jauregui? Idiotycznie brzmi - zaśmiał się swoim charakterystycznym głupim śmiechem.
- Zamknij mordę - zacisnęłam pięści, powstrzymując się od ataku na przyjaciela - daj mi spokój
- Przepraszam, nie powinienem - spuścił głowę i zaczął powoli niszczyć odległość między nami.
- Owszem, nie powinieneś, spadaj - odepchnęłam go i nie zwracając uwagi na krzyki pobiegłam przed siebie.
____________________________
Wyszło takie nic, ze względu na burzę, która od czterech godzin nie odpuszcza i jestem jak ndjsnxkmskxmakxns
.wkurw bo zamierzałam się mocno rozpisać i wstawić od razu kilka, ale no cóż
.💔💔
Yep, boje sie burzy 🙃

CZYTASZ
(BAD)Cinderella x Camren ff
Fiksi Penggemar- Dlaczego jest tu taki burdel? -Niedawno wstałam, ciężka noc -Oh, Kopciuszku.. w takim razie po co tu jesteś? -Nie nazywaj mnie tak -Bo niby co mi zrobisz.. kopciuszku? Zdecydowanym krokiem podeszłam do zdezorientowanej szatynki. -Przekonasz się ...