Lauren
- Kiedy wrócisz ? - zapytała, podczas gdy ja analizowałam stan całego swojego mieszkania.
- Dopiero wyjeżdżam, a ty już tęsknisz ? - zaśmiałam się do słuchawki. Pierwszą reakcją ze strony dziewczyny było głośne parsknięcie i niezrozumiałe pomruki pod nosem.
- Nie posłuchałaś mnie - westchnęła głośno. Początkowo nie miałam bladego pojęcia o czym mówi moja przyjaciółka. Przeglądając szafę do mojej głowy wpadła myśl.
- Wiem co robię - oznajmiłam i zgasiłam światło w swojej małej sypialni. Usłyszałam kolejne pomruki, później nastała cisza.
Przez kolejne trzydzieści minut chodziłam po domu z telefonem przy uchu, mimo że po drugiej stronie panowała ta sama cisza, przerywana pojedynczymi westchnieniami.
Kolejne pomieszczenie sprawdzone i zamknięte.Po sprawdzeniu całego mieszkania byłam pewna, że zostawiam je w dobrym i stabilnym stanie. Rzuciłam kilka ostatnich spojrzeń na salon i zdecydowana pociągnęłam za sobą drzwi wejściowe. Przekręciłam klucz w obu zamkach i upewniona o bezpieczeństwie w jakim znajdują się pomieszczenia wyszłam z bloku.
Będąc przy samochodzie sprawdziłam bagażnik i tylne siedzenia, na których znajdowały się wszystkie moje rzeczy. Zadowolona zajęłam miejsce kierowcy i ostatni raz zerknęłam na moje miejsce zamieszkania.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce, nacisnęłam na pedał gazu i ruszyłam z parkingu do pierwszego miejsca, które muszę odwiedzić, aby poinformować rodzinę o dłuższym wyjeździe. Rozmowa ta nie będzie należała do łatwych, zwłaszcza, że powinnam powiedzieć prawdę.
Tylko co pomyślą, gdy dowiedzą się o niewystarczającej sumie pieniędzy, długu i pracy w klubie ? Może lepiej będzie jeśli im tego nie powiem..- Mamo, Lauren przyjechała ! - usłyszałam tuż przy drzwiach. Na twarz wszedł mi uśmiech i czekałam tylko aż się otworzą. Po upływie kilku dłużących się sekund z domu wybiegła roześmiana dziewczynka, która niemalże od razu wylądowała wtulona w moje ciało. Automatycznie schyliłam się i podniosłam siostrę do góry.
- Hej mała - powitałam ją szerokim i szczerym uśmiechem. Moja mała kopia zaśmiała się kolejny raz i pokazała dłonią na wejście do mieszkania. Po tym geście poprawiłam uścisk i w miłej atmosferze jaką stworzyła siostra weszłam do środka.
- Mamo ? - zajrzałam do kolejnego pomieszczenia w poszukiwaniu rodzicielki. Ta wyjrzała z kuchni, machając w moją stronę rękawiczką. Odstawiłam małą na ziemię i ruszyłam do mamy. Najtrudniejsze przede mną.
Niedługo później znalazłam się w pachnącej gorącym posiłkiem strefie. Kobieta zbliżyła się do mnie z uśmiechem i ułożyła swoje dłonie po obu stronach moich ramion.
- Kiedy się tak zmieniłaś ?
- Nie było mnie tu raptem miesiąc - odpowiedziałam niechętnie, rozbawiając tym samym plączącą się między nami dziewczynkę - gdzie tata i Chris ?
- Pojechali nad jezioro i nie chcieli mnie wziąć ! - pisnęła oburzona. Zerknęłam na matkę, która jedynie pokiwała głową.
- Wolałabym zostać z mamą - wydałam z siebie tym razem sztuczny śmiech, puściłam oczko siostrze i wyprowadziłam z ciepłego pomieszczenia, prosto do salonu. Taylor podbiegła do stołu i zajęła dwa krzesełka, dla siebie i dla mnie. Poszłam w tę samą stronę i usiadłam na swoim, wybranym przez nią miejscu.
- Zjesz z nami ? - usłyszałam za sobą głos mamy. Pokręciłam przecząco głową. Na stole pojawiły się wazy z zupą i talerze z przeróżnymi potrawami. Wszystkie pachniały cudownie i skusiłabym się gdyby nie towarzyszący mi w tej chwili stres.
- Jedziemy gdzieś ? - zapytała, dojadając ostatnie łyżki rosołu. Moje spojrzenie spoczęło na matce, która całe skupienie przelewała na zabieraniu naczyń.
- Muszę porozmawiać z mamą - oznajmiłam grzecznie i poklepałam jej główkę. Dziewczynka odwzajemniła uśmiech i przeszła na kanapę, z której miała świetny widok na telewizor. Z małej szafki zabrała pilot i włączyła urządzenie.
Gdy ta zajęta była czytaniem programu telewizyjnego, ja niezauważalnie nastawiłam głośność grającej bajki na intensywniejszą. Nie chciałam, żeby przypadkiem usłyszała o mojej małej wyprowadzce.- Jaka sprawa ? - odpowiedziała i zachęciła uśmiechem do kontynuowania wypowiedzi. Zdenerwowana oparłam się o blat kuchenny. Po raz kolejny nabrałam powietrza do płuc - coś się wydarzyło ? - spytała lekko zaniepokojona.
- Wyprowadzam się - oświadczyłam niepewnie - znalazłam świetną pracę u znajomej. Mam
zapewnione mieszkanie i wyżywienie. Są to duże pieniądze, uważam też, że powinnam się bardziej usamodzielnić. Rozważałam to bardzo długo i podjęłam decyzję, podpisałam umowę - powiedziałam na kilku wdechach. Zestresowana zerknęłam na kobietę, która stała w miejscu nic nie mówiąc - wiem, może nie brzmi ciekawie, a na pewno nie bezpiecznie, ale jestem pewna tego co robię. Poza tym, znam ją i jest bardzo miłą kobietą, w dodatku w moim wieku - kontynuowałam, bojąc się rekacji rodzicielki.- Lauren - zaczęła spokojnym tonem - dlaczego nie mówiłaś, że brakuje ci pieniędzy ? - przechyliła głowę w lewo, spoglądając na mnie jak na ostatnią sierotę.
- Nie, to nie tak, że za mało. Po prostu stwierdziłam, że to dobry układ i nie będę tego żałować. Jestem dorosła, dam sobie radę
- Nie powiedziałam, że nie dasz. Martwię się.. wszyscy się o ciebie martwimy od czasu studiów, nadal jesteś naszą małą Lauren Jauregui - zbliżyła się do mojego ciała. Palcami prawej dłoni odgarnęła kilka kosmyków włosów, które wdarły się na mój polik - wierzę, że ci się uda - objęła mnie i docisnęła do klatki piersiowej. Po tym geście moje mięśnie rozluźniły się, a ja odetchnęłam z ulgą.
Do mojej głowy wszedł obraz Cabello z tamtej nocy. Jak na komendę wyprostowałam się i stałam sztywniejsza.
- Wszystko w porządku ? - spytała, szepcząc mi do ucha. Czułam się, jakby w moich ustach zabrakło języka. Jedynie pokiwałam głową i delikatnie potrząsnęłam ciałem.
Najtrudniejsze za sobą. Nie pozostaje mi nic innego jak wprowadzenie się do nowego mieszkania i przystosowanie do odmiennej i prawdopodobnie napiętej atmosfery w nowym środowisku. A w środku tego wszystkiego szatynka.. Karla Camila Cabello.
__________________________

CZYTASZ
(BAD)Cinderella x Camren ff
Fiksi Penggemar- Dlaczego jest tu taki burdel? -Niedawno wstałam, ciężka noc -Oh, Kopciuszku.. w takim razie po co tu jesteś? -Nie nazywaj mnie tak -Bo niby co mi zrobisz.. kopciuszku? Zdecydowanym krokiem podeszłam do zdezorientowanej szatynki. -Przekonasz się ...