23

1.2K 137 4
                                        

Lauren

- Nie wiem czy to dobry pomysł

- Jak to? Zaczynasz nową pracę, musimy to uczcić ! - złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za sobą prosto do drzwi wejściowych.

- Której byłaś przeciwna - przypomniałam, robiąc przy tym minę zwycięzcy.

- Zapomnij

Niezbyt przekonana ruszyłam za nią, próbując przecisnąć się przez tłum ludzi, tłoczących się na samym środku parkietu, blokując tym samym dostęp do baru. Przez pewną chwilę w mojej głowie utrzymywało się pytanie : dlaczego zgodziłaś się tu przyjść ?

Szczerze, nie mam siły na imprezę, ale Dinah jest niemożliwa i namawiała mnie dobre dwie godziny, nie dając chwili na oddech. Nie mogłam się nie zgodzić, w końcu to przyjaciółka. Może działająca na nerwy, ale jest jak rodzina.
Rodzina, cholera. Miałam zadzwonić do rodziców, umówić się na spotkanie. Chyba nie będą źli, że ich córka nie daje znaku życia..znowu. Przynajmniej powodem tej ciszy nie jest dym z zioła, zalegający w moich płucach, bądź alkohol pozostały we krwi, a najzwyklejszy w świecie brak czasu.

- Przepraszam, nie zauważyłem, tak mi głupio.. - podniosłam głowę na jednego z uczestników imprezy. Był to dość wysoki, niebieskooki, przystojny brunet o kilkudniowym, lecz pasującym do niego zaroście.Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest umięśniony. Spoglądał na mnie z lekka wystraszony, wyostrzając na czole dwie zmarszczki.

Dopiero teraz poczułam pewne zimno, dotykające moją skórę na brzuchu. Podciągnęłam koszulkę tak, abym bez problemu mogła dojrzeć przyczynę nieprzyjemnego ochłodzenia. Pomimo migających światełek i laserów udało mi się zobaczyć dużą, a wręcz ogromną, mokrą plamę. Już z tak dużej odległości dało się wyczuć, że nie była to zwykła woda. Ponownie przeniosłam wzrok na mężczyznę, wpatrującego się we mnie z pewnego rodzaju strachem wymalowanym na twarzy.

- Od czego jest łazienka - wzruszyłam obojętnie ramionami. Zdenerwowana nie chciałam prowokować awantury, nie są mi potrzebne kolejne problemy.

Szybko rozejrzałam się wokół siebie, w celu odnalezienia przyjaciółki, która jeszcze przed chwilą ciągnęła mnie za sobą. Po kilku nieudanych próbach przywołania jej postanowiłam sama uporać się z czyszczeniem zasyfionej odzieży.

Wyminęłam niezdarę płci przeciwnej i skierowałam się do schodów, następnie weszłam na korytarz. Z kieszeni wyciągnęłam telefon, od razu sprawdzając w aparacie czy typek nie wyrządził mi innych szkód, których także mogłam być nieświadoma. Przeszłam obok paru osób, próbujących dogadać się przy jednej ze ścian. To zabawne jak alkohol potrafi wszystko pokomplikować..

- Hej, poczekaj ! - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się przez ramię i zauważyłam biegnącego za mną mężczyznę - pomogę ci z tym

- Poradzę sobie, dzięki - burknęłam, chcąc przegonić łamagę.

- Nalegam - uśmiechnął się, jednocześnie ukazując idealnie proste i białe uzębienie.

Podirytowana skinęłam głową i ruszyłam w stronę drzwi do łazienki. Mimo dudniącej muzyki, słyszałam za sobą wyraźne kroki. Tuż przed wejściem zatrzymałam się.

- Tutaj nie wejdziesz - prychnęłam - chyba, że nie masz.. przyrodzenia - zaśmiałam się złośliwie.

Mężczyzna ku mojemu zdziwieniu roześmiał się, co dziwniejsze, w sposób radosny.

- Oczywiście, że wejdę. To nie podstawówka, zauważ, że znajdujemy się w klubie. W tym miejscu dziewczyny same nas zaciągają do kabin - pokręcił głową, ponownie uwalniając donośny śmiech z gardła.

- Raczej nie te, którym kilka minut wcześniej oblałeś koszulkę - odpowiedziałam jeszcze w miarę spokojnym tonem.

- Będziesz tą pierwszą - poruszył brwiami.

Moja cierpliwość skończyła się w tym momencie.

- Oblewasz mnie piwem, łazisz za mną, w dodatku strzelasz głupimi żartami, odczep się - warknęłam i zniknęłam za drzwiami od łazienki. Nabuzowana złymi emocjami podeszłam do lustra, aby przyjrzeć się dokładniej klejącej plamie.

- Zajebiście - westchnęłam sama do siebie, zastanawiając się w jaki sposób mam spędzić tu ponad kilka godzin w takim stanie.

Podłożyłam dłonie pod komórkę, sprawiając, że z kranu zaczęła lecieć letnia woda. W pośpiechu nabierałam ciecz, następnie przecierałam nią plamę.

Dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że w taki sposób wszystko pogarszam. Koszulka stała się wygnieciona, a wielkość plamy powiększona dwukrotnie.

- Zabiję go - burknęłam ponownie, opierając się o blat.

- Zabijesz kogo? - usłyszałam za sobą, wraz z otwieraniem drzwi. Uniosłam wzrok na lustro.

Kobieta oparła ciało o ścianę, delikatnie chwiejąc się na nogach. Na jej twarz wszedł cwaniacki uśmieszek, a jedna z brwi uniosła się nad drugą.

- C.. Camila ? - wydukałam, spoglądając w jej rozszerzone źrenice.

_________________________

(BAD)Cinderella x Camren ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz